Pienińscy flisacy jadą do Warszawy protestować przeciwko sposobowi przeprowadzania procesu prywatyzacji ZEW SA

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

NOWY TARG. Samorządowcy z gmin w rejonie Jeziora Czorsztyńskiego, pracownicy ZEW SA, przedstawiciele flisaków i Pienińskiego Parku Narodowego zdecydowali się na bardziej stanowcze kroki wobec planów prywatyzacji. W czwartek jadą do Warszawy, by jak to określił Jan Sienkiewicz - przeprowadzić "kulturalny protest".

Spotkanie odbyło się w starostwie powiatowym. Najliczniejszą grupą były osoby tworzące spółkę pracowniczą opartą na ZEW SA. Jak podkreślano podczas spotkanie - pracownicy ZEW nie protestowali przeciwko prywatyzacji, ale podeszli do sprawy dojrzale, zakładając spółkę pracowniczą a potem przystępując do przetargu i oferując korzystną finansowo cenę. W zasadzie to nawet - najkorzystniejszą ofertę z polskim kapitałem.

Prywatyzacja Zespołu Elektrowni Wodnych S.A. w Niedzicy jest mocno zaangażowana. Trwa analiza ofert złożonych przez kontrahentów. Dla przypomnienia - początkowo zgłosiło się kilkunastu potencjalnych kupców. Obecnie zostało pięciu. Ale też zaskakująco zmieniła się cena. - W pierwszej wersji mówiono o ponad 200 milionach zł. Obecnie oferty opiewają na ponad 550 mln. Czeskie media podały, że spółka Energo-Pro zaproponować miała 125 mln euro. To dość niezwykła sytuacja, gdy wartość przedmiotu prywatyzacyjnego wzrasta ponad dwukrotnie - zauważył Marcin Skórnóg, członek zarządu w ZEW Niedzica - Pracownicy S.A. (spółki pracowniczej).

Co niepokoi pracowników i mieszkańców? Między innymi to, że czeska spółka Energo-Pro otrzymała od Ministerstwa Skarbu na kilka tygodni - wyłączność na negocjacje w sprawie kupna ZEW Niedzica. To znana firma w branży. Znana także z tego, że wprowadza automatyzację w swoich zakładach. Ludzie stracą pracę. Ale o swoje dochody martwią się też flisacy, dla których niezmiernie ważne jest utrzymanie stałego poziomu wody w Dunajcu, by móc organizować spływ. - Ktoś kto kupi elektrownię raczej może nie być zainteresowany oglądaniem się na potrzeby innych - mówił prezes PSSF Jan Sienkiewicz. Wtórował mu Czesław Borowicz przypominając, że zbiornik to nie tylko kwestia produkcji energii. - Co ze zlewnią powyżej? Co z nanoszonym rumoszem skalnym? Czy ktoś o to zadba? - pytał.

Posłanka Anna Paluch przypomniała o znaczeniu sektora energetycznego dla naszej gospodarki, o wymogach unijnych wywarzania określonej ilości energii odnawialnej (czego nasz kraj nie spełnia, a do czego się zobowiązała Polska wstępując do UE). Pozostaje jeszcze aspekt - nazwijmy go - społeczny. Jako niekorzystne zjawiska wynikające ze zignorowania społeczności lokalnej i ich potrzeb wymieniono m. in. utratę dochodów na rzecz samorządów (spółka płaci rocznie podatek CIT rzędu miliona stu tys zł do gminy Łapsze Niżne), utratę miejsc pracy przez pracowników spółki, zmianę ich statusu z docelowych współwłaścicieli na bezrobotnych, zahamowanie rozwoju regionu Jeziora Czorsztyńskiego, a głównie zagospodarowania brzegów zbiornika.

- Ja się zobowiązałem doprowadzić do spotkania z ministrem odpowiedzialnym za proces prywatyzacji i słowa dotrzymałem - mówił poseł Andrzej Gut Mostowy. Owo spotkanie dojdzie do skutku w przyszłym tygodniu. Wybierają się na nie samorządowcy oraz przedstawiciele spółki pracowniczej. Podkreślają oni jedno - nie są przeciwni prywatyzacji. Protestują przeciwko wyborowi do negocjacji jednego, zagranicznego inwestora.

- Nie kwestionujemy zasadności prywatyzacji spółki, chcemy zwrócić uwagę, że założone cele procesu prywatyzacyjnego zostały osiągnięte. Oferenci, którzy przystąpili do prywatyzacji zaproponowali ceny zdecydowanie przewyższające wycenę spółki i jej faktyczną wartość. Nie ma więc mowy o sprzedaży ZEW za niekorzystną cenę - tłumaczyli samorządowcy.

- Utworzyliśmy spółkę pracowniczą w stu procentach składającą się z grupy zawodowej. Wszystko zostało "książkowo" przygotowane. Stanęliśmy jako równorzędny partner w innymi oferentami. A minister nas potraktował po macoszemu - dodał Bolesław Stopa, związkowiec z ZEW.

Na spotkaniu w starostwie opracowano wspólne stanowisko, które przesłane zostanie do Ministra Skarbu Państwa Aleksandra Grada. Czytamy w nim m. in.: "Zespół Elektrowni Wodnych Niedzica, był budowany przez wiele lat, w czasach gdy nie liczono się z godnością ludzi czy ich własnością. Do dzisiaj nie zrekompensowano lokalnej społeczności strat jakie poniosła w związku z inwestycją. Proces tern powinien odbywać się poprzez korzyści z funkcjonowania zbiornika wodnego dla miejscowych inwestorów. Przez pochopną i opartą tylko na kryterium zysku prywatyzację te cele mogą być zaprzepaszczone.

Trudna do realizacji będzie też współpraca nowej spółki z Pienińskim Parkiem Narodowym czy podmiotami gospodarczymi funkcjonującymi na rzece Dunajec. Prosimy też o wzięcie pod uwagę zagrożeń związanych z bezpieczeństwem powodziowym, energetycznym, należytym dbaniem o stan zbiornika wodnego czy ochroną środowiska.

W związku z powyższym – prosimy o wzięcie pod uwagę naszych sugestii i podjęcie decyzji w sprawie dalszego funkcjonowanie ZEW Niedzica w sposób godzący korzyści ekonomiczne ze społecznymi, jak też dotyczącymi bezpieczeństwa czy ochrony środowiska."

Zanim jednak dojdzie do spotkania w MSP - jutro do Warszawy jadą flisacy i pracownicy ZEW, by zamanifestować swoje stanowisko. - To będzie kulturalny protest, nie awantura. Jedziemy z kapelą, w kolorowych kamizelkach i mundurach pracowników elektrowni. Chcemy pokazać, że sprawa jest dla nas ważna - podsumował Jan Sienkiewicz.

s/
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama