Małopolska mlekiem i „winem” płynąca (zdjęcia)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Marek Górski dwadzieścia lat pracował w handlu. Od lat zajmował się kosmetykami. Powoli zbliżał się czas przejścia na emeryturę. Jak to bywa w naszym kraju na nie koniecznie wysoką.

Górski zauważył, że czasy złotego handlu detalicznego dawno się skończyły. Walkę o klienta rozpoczęli monopoliści, czyli wielkie koncerny proponujące swoje produkty za o wiele niższe ceny. Marek Górski postanowił zaryzykować.

To czego w Polsce brakuje to rodzime, dobre wino. Założył więc winnicę. Rolnicy z miejscowości, w której miał kawałek ziemi nie wierzyli, że jego przedsięwzięcie się powiedzie. Nieraz widział uśmieszki i żarty z jego pomysłu. W okolicy nie było żadnej winnicy. Postanowił przekonać niedowiarków, że polskie wina nie są gorsze. Sadził i wypróbowywał różne odmiany winorośli. Uczył się na swoich błędach, a w produkcji win korzystał z doświadczenia zawodowego. Nie na darmo jest przecież chemikiem.

Jego ciężka praca zaczęła przynosić efekty. Minęło dziesięć lat odkąd oddał się swojej winiarskiej pasji. Do jego winnicy przyjeżdżają wielbiciele endoturystyki. Smakują wina, oglądają winorośle. Marek Górski mówi, że klimat polski sprzyja sadzeniu winorośli. Chwali się, że rosną u niego odmiany, które są przystosowane do polskich warunków, są odporne na niskie temperatury i nie przemarzają. Nie bez powodu jego wina zostały docenione na wielu międzynarodowych targach zdobywając medale. Górski nie jest typowym człowiekiem sukcesu. Dzieli się swoją wiedzą z sąsiadami. Miłość do uprawy winorośli zaszczepił już u dwóch znajomych w okolicy.

Dzięki pasji i doświadczeniu miłośników w Małopolsce jest już kilka dobrych winnic. - To zajęcie daje mi dużo relaksu i mniej stresu niż praca w handlu. Warto było podjąć ryzyko - mówi zadowolony pasjonat.

Tekst i zdj. Anna Mączka
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama