Hotelarze załamani przedłużeniem lockdownu

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

- Zaczynam się zastanawiać, skąd wziąć pieniądze na wypłaty - mówi dyrektor hotelu Logos w Zakopanem, który nie może zrozumieć, w czym są lepsze i bezpieczniejsze galerie handlowe do hoteli.

Po ogłoszeniu przedłużenia lockdownu dla firm z branży turystycznej, hotelarze stracili nadzieję na powrót do pracy. Liczyli, że będą mogli przyjmować gości od 1 lutego. - Wszyscy pracownicy przyjechali, nie musiałem nikogo prosić. Obiekt został przygotowany do otwarcia. Tylko po co? - zastanawia się Robert Kozłowski, dyrektor hotelu Logos w Zakopanem.

Właściciel hotelu wylicza straty za zeszły rok na 1,7 mln zł, a teraz nadal nie ma możliwości pracować. - Zaczynamy kolejny miesiąc i kolejna strata ponad 100 tys. zł - wylicza koszty zamkniętego obiektu Robert Kozłowski.

Hotelarzy najbardziej boli nierówne traktowanie przedsiębiorców. Podczas gdy jedne branże mogą działać, inne pozostają zamknięte. - Nie mogę zrozumieć czym różni się hotel od galerii. Wszystko jest u nas zabezpieczone. Gość chodzi w maseczce, idzie do pokoju lub wychodzi na zewnątrz. Czemu tak uparliśmy się w naszym kraju, że hotele mają być zamknięte, gdzie w całej Europie jest zupełnie inaczej - dziwi się Robert Kozłowski. - Hotele można było otworzyć na 50% obłożenia. Ci ludzie by mogli przyjechać, skorzystać z pięknej zimy, przespacerować się jedną z tatrzańskich dolin i pooddychać świeżym powietrzem, a nie tłoczyć się w miastach. Ta choroba przenosi się w pomieszczeniach zamkniętych, a nie na świeżym powietrzu - dodaje.

Przedłużający się lockdown i brak pomocy finansowej odbije się przede wszystkim na zatrudnionych pracownikach, którzy teraz nie mają pracy, a za kilka dni nie będą mieli wypłat. - Zatrudniam 30 ludzi i co mam im powiedzieć? Staram się wprowadzać jakieś prace remontowe, ale na to też nie mam pieniędzy. Połowa tych ludzi jest ze mną od samego otwarcia. Co ja mam teraz zrobić? Zwolnić ich? - żali się dyrektor hotelu Logos. - Miała być pomoc, dopłaty do kosztów stałych, ale o tym się tylko mówi, tej pomocy nie ma - dodaje.

Przedsiębiorcy nie wierzą już w obietnice pomocy oraz otwarcia branży, której data jest przesuwana co dwa tygodnie. Właściciele firm nie chcą już pustych obietnic, nie chcą też pomocy. - My nie mamy oczekiwań i próśb. Żądamy otwarcia branży turystycznej i umożliwienia nam normalnej pracy, w restrykcjach sanitarnych - mówi w imieniu hotelarzy Tymoteusz Mróz, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej "Made in Zakopane".

ms/
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama