Arkadiusz Koćma: Największy sukces to moi ludzie

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Był koniec lat dziewięćdziesiątych. Mieszkańcy Skały koło Krakowa w długie, zimowe wieczory byli jak zwykle zimą odcięci od świata. Zaspy śnieżne na drodze z Krakowa do Skały, uczyniły to miasteczko najsłynniejszym w Małopolsce.

Wszystko zmieniło się gdy przy Placu Konstytucji otwarto niewielką wypożyczalnię płyt DVD i kaset z filmami, a potem kafejkę internetową. W długie, zimowe wieczory młodzi skalanie grali w gry komputerowe siedząc w kafejce do oporu. Starsi pożyczali filmy. To, że do Skały nie można dojechać z powodu zasp, naprawdę nikogo już nie obchodziło. Minęło osiemnaście lat i wiele się zmieniło oprócz właściciela. Szczupły, ciemnowłosy chłopak, który uprzejmie podawał kasety i płyty zatrudnia teraz ponad trzydzieści osób. Mimo, że osiągnął życiowy sukces, woda sodowa nie uderzyła mu do głowy.

Na pytania odpowiada bardzo rzeczowo i konkretnie. Wymarzony bohater wywiadu. Taki rozmówca zdarza się raz na stu. W końcu nie wytrzymuję i pytam: tak konkretnie odpowiada Pan na pytania, jak Pan to robi? „Ostatnio nic innego nie robię tyko mówię" - wyjaśnia tajemniczo.

W siedzibie firmy wiszą na ścianie cztery tablice. Każda z nich informuje, że firma realizuje inny projekt unijny. Pan Arkadiusz wymyślił firmę, która jest lokalnym operatorem telekomunikacyjnym i działa w całej Małopolsce. Na początki swojej działalności przecierała szlaki z legalnym oprogramowaniem także na Śląsku i Podkarpaciu. Teraz ze swoimi ludźmi buduje sieci światłowodowe w trzydziestu miejscowościach, dostarcza Internet, telewizję, a także umożliwia połączenia telekomunikacyjne.

Jak Pan do tego doszedł?

- Skończyłem szkołę ze specjalnością monter aparatury radiowo-telewizyjnej. Wtedy na rynku pojawiły się telewizory kolorowe. To był hit. Na Rubinach, które miały tę przypadłość, że lubiły się zapalić, ludzie uczyli się naprawiać telewizory. Po szkole chciałem zostać w zawodzie, więc pracowałem w sklepie z częściami elektronicznymi. Był tam serwis sprzętu komputerowego i RTV. Naprawialiśmy bardzo popularne wtedy komputery Commodore C64 i Amiga oraz pierwsze pecety. W pewnym momencie właściciel przeszedł na inny rodzaj działalności. Postawił nas przed trudnym wyborem - albo zostajemy z nim i zajmujemy się czymś zupełnie innym, albo kontynuujemy dotychczasową działalność na własną rękę. Postanowiliśmy zostać przy tym co lubimy.

Nie musieliście długo czekać aż interes się rozkręci?

-To prawda. Klienci sami zaczęli się do nas zgłaszać. Jako jedna z pierwszych firm przecieraliśmy szlaki dostarczając oryginalne oprogramowanie komputerowe oraz gry. Początkowo pomagała rodzina, później oferowaliśmy usługi o poziom wyżej niż kafejka intenetowa. Musiałem wtedy zatrudnić bardziej wykwalifikowaną kadrę. Zaczęli zgłaszać się do nas pracownicy z firm konkurencyjnych. Docenili nas. Ważna jest uczciwość. Bardzo ją cenię. Czasem przychodzi do nas młody człowiek i bez owiania w bawełnę przyznaje, że niewiele umie i chciałby się uczyć. Ma wtedy czas próbny. Wtedy się dociera i jeśli się sprawdzi zostaje.

Jaki jest największy atut pana firmy?

- Ludzie. Nie ma u nas konfliktów między pracownikami. Działamy w wielu kierunkach. Przejęliśmy pięciu małych operatorów telekomunikacyjnych, którzy przestali się rozwijać. Moim zdaniem nie wolno zatrzymywać się w miejscu.

To nie szaleństwo, udział aż w czterech projektach unijnych?

- Postanowiliśmy spróbować i dotrzeć tam gdzie dostęp do Internetu jest na niskim poziomie lub nie ma go w ogóle. Do tego były potrzebne pieniądze unijne. Bardzo ważna okazała się nasza współpraca z Krajową Izbą Komunikacji Ethernetowej i Inet Group. Bierzemy udział w konferencjach. wymieniamy doświadczenia. To bardzo dużo. Udział w projektach unijnych wiąże się także z licznymi kontrolami. Ostatnio, po kolejnej kontroli usłyszeliśmy: "nie ma żadnych uwag ". To miło słyszeć.

No dobrze ale - gdy projekty się skończą?

- Gdy skończymy budowę sieci światłowodowych zostaną klienci, o których będzie trzeba nadal dbać. Będziemy chcieli wciąż podnosić jakość naszej pracy. Jako pierwsza firma tego typu w Polsce przecieramy szlaki jeśli chodzi o współpracę z takimi kolosami jak energetyka czy telekomunikacja, polegającą na udostępnieniu dla potrzeb budowy sieci światłowodowej słupów energetycznych i kanalizacji teletechnicznej. Do niedawna nie istniały nawet umowy lub procedury regulujące kwestię współpracy potentatów energetycznych i telekomunikacyjnych z tak małymi firmami jak nasza.

Mam wrażenie, że jest pan pracoholikiem.

- Moja praca to moja pasja ale czy jestem pracoholikiem, niech ocenią inni. Przez te osiemnaście lat nauczyłem się cierpliwości, systematyczności i obowiązkowości. Zawsze staram się patrzeć pozytywnie. Nigdy nie martwię się na zapas. Wyleczyłem się z tego aby denerwować się na wyrost. Wyciszam negatywne emocje.

Kiedy pan odpoczywa?

- Raz w tygodniu rozgrywamy z pracownikami mecze piłki nożnej. W niedzielę chodzę na piesze wycieczki z rodziną.

Rozmawiała Anna Mączka
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama