Radom Airshow w relacji Michała Adamowskiego (zdjęcia)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

"Radom Airshow to zdecydowanie najbardziej wyczekiwana impreza lotnicza w Polsce zarówno przez spotterów jak i wszystkich entuzjastów lotnictwa, a jako że odbywa się co dwa lata – napięcie przed każdą edycją jest spore, bo wszyscy oczekują od organizatora maszyn z najwyższej półki. Odwiedzając co roku wiele ogromnych imprez lotniczych spodziewałem się wielu atrakcji" - relacjonuje Michał Adamowski.

Tegoroczne pokazy na pewno mnie nie rozczarowały. Do Radomia przylecieli piloci z 20 państw z imponującą liczbą 250 samolotów i śmigłowców, które prezentowane były w locie oraz na wystawie statycznej na terenie lotniska. Były również Wojska Lądowe i w zasadzie wszystkie inne atrakcje kojarzone z naszą armią.

Pokazy otwierał blok Aeroklubu Polskiego, czyli przeloty samolotów cywilnych, w których udział wzięła między innymi Grupa Akrobacyjna Żelazny oraz samolot Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła – TS-11 Iskra. Był to jedynie przedsmak tego, co za chwilę miało się dziać na radomskim niebie. Punktualnie o godzinie 12.00 pojawiła się defilada polskich statków powietrznych służących dla naszej armii, a zaraz po niej na pasie startowym rozległ się ryk silnika samolotu kpt. Adriana Rojka, o którym było ostatnio głośno w mediach, kiedy to na pokazach lotniczych w Anglii wystartował swoim Migiem 29 niemalże pionowo jak rakieta – oczywiście wyczyn ten powtórzył dwukrotnie na swoim terenie.

Niewątpliwie wielką gwiazdą Radom Airshow 2015 był włoski zespół akrobacyjny Frecce Tricolori, który w tym roku obchodzi 55-lecie istnienia. Grupa słynie z podniebnych ewolucji okraszonych kolorowym dymem, którym rysują na niebie gigantyczną flagę Włoch. Spotterzy jednak czekają na to co najgłośniejsze, czyli pojedyncze występy solistów samolotów bojowych, a tych również było sporo. Niemalże jednogłośnie dało się słyszeć, że najciekawszy pokaz dał pilot belgijskiego F-16, a zaraz po nim włoski Eurofigher Typhoon. Piloci tych maszyn wykorzystali je chyba w każdy możliwy sposób, latając niemalże cały czas na dopalaczu, który ogromnym hukiem rozdzierał radomskie niebo.

Radom Airshow 2015 to impreza o której można by pisać wiele. Jej ranga wpisała się na stałe w kalendarz największych wydarzeń lotniczych na świecie, dlatego od organizatorów wymaga się maksimum i być może i tym razem pozostanie lekki niedosyt, bo zabrakło naszego największego sojusznika – USA, który nie pokazał żadnego statku powietrznego, a nasi sąsiedzi mają je na swoich imprezach. Również samych śmigłowców nie było za wiele. Poza polskimi helikopterami (Mi-24, W-3, SW-4), latał jeszcze Czeski Mi-24 oraz po raz pierwszy w Radomiu, turecki Atak – a dokładniej Agusta Westland T-129, która bierze udział w przetargu na nowy śmigłowiec bojowy dla polskiej armii. Wielu z nas liczyło na ponowny pokaz Holenderskiego Apache, który oprócz latania “do góry nogami” rozświetlał niebo niezliczoną ilością flar.

Tekst i zdj. Adamowski Michał
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama