Redyk Karpacki – święto pasterstwa karpackiego (zdjęcia)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

TYLMANOWA, OCHOTNICA, ŁAPSZE. Redyk Karpacki, który wyruszył w maju z Rumuni przez kilka dni przechodził przez Tylmanową, Ochotnicę i Łapsze Wyżne. Zmierza teraz przez Podhale i dalej na Orawę.

W Tylmanowej na Błyszczu był witany bardzo serdecznie i z wielką gościnnością przez organizatorów corocznej imprezy sakralnej - mszy na Błyszczu, upamiętniającej tę sprzed 41 laty, którą odprawił dla księży rekolekcji oazowych, kardynał Karol Wojtyła.

Kierdel 320 owiec prowadzony przez Piotra Kohuta, Jarosąłwa Buczka oraz rumuńskich i ukraińskich pasterzy, na Błyszcz przyszedł z Piwnicznej przez Przechybę i Przysłop nad Szczawnicą.

Koordynatorem dalszego redyku po Gorcach i Spiszu był baca Jarosław Buczek. To on poprowadził kierdel z Tylmanowej przez Wierch Młynne w Ochotnicy Dolnej do Ochotnicy Górnej do osady Studzionki (blisko 900 m.n.p.m.), gdzie w niewielkim drewnianym kościółku odprawiona został msza święta w intencji pasterzy i ich rodzin, i dalej do Łapsz Wyżnych – Nowiny, do bacówki Kazimierz Furconia.

Gospodarze Gminy Ochotnica Dolna przygotowali bogaty program nawiązujący do historii i tradycji pasterstwa w Karpatach ze szczególnym uwzględnieniem historii pasterstwa w Ochotnicy- źródła oscypka na terenach polskich. W sali Wiejskiego Ośrodka Kultury odbyła się konferencja poświęcona „Tradycji i kulturze wsi Ochotnica”, „Szlaku kultury wołoskie” i „Muzyce Karpat”. Wystąpiły zespoły regionalne z Dursztyna, z Ochotnicy Górnej i Dolnej oraz z Tylmanowej. Koncertowały orkiestry dęte z Łącka i Ochotnicy Dolnej. Imprezę przygotowali i koordynowali: Zdzisław Błachut, Jarosław Buczek i Krzysztof Dobrzyński.

Ważnym wydarzeniem kończącym pobyt redyku na terenie Gorców było spotkanie na Studzionkach w Ochotnicy Górnej. Na niewielkiej polanie przy kościółku wygłoszone zostały ciekawe referaty nawiązujące do kultury pasterskiej wygłoszone przez m.in. Franciszka Bachledę - Księdzularza, Piotra Kłapytę i Justynę Cząstkę – Kłapytę.

- Redyk Karpacki przebił barierę niemożliwości. Dzięki niemu możemy mówić o tym wszystkim z czym przez wiele lat nie mogliśmy się przebić, to znaczy o wielkiej roli pasterstwa w kulturze polskiej. Przywrócona zatem została wiara, że można o tym mówić i wspólnie się cieszyć i spotykać. Niewątpliwą zasługą Redyku jest to, że prawie w każdej miejscowości na jego szlaku odbywają się konferencje na tematy związane z pasterstwem w Karpatach. Mówimy o tym samym, tym samym językiem, posługujemy tymi samymi zwrotami – to łączy ludzi Karpat – mówił Franciszek Bachleda Księdzulorz.

Wydany został bardzo interesujący z licznymi artykułami i wspaniałymi zdjęciami album pt. Pasterstwo w Karpatach – Tradycja a współczesność. Szkice. Album został wydany w ramach projektu „Karpaty łączą- mechanizm konsultacji i współpracy dla wdrażania Konwencji Karpackiej”.

Czytelnik znajdzie w nim artykuły i opracowania naukowe m. in. Wołosi – nomadzi Balkanów, Piotra Kłapyta, Magia hal i połonin, Urszuli Janickiej – Krzywdy, czy Pasterstwo w Gorcach , Jarosława Buczka oraz, to ważna informacja także dla turystów,… Na szklaku wyrobów z mleka owczego, Edwarda Styrczuli-Maśniaka.

Przed bacami jeszcze długa droga do pokonania zanim dojdą do Bramy Morawskiej w Czechach. Za nimi już ponad 1000 kilometrów drogi, a przed nimi jeszcze niewiele ponad 300 kilometrów.

Utrudzeni, niewyspani, często na granicy ludzkiej wytrzymałości, idą krok po kroku realizując wytyczony cel – pokonanie szlaku na łuku Karpat, którym przez 5.wieków wędrowali Wołosi. To także pokonanie własnej słabości ludzkiej w ekstremalnych warunkach.

Ostanie dni upalnej pogody nie są ich sprzymierzeńcem. Żar lejący się z nieba utrudnia wędrówkę owcom i bacom. Jak tylko jest to możliwe bacowie wybierają zacienione miejsca dla ochłody i wykorzystują każdą nadarzającą się okazję do odpoczynku i popasu.

- To starodawna rasa owiec, przeważają owce młode. Nie idziemy na wyścigi, ale odpowiednim rytmem. Rano owce muszą się napaść później przejść odcinek szlaku, dostosowany do ich możliwości. Bywa często, że kierdel przychodzi na miejsce dawno już zakończonego spotkania organizowanego z tej okazji przez wójtów czy sołtysów gmin. Nic na to nie poradzimy. Muszę pochwalić sołtysów, którzy ze swojego zadania wywiązali się znakomicie. Bez nich trudno byłoby zorganizować tak duże przedsięwzięcie – mówi koordynator redyku od Piwnicznej do Spisza, Jarosław Buczek.
Na bacówce Kazimierza Furconia bacowie i owce mieli chwilę odpoczynku na zregenerowanie sił przed dalszą wędrówką w stronę Podhala i Zakopanego.

- Przywitaliśmy redyk tak dobrze, jak tylko umiemy. Kondycja pasterstwa w Polsce nie ma się ani dobrze, ani źle. Już przez ostatnie trzy lata utrzymuje się w normie. W Polsce w latach 80 – tych był około 6 mln owiec, teraz jest ich niecałe 200 tysięcy. To duży spadek pogłowia owiec. A jeszcze na dodatek Unia Europejska robi błąd wybierając z tego 50 tysięcy owiec. Poprzez Redyk Karpacki chcemy pokazać, żeby UE traktowała wszystkich równo, hodowców owiec i producentów wyrobów owczych. Jesteśmy jedną rodziną i będziemy się starać żeby nie zaginęła ta wielowiekowa tradycja pasterstwa w Karpatach. Redyk pokazał różnice występujące w hodowli owiec w krajach przez które szedł oraz stan zasobności ich mieszkańców. Na Ukrainie mówią, że jest bieda, u nas też tak mówią, ale ja tej biedy nie widzę. Bezrobotny pierwsze pyta ile zarobi a, nie co będzie robił. Na bacówce na pewno znajdzie pracę – mówi Kazimierz Furcon.

Dodaje, można jeszcze wiele poprawić, zwłaszcza w odrodzeniu się pastwisk, poprzez dopłaty do jednej owcy. Pasterstwo może stać się wówczas bardziej opłacalne, a jagnięcina nie byłaby tak droga jak jest teraz.
Chciałbym – mówi Furcoń – żeby w Polsce było 1 milion owiec, to nie będziemy narzekali na bezrobocie. Może nie dogonimy Australii, ale szanujmy to, co mamy u siebie.
Tekst Stanisław Zachwieja, zdjęcia Jacek Waruś, Stanisław Zachwieja
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama