Trzej podróżnicy z Polski w 57 dni przemierzyli ponad 3 tys 200 km Karpat

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

SZCZAWNICA. Trójka przyjaciół Krzysztof Mroszczak, Szymon Pietrowski i Wojciech Stolarczyk przemierzyła w rekordowym czasie 57 dni 3240 kilometrów Karpat i Dunaju siłą własnych mięśni, kajakiem, biegiem oraz marszem.

O wyprawie opowiedzieli na spotkaniu w Jazz Barze Dworku Gościnnego. Ich relacja z przebiegu wprawy obfitowała w wiele ciekawych i nierzadko mrożących krew w żyłach opowieści. Ogólnie nie mogli narzekać na pogodę, bo na 57 dni, tylko 10 było pochmurnych, albo z ulewnym deszczem czy gradem, który rozrywał im okrycia przeciwdeszczowe.

Chyba najtrudniej było im pokonać Karpaty w Rumuni. Tam turystyka w niczym nie przypomina tej rodzimej. Brak oznaczeń, a i mapy jakimi dysponowali – nastręczały im wiele trudności. Także kontakty z pogranicznikami rumuńskimi nie należały do miłych. Ale jakoś to znieśli i dziś mogą się cieszyć z osiągniętego sukcesu. Są pierwszymi w historii podróżnikami, którzy w tak krótkim czasie pokonali cały łuk Karpat.

- To miała być wakacyjna przygoda naszego życia, nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali trudności i że będzie tak ciężko - cieszymy się, że wszystko szczęśliwie się skończyło. Dziękujemy sponsorom, bo bez ich pomocy trudno było zorganizować wyprawę, a i także naszym rodzinom i przyjaciołom, którzy nas cały czas wspierali i dodawali wiary w powodzenie – mówili na spotkaniu w Jazz Barze uczestnicy wyprawy. Dodali, że o górach, jak na razie chcieliby nie myśleć.

Na pytanie, czy było warto – bez wahania odpowiedzieli, że warto–choć zdarzały się im momenty zwątpienia, ale o tym z sobą nie rozmawiali, bo wiara i determinacja, jaką mieli w sobie, nie pozwalała im na wycofanie się z zaplanowanego celu, i poznania własnych granic możliwości ciała i umysłu.

Na trasę wyruszyli 7 lipca z nowotarskiego rynku. W I etapie liczącym 485 km biegli polskimi, czeskimi i słowackimi Karpatami w stronę Bratysławy. Tę trasę pokonali w ciągu 9 dni. To miała być zaprawa przed czekającymi ich kolejnymi trudniejszymi etapami wyprawy. Płyniecie kajakiem po Dunaju uważali, że będzie ono odpoczynkiem. Nic bardziej mylnego. Dunaj sprawił im nieoczekiwanie dużo trudności. Bywały dni, kiedy myśleli, że płyną po morzu, bo w czasie silnego wiatru i padającego deszczu fale dochodziły do 1. metra wysokości. Dawały im się we znaki, przede wszystkim monotonia, odcinek prostego nurtu często liczył zazwyczaj 20 kilometrów, oraz wszechobecne komary. Cięły ich niemiłosiernie, nie było takiego miejsca, aby się od nich można było uwolnić. Nawet namiot nie chronił ich przed ich inwazją komarów. Kajakiem przepłynęli 920 km przez pięć krajów i trzy stolice europejskie. Ostatnim portem była Orszowa w Rumunii.

Stąd wyruszyli na najcięższy odcinek wyprawy do granicy z Ukrainą, pokonując tysiąc kilometrów w dwadzieścia dni. Ich trud wynagradzała im piękna panorama karpackich szczytów i ciągnące się kilometrami połoniny, przypominające polskie Bieszczady z licznymi stadami owiec. Chronili się w zbudowanych przed 50 laty schronach. Niektóry był nawet w dość dobrym stanie. Ale większość z nich nieremontowana popadła w ruinę.

Najgorsze były przewyższenia. Człowiek potrzebuje aklimatyzacji, na to nie było czasu. Musieli iść ciągle własnym tempem, aby zdążyć na czas do mety. Bo inaczej cały trud wyprawy poszedłby na marne. 16 sierpnia przekroczyli granicę rumuńsko – ukraińską . Tu pomyśleli, że są jakby u siebie w domu, bo i można było się już porozumieć z napotkanymi na szlaku mieszkańcami Ukrainy, którzy znali język polski.

Problemem był ciągły brak wody. W górach cieki wodne były rzadkością, a specjalne zejście w dolinę było zbyt wyczerpujące fizycznie i zabierało dużo czasu. Jedną noc przenocowali w dość mocno zrujnowanym schronisku górskim, najprawdopodobniej był to schronisko zbudowane przez powstałe 140 lat temu Polskie Towarzystwo Tatrzańskie.
Na Ukrainie napotkali grupę zmotoryzowanych Polaków, którzy, tak jak oni przemierzali łuk Karpat. Poczęstowali ich napojami, a „Kasztel” smakował im wyśmienicie.

Ten odcinek ukraińskiego łuku Karpat liczący 420 km przemierzyli w dziewięć dni. W ciągu kolejnych 7 dni wprawy pokonali polskie góry ze zdobyciem Rysów, a marsz zakończyli w Zakopanem przy Dworcu Tatrzańskim. Witani byli przez kapele góralska, rodziny i przyjaciół.

Paradoksem było, co rozbawiło podróżników, pomylenie trasy w okolicach Kacwina na Spiszu. Ale to już nie miało wpływu na zmieszczenie się w zaplanowanym limicie czasu.

W trakcie wyprawy zdobyte zostały najwyższe szczyty trzech państw: Rumuni, Ukrainy i Polski. Tym wyczynem uczestnicy Karpackiego Wyzwania zapisali się na kartach historii, jako najszybsi zdobywcy Łuku Karpat razem z dunajskim odcinkiem łączącym.

Tekst i zdjęcia z rzutnika Stanisław Zachwieja
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama