Weterynarz i strażacy ratowali omdlałego wskutek upału konia dorożkarskiego

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

KRAKÓW. Kilka godzin trwała reanimacja konia z dorożkarskiego zaprzęgu, który osłabł wskutek upału. Zwierzę podłączono do kroplówki i długotrwałe polewano je wodą ze strażackiej sikawki. Zwierze jednak zdechło. Policja wszczęła postępowanie w sprawie doprowadzenia do skrajnego wyczerpania zwierzęcia.

- Po godz. 18 zostaliśmy zawiadomieni, że na ul. Powstańców Śląskich leży koń z zaprzęgu dorożkarskiego, a woźnica okłada go batem - mówi cytowany przez Gazetę wyborczą Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji. Gdy policjanci przyjechali na miejsce, jeden z koni z zaprzęgu leżał na jezdni, nie był w stanie się podnieść, drugi stał obok. Natychmiast wezwano weterynarza. - Lekarz stwierdził, że zwierzę ma udar i jest przegrzane - relacjonuje rzecznik małopolskiej policji.

Konia podłączono do kroplówki. Aby obniżyć temperaturę jego ciała, postanowiono go też schłodzić w nieco nietypowy sposób. Na miejsce ściągnięto strażacki wóz gaśniczy. Strażacy przez pięć godzin polewali zwierzę wodą. Przed północą udało się go postawić na nogi. Potrzebny był do tego dźwig i specjalne pasy.

Zwierzę jednak nie przeżyło.

s/
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama