Prokuratura oskarżyła Wojciecha L. o zabójstwo przy użyciu maczety

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Pięć lat po tragicznych zdarzeniach przy ul. Żywieckiej, krakowska prokuratura oskarżyła Wojciecha L. ps. Wojtas o zabójstwo przy użyciu maczety. Sprawca odciął rękę sympatykowi Wisły Kraków i rannego pozostawił na śmierć. 26-latkowi grozi dożywocie.

Wojciech L. jest na wolności, bo chroni go wydany przez krakowski sąd tzw. list żelazny. Do czasu prawomocnego wyroku mężczyzna nie trafi za kratki. Wpłacił też 80 tys. zł poręczenia majątkowego.

Do tragedii doszło 13 czerwca 2013 r. Wojtas około południa poruszał się audi i na ul. Zawiłej zauważył na przystanku autobusowym Łukasza D. Wiedział, że 23 -latek jest sympatykiem Wisły Kraków, Wojciech L. był związany ze środowiskiem kiboli Cracovii i z ustaleń świadków wynika, że już wcześniej „polował” na wiślaków. Gdy dostrzegł Łukasza D. zawrócił.

Łukasz D. czekał na autobus do Skawiny, bo wybierał się do dziewczyny. Miał jeszcze telefon, portfel i niewielki miotacz gazu, dla obrony, gdy wieczorami wracał z pracy do domu. Widząc manewr kierowcy rzucił się do ucieczki, rozpoznał Wojciecha L., który zaparkował auto i uzbrojony w maczetę pobiegł ścieżką w niewielki lasek między Zawiłą i Żywiecką. Dogonił Łukasza D. po kilkudziesięciu metrach i zadał mu cios od tyłu w prawą rękę niemal pod kątem prostym poniżej łokcia. Siła uderzenia była bardzo duża i spowodowała niemal całkowitą amputację kończyny. Doszło do przecięcia kości łokciowej i promieniowej. Napastnik wtedy zawrócił i nie udzielił pomocy przedmedycznej rannemu. Nie zawiadomił też żadnych służb. Łukasz D. krwawiąc pokonał kilkadziesiąt metrów do ul. Żywieckiej. Postronne osoby na jego widok wezwały karetkę. Nim stracił przytomność z upływu krwi zdołał jeszcze powiedzieć, że otrzymał cios maczetą i sprawcą jest mężczyzna o pseudonimie Wojtas.

Wojciech L. po zajściu utopił maczetę w niewielkim zbiorniku przy Szuwarowej, uciekł z domu i zerwał kontakty z rodziną. Analiza bilingów telefonu wykazała, że wielokrotnie kontaktowała się z nim jego życiowa partnerka Angelika. Potem jej telefon logował się na trasie do granicy, a wieczorem 13 czerwca już z obszaru Czech.

Łukasz D. zmarł i prokuratura uznała, że Wojciech L. może odpowiadać za zabójstwo z zamiarem ewentualnym, to znaczy że nie chciał zabić pokrzywdzonego, ale godził się na jego śmierć nie wzywając pomocy i nie udzielając jej rannemu

25 czerwca 2013 r. wydano list gończy za Wojtasem, potem Europejski Nakaz Aresztowania. Policja miała informacje, że ukrywał się na Wyspach Brytyjskich. Dopiero w 2017 r. Wojciech L. złożył wniosek do sądu o wydanie mu listu żelaznego i tak się stało 18 września 2017 r. Wtedy pojawił się na przesłuchaniu w prokuraturze. W wyjaśnieniach przyznał się że to on zadał cios pokrzywdzonemu, ale zanegował zamiar zabójstwa. Wziął udział w eksperymencie na miejscu zbrodni, podczas którego opisał, jak wyglądał przebieg wypadków. Przekonywał, że to Łukasz D. zainicjował zajście, a on „tylko za nim pobiegł, by porozmawiać”. Opowiadał, że Łukasz D. miał maczetę, ale ją wypuścił w pewnym momencie. Wtedy wziął ją Wojtas i tylko chciał „nastraszyć” pokrzywdzonego.

Z ustaleń prokuratury nie wynika, by Łukasz D. dysponował maczetą. Z kolei u Wojciecha L. już w 2012 r. odkryto jedną maczetę, a drugą miał przy sobie, gdy wpadł w marcu 2013 r. podczas malowania graffiti na murach w Krakowie o treści: Śmierć Wiśle

Wojciech L. opowiadał na przesłuchaniu, że nie wzywał pomocy, bo na maczecie było niewiele krwi, a Łukasz D. po ciosie kontynuował ucieczkę, więc uznał, że był tylko lekko ranny. Oskarżony teraz pracuje, wziął ślub i ma dziecko. Grozi mu dożywocie.

opr. ab

źródło: krakow.naszemiasto.pl

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama