VIII Bieg Podhalański w Nowym Targu (foto)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

NOWY TARG. W tegorocznej edycji Biegu Podhalańskiego wzięło udział ponad 600 narciarzy. Rywalizowano na trzech dystansach - 5, 15 i 30 km.

Fizjolodzy i badacze zgodnie twierdzą, że narciarstwo biegowe jest jednym z najlepszych sportów, które może uprawiać każdy i przekonują: „To „coś”, co jest w biegówkach, to przede wszystkim uniwersalność i poczucie wolności”.

Biegówki nie oferują takich prędkości i sił odśrodkowych jak narciarstwo zjazdowe. Nie wyzwalają tyle adrenaliny, ale… Kiedy spytamy kogoś, kto jeździ na biegówkach, czy nie brak mu tej prędkości i emocji, to nam zaprzeczy. Wbrew pozorom emocje na nartach biegowych są dosyć spore, ponieważ wybicie narty powoduje, iż mamy wrażenie, że one prawie same jadą, a praca wszystkich mięśni nadaje jeździe wybitnie sportowy charakter.

- Muszę przyznać, że będąc młodym byłem leniwy. Samochód, krzesło w biurze i fotel przed telewizorem, sprawiły, że kilogramów przybywało, a serce nie pracowało tak jak powinno. Co to znaczy zdrowy tryb życia przekonałem się, gdy zdrowie zaczęło się kruszyć. Lekarze radzili więcej ruchu na świeżym powietrzu. Nieśmiało zacząłem biegać. Ale co robić zimą? Kumpel zabrał mnie na biegówki. Pierwsze uczucie było sceptyczne. Przecież do tej pory żadnych desek nie miałem na nogach. Jak ja się na tym utrzymam, jak się będę poruszał? Te myśli nie dawały mi spokoju. Ale okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Rozpocząłem od spacerów na śladówkach, a z każdą wyprawą na biegówkach czułem się pewniej. Potem namówiono mnie, by spróbować sił w Biegu Podhalańskim. I tak się zaczęło. Dzisiaj będę po raz czwarty startował. Może byłoby więcej tych biegów, ale pogoda nie każdego roku jest dla nas łaskawa. Pytasz pan o wynik? Nie o to chodzi. Pokonać dystans, to jest satysfakcja – mówi pan Ryszard.

- Na biegówkach można zarówno człapać w wolnym tempie, nie mając żadnej kondycji, jak i ścigać się krokiem klasycznym lub łyżwowym. Jest to mało urazowy sport, mało obciążają stawy, a zarazem podczas biegu pracują wszystkie mięśnie, więc sprzyja równomiernemu ich rozwojowi. Świetnie także wyrabia kondycję i spala olbrzymią liczbę kalorii. To sport dla ludzi w każdym praktycznie wieku, bo na najkrótszych, metrowych nartach, mogą jeździć już przedszkolaki – te słowa Lesława Wesoła wypowiedziane w ubiegłym roku, podczas zawodów w Białce Tatrzańskiej, przypomniały mi się, gdy zobaczyłem młodych i starych, wysportowanych i typowych amatorów podczas VIII Biegu Podhalańskiego.

- Biegi stają się coraz popularniejsze. Entuzjastów biegania na nartach przybywa z roku na rok – twierdzi Stanisław Mrowca, pierwszy trener Justyny Kowalczyk.

- Justyna wzięła udział w I Biegu Podhalańskim – przypomina Adam Dudek, który prowadzi prawdziwą kronikę biegu. Wycinki, wyniki, protokoły, sędziowie, wszystko w opasłym tomie. Jest żywą historią biegu. Od początku jego istnienia był sędzią głównym, osobą chyba najważniejszą w tym wielkim przedsięwzięciu. - Justyna rywalizowała wspólnie z mężczyznami w kategorii „open” i zajęła czwarte miejsce. Pokonała trasę w ciut ponad 2 godziny. Natomiast wśród kobiet nie miała sobie równych – dodaje.

Mało jednak kto wie, że to w jego głowie zrodził się pomysł Biegu Podhalańskiego. Nie tego obecnego, ale tego, który rozgrywany był w latach 80- tych. Odbyły się wtedy tylko dwie edycje.

- Start zaczynał się na Długiej Polanie – wspomina. – Narciarze potokiem biegli aż do Cyrwusówki. Trzy pętle po 6 lub 6,5 km. Dystans wynosił 20 km. W pierwszych zawodach triumfował były prezes Związku Podhalan, Józef Staszel. Pamiętam jak dziś jego finisz w białej góralskiej koszuli, ceprowskich spodniach i z dużym smarem u nosa, bo tak był wyczerpany. Moja inicjatywa padła, bo zabrakło chętnych do organizacji, a głównie sponsorów.

Dopiero w 2003 roku działacze z obecną dyrektor biegu Jadwigą Guzik zmobilizowali się i 2004 roku odbył się I Bieg Podhalański im. Jana Pawła II.

- Od tego momentu dzisiaj jest ósma edycja – mówi Adam Dudek. - Tylko tyle, bo nie zawsze zima pozwalała na zorganizowanie biegu. Wielokrotnie przekładano termin jego rozpoczęcia, albo odwoływano. Trasa pierwszego historycznego biegu rozpoczynała się w Gliczarowie Górnym. Biegano wokół Boru i rezerwatu na Czerwiennym, wzdłuż koryta Biały Dunajec z Szaflar na metę, która usytuowana była na nowotarskim lotnisku. Pierwszym zwycięzcą został Słowak Ivan Batory, który jako jedyny pokonał dystans 40 km poniżej dwóch godzin. Dopiero później został odwrócony kierunek biegu, żeby było bezpieczniej i łatwiej, bo uczestnicy narzekali na podbieg w okolicach Ranczo – Lotu. W pierwszych biegach nie było ograniczeń czasowych, dlatego zawodnicy do mety przybiegali 2 a nawet 3 godziny za najlepszymi. Wiele było zabawnych historii związanych z biegiem. Nie wszyscy bowiem przyjeżdżali, by zrobić wynik. Były panie ze Szczecina, które na biegówkach postanowiły zachwycać się górskim krajobrazem, a zarazem się opalić, bo pogoda w pierwszych biegach była wymarzona, jak dzisiaj. Z kolei były hokeista Podhala, Zbigniew Fryźlewicz, obecnie mieszkający we Włoszech, postanowił ostatnie pięć metrów przebiec…tyłem. Ukarany został przez sędziów za niesportowe zachowanie i musiał się wrócić i te ostatnie metry pokonać w myśl regulaminu. W pierwszych edycjach współorganizatorami Biegu było miasto Nowy Targ i Zakopane oraz gminy Poronin, Biały Dunajec i Szaflary. Partycypowały finansowo i zabezpieczali trasy na terenie swoich gmin Nagrody były pieniężne, dość wysokie.

W ubiegłym roku zima nie była łaskawa dla narciarzy. Biegu nie było W tym roku warunki śniegowe dopisały i do imprezy zgłosiło się 607 narciarzy – 157 kobiet i 450 mężczyzn. Rywalizowano na trzech dystansach - 5, 15 i 30 km.

Stefan Leśniowski, zdj. Michał Adamowski
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama