Puchar pojechał pod Wawel (zdjęcia)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Cracovia po raz drugi w historii zdobyła Puchar Polski. „Szarotkom” zabrakło atutów, a może i szczęścia, by skutecznie przeciwstawić się krakowianom.

- Nie byliśmy w stanie przeciwstawić się przeciwnikowi. Nie mamy się czego wstydzić. Zagraliśmy na tyle, na ile nas było stać – powiedział Krzysztof Zapała.

Podhale podobnie jak wczoraj zaczęło od szybko straconej bramki. Strzał Rompkowskiego spod niebieskiej linii - wydawało się, że krążek był strącony - wpadł w dolny róg bramki strzeżonej przez Raszkę. Ta bramka ułatwiła zadanie „Pasom”, które poczuły wiatr w plecy i ostatnia nowotarska instancja musiała częściej interweniować niż vis a vis Radziszewski. Gospodarzom gra się nie kleiła, a najlepszą sytuacje zmarnował Jokila będąc w sytuacji sam na sam.

W drugiej tercji Podhale próbowało atakować, zmienić scenariusz meczu, ale na przeszkodzie stał Radziszewski, jak wino. Bronił wszystko co leciało w światło bramki, dobitki nie robiły na nim wrażenia. Natomiast krakowianie zdobyli dwie fuksiarkie bramki. Nawet ofiarne interwencje Raszki nie pomogły, gole wpadły po rykoszecie od Sulki (drugi), trzeci odbił się od łyżwy również Sulki.

– Jak się strzela z każdej pozycji, to zawsze coś wpadnie. To się odbije od kogoś, to bramkarz popełni błąd. My chcemy zdobywać bramki po finezyjnych akcjach i świeci się „zero” pod nazwą naszego klubu - skomentował dwie tercje jeden z kibiców. Miał sporo racji. Liczby nie kłamały „Pasy” oddały 28 strzałów, Podhale odpowiedziało 16. W całym meczu 36:22.

W 49 sekundzie Cracovia pokazała jak się zdobywa bramki grając w przewadze. Zagranie zza bramki i niesygnalizowany strzał Dziubińskiego zatrzepotał w siatce. Goście poszli za ciosem i 2 minuty później Urbanowicz znalazł sposób na rozmontowanie defensywy i bramkarza górali.

- Zagraliśmy wysoko, wymuszając błędy przeciwnika. Do tego uważnie w defensywie. Udało się uniknąć błędów. Były też szczęśliwe bramki, ale wynikały one z taktyki gry. Świetnie bronił Radziszewski. Cały zespół zasłużył na słowa pochwały. Zawodnicy grali odpowiedzialnie i realizowali założenia taktyczne – powiedział Rudolf Rohaczek.

- Rozegraliśmy dobre spotkanie, na zero z tyłu i agresywnie z przodu. Udanie kończymy rok - raduje się Maciej Urbanowicz.
- Dobra gra w defensywie była kluczem do zwycięstwa – dorzuca Mateusz Rompkowski.

- Raz się wygrywa, raz przegrywa. To sport. O sukcesie decyduje dyspozycja dnia. Zespołem lepiej dysponowanym była Cracovia. Miała też dużo szczęścia. Drugi gol zdobyła po rykoszecie, trzeci był samobójczy. Nam zabrakło jednej bramki, by dostać wiatr w żagle. Mieliśmy swoje sytuacje, ale Radziszewski był świetnie dysponowany. Nie byliśmy faworytem, finał to duży sukces i ważny, perspektywiczny krok – podsumował Marek Ziętara.

- Zagraliśmy na sto procent naszych możliwości w dniu dzisiejszym. Na więcej nas nie było stać. To okazało się za mało, by zwyciężyć. Wszystkiego po trochu nam zabrakło. Jestem zadowolony z drużyny – powiedział kapitan Jarosław Różański.

TatrySki Podhale Nowy Targ – Cracovia 0:5 (0:1, 0:2, 0:2)
0:1 Rompkowski – Dziubiński (2:31)
0:2 Słaboń – Urbanowicz (22:24)
0:3 Urbanowicz (37:31)
0:4 Dziubiński – Urbanowicz – Rompkowski (40:49 w przewadze)
0:5 Urbanowicz – Damian Kapica (42:48)
TatrySki Podhale: Raszka; Haverinen – Jaśkiewicz, Ałeksiuk – Tomasik, Sulka – Łabuz (2), Wojdyła; Tapio (2) – Zapała – Jokila (2), McGregor – Wronka – Gruszka (4), Różański – Neupauer – Wielkiewicz, Zarotyński – Daniel Kapica - Michalski. Trener Marek Ziętara.
Cracovia: Radziszewski; Rompkowski – Grman, Novajovsky – Noworyta, Wajda (2) – Kruczek, Dutka (2) – Dąbrowski; Svitana – Dziubiński – Szinagl, Urbanowicz (2) – Słaboń – Damian Kapica, Drzewiecki – Pasiut (2) – Guzik (2), Kisielewski – Wróbel – Domogała. Trener Rudolf Rohaczek.

Stefan Leśniowski zdj. Michał Adamowski
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama