10 miesięcy więzienia dla zwyrodnialców z Orawy

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

10 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności, 2 tys. zł nawiązki na rzecz towarzystw opieki nad zwierzętami oraz pokrycie kosztów sądowych - tak brzmi wyrok Sądu Rejonowego w Nowym Targu wobec zwyrodnialców z Lipnicy Małej, którzy 7 listopada ub. r. urwali głowę psu.

Piotr K., który po pijanemu prowadził samochód, do którego za szyję, linką holowniczą, przywiązane było zwierzę, dostał dodatkowo 4 miesiące (kara łączna - 12 miesięcy) i zakaz prowadzenia pojazdów przez pięć lat.

- To, co zrobiliście, było bardzo złe, ten czyn cechuje bezsensowne, bezmyślne okrucieństwo - mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Aleksander Jędryka. - Żebyście mogli zrozumieć sens tego, czego się dopuściliście, musicie karę odczuć na własnej skórze, dlatego sąd orzekł karę pozbawienia wolności, nie zawieszając jej wykonania. Sędzia podkreślał, że cała trójka winna jest w równym stopniu - zarówno Piotr K., który prowadził samochód wlokąc za nim zwierzę, jak Wojciech B. - właściciel suki rasy husky, którą w lecie zabrał z nowotarskiego schroniska, oraz Krzysztof T., który przywiązał psa do opla vectry. Uzasadniając dodatkowo wysoką karę dla kierowcy za jazdę pod wpływem alkoholu, sędzia Jedryka podkreślał, że oskarżony, swoim postępowaniem wykazał, iż dyskwalifikuje się zupełnie jako kierowca, skoro pojazdu używa w celu okrutnego mordowania zwierząt.

W dalszej części uzasadnienia wyroku, sędzia wyjaśniał, dlaczego wymierzył karę 10 miesięcy, podczas gdy ustawodawca przewidział za nią do 2 lat więzienia. - Przy całym szacunku dla świata zwierzęcego, a jednocześnie przy całym uczuciu negacji do czynu, którego dopuścili się oskarżeni, to jednak życie ludzkie ma wartość większą od życia zwierząt - mówił. - Miarkując karę w wysokości 10 miesięcy pozbawienia wolności, sąd musiał rozważyć nie tylko wzgląd na społeczne oddziaływanie kary i głosy, domagające się jej najwyższego wymiaru, ale również wziąć pod uwagę inne okoliczności, w tym społeczną szkodliwość czynu i jego okoliczności. Sąd uwzględnił, że jest to przypadek jednorazowego znęcania się nad zwierzęciem. W jego ocenie, ta maksymalna kara, określona przez ustawodawcę, winna dotyczyć przypadków masowego uśmiercania zwierząt.

Na dzisiejszej rozprawie zaroiło się od ogólnopolskich mediów. Nie dziwota, sprawa bestialskiego zabicia psa wywołała oburzenie nie tylko w kraju, ale i za granicą. W samym Internecie, pod petycją o surowe ukaranie sprawców, podpisało się prawie 100 tysięcy osób, kolejne tysiące zebrały towarzystwa opieki nad zwierzętami.

Solidarności między zasiadającymi na ławie oskarżonych dziś nie było, a w trakcie przewodu sądowego okazało się, że nie było jej już od samego momentu zdarzenia. W samochodzie, w chwili zatrzymania sprawców, była dziewczyna kierowcy opla, Piotra K. Jej pierwsze zeznania, złożone na policji, wskazywały jako kierowcę Krzysztofa T. Dopiero później zostały odwołane, dziewczyna przyznała, że chciała chronić przyjaciela, który zapowiedział, że popełni samobójstwo, jeśli wyda się, że to on prowadził. Kolejne próby obciążania się odpowiedzialnością miały miejsce podczas dzisiejszej rozprawy. Z odczytanych zeznań Krzysztofa T. wynikało, że to właściciel psa chciał się pozbyć zwierzęcia. Usłyszał za to od Wojciecha B., co nie uszło uwadze dziennikarzy, słowa: „ty ku... je…”. Umniejszyć swoją winę kosztem właściciela psa starał się również Piotr K., którego dziewczyna w swoich zeznaniach starała się go wszelkimi sposobami wybielać. - Karolina kłamie - twierdził kategorycznie Wojciech B., który przez całą rozprawę tłumaczył się tym, że w chwili zdarzenia był kompletnie pijany, nie przyznawał się do winy i prosił o uniewinnienie. Jego koledzy natomiast trzymali się wersji, że nie zamierzali zabić zwierzęcia, że miał to być żart, którego konsekwencji żałują. Żaden z trzech oskarżonych nie okazał się jednak dla sądu przekonujący.

Podczas rozprawy, śledzonej przez dziennikarzy, Krzysztof T. i Piotr K. wyrazili zgodę na pokazanie swojego wizerunku, odmówił jej natomiast Wojciech B., doprowadzony przez policjantów z aresztu. Przypomnijmy, kilka dni po sprawie z psem, ta sama trójka lipniczan ukradła dwa samochody, a Piotr B. spalił jeden z nich. Zatrzymany po tym przestępstwie, został tymczasowo aresztowany.

Dzisiejszy wyrok nie jest prawomocny, stronom przysługuje apelacja do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. Skazana dziś trójka nie odpowiedziała dziennikarzom, czy ją złoży. Zapowiedziała ją natomiast mecenas Dorota Dąbrowska z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, która, obok innych przedstawicieli TOnZ z Nowego Targu i Zakopanego, występowała obok prokurator Urszuli Luberdy jako oskarżyciel posiłkowy.

p/

źródło: podhale24.pl

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama