Polskie jabłka górą!

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Każdy dzień Sławek Adamek z Nowej Wsi zaczyna dwadzieścia po piątej. Wypija herbatę i idzie do sadu. Żyje tak od ponad dwudziestu lat. Mówi, że jest szczęśliwy bo robi to co kocha. Jest sadownikiem i nie boi się owocowej wojny.

W jego sadzie widziałam olbrzymie grusze bery, które dojrzeją dopiero wczesną jesienią. Jednak królem owoców w siedmiohektarowym sadzie są jabłka. Mówi, że te produkcja jabłek jest najbardziej opłacalna. Gwarantują ciągłość sprzedaży.

Sławek wylicza odmiany. Brzmią obco, nie mogę żadnej spamiętać.

- Nie boi się Pan plajty? Przecież jest embargo z Rosją - pytam młodego sadownika.
- Trzeba liczyć się z tym, że ceny mogą być niższe, ale popyt na nasze owoce wśród polskich klientów raczej się nie zmniejszy - podsumowuje gospodarz.

Sławek pięć lat temu przejął gospodarstwo od taty, który zaopiekował się sadem po śmierci swojego ojca. Pan Andrzej był marynarzem. Gdy zmarł jego tata bez wahania zajął się sadem. Miłość do gospodarki i sadownictwa zaszczepił u swojego syna Sławomira. Adamkowie od lat mają swoich jabłkowych klientów. Dwa razy w tygodniu sprzedają jabłka na miejscowym targu w Skale i dwa razy objeżdżają sklepy krakowskie ze zdrową żywnością zostawiając w nich swoje owoce.

Nawet w dni wolne od pracy pod ich dom podjeżdżają złaknieni jabłek przybysze. Nie dowierzam, że Adamkowie nie boją się owocowej wojny. Sadownicy od lat są zaprawieni w bojach. Te jabłuszka, których nie uda się sprzedać przerabiają na pyszne dwudziestolitrowe soki. Tak trzymać!

Tekst i zdj. Anna Mączka
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama