"Kliw" i Beata Zalot w nowotarskich "Jatkach"

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

- Są takie chwile w życiu galerii, kiedy jest nam miło, gdy nie mieści ona wszystkich gości - cieszyła się Anna Dziubas, szefowa nowotarskiej Galerii BWA „Jatki”, witając w piątkowy wieczór prawdziwe tłumy, które przyszły na kolejne spotkanie z cyklu „Mam Wam coś do powiedzenia”.

Bohaterów wieczoru - na którym nie zabrakło Moniki Gubały, dyrektorki departamentu kultury i promocji małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego - było dwóch. Zespół „Kliw” - ze swoją liderką - kompozytorką, wokalistką, akordeonistką i gitarzystką Sylwią Lehner, w towarzystwie Oskara Rapackiego - cajon, Jakuba Majka - skrzypce i Łukasza Rajskiego - gitara basowa, oraz Beata Zalot - dziennikarka, poetka, prozaistka, malarka, podróżniczka. Tym razem w charakterze poetki, bo właśnie wiersze z jej piątego tomiku „Po drugiej stronie skóry” wzięli na tapetę nowotarscy muzycy.

Sam tomik składa się z czterech części i jest swoistym podsumowaniem poetyckiej twórczości Beaty. Na początek więc wiersze najstarsze - ujęte w słowa postrzeganie świata młodej dziewczyny. Część druga - pewnie niejako dla kontrastu zaraz za pierwszą umieszczona - to wiersze nowe, trzecia - mieszanka poetyckich miniatur z różnych lat, a czwarta - erotyki. To poezja o tematyce bardzo różnorodnej, utwory dotyczące wielu aspektów życia, które faktycznie z biegiem lat dojrzewają, stają się bardziej wyrafinowane, nie tracąc jednocześnie niczego z pięknego, młodzieńczego postrzegania świata. I zasad. Tych zasad, które przyjmowała jako swoje, a następnie przelewała na karty zbuntowana 18-latka, i która nadal robi to samo jako 18-latka plus.

I tak, jak różnorodny ten tomik, tak różnorodne do tych tekstów kompozycje Sylwii Lehner - liryczne, balladowe, ale i rockowe, które zabrzmiały podczas tej godzinnej poetycko-muzycznej podróży pod tytułem „Kot lunatyk”.



- To dla mnie taki mały cud, bo całe życie myślałam, że moje wiersze są „nieśpiewalne” - białe wiersze, prawie bez rytmu. To, że „Kliw” zaczął do nich pisać muzykę, to była dla mnie rzecz niesamowita, a jeszcze bardziej niesamowite było tempo, z jakim ta muzyka do mnie przychodziła. Bo pamiętam, jak podczas moich wakacji we wrześniu zeszłego roku dostawałam co dwa dni nowy nagrany utwór. Mam teraz wrażenie, że moje wiersze, dzięki Kliwowi, łatwiej do Państwa dotrą - dziękowała Beata.

Jako się rzekło, koncert zgromadził tłumy przyjaciół zarówno Beaty, jak i „Kliwa”. A jak tłumy, to tym większe możliwości do spełniania dobrych uczynków, zwłaszcza gdy serca pięknie nastrojone. Datków do przygotowanej przez Beatę puszki, której zawartość pomoże w zakupie elektrycznego wózka inwalidzkiego dla nowotarżanina, podopiecznego Fundacji im. Adama Worwy, Jarosława Dąbrowskiego - nie żałowano.

Piotr Dobosz
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama