Stróże prawa i duchowny zapewnili dach nad głową turystom

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Turyści z ośmiorgiem dzieci z drugiego krańca Polski bawili się w zatorskim parku rozrywki. Niestety, zabrakło dla nich miejsca w kursowym autobusie i nie mogli wrócić do hotelu.

O godzinie 22.00 dyżurny z oświęcimskiej komendy Policji odebrał nietypowy telefon. Mieszkanka Białegostoku informowała, że wraz czwórką swoich dzieci oraz znajomą pod której opieką również znajdowało się czworo dzieci, przebywały na terenie parków rozrywki w Zatorze.

- Wieczorem, kiedy chciały już wracać do Krakowa, gdzie były zameldowane w jednym z hoteli okazało się, że kierowca ostatniego autobusu nie zabrał ich, ponieważ autokarem podróżowała regulaminowa liczba pasażerów – wyjaśnia asp. sztab. Małgorzata Jurecka, rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Oświęcimiu. - Turystka oświadczyła także, że nie ma wystarczających środków finansowych, ani na zamówienie taksówki, ani też na wynajęcie pokoju hotelowego.

Z pomocą przyszli stróże prawa znad Soły. Dyżurny, widząc trudną sytuację, w której znalazły się obie matki, skontaktował się z policjantami z Komisariatu Policji w Zatorze, którym przekazał, aby udali się do proboszcza zatorskiej parafii. W rozmowie z księdzem funkcjonariusze ustalili, że matki i ich dzieci w wieku od 4 do 14 lat otrzymają nocleg.

- W ciągu niespełna 40 minut matki wraz dziećmi znalazły schronienie w budynkach należących do Parafii Rzymskokatolickiej pw. św. Wojciecha i św. Jerzego w Zatorze – zaznacza policjantka.


eł/KPP Oświęcim
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama