Hokej. Rzeczywistości nie zafałszowali

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

13 lat polscy hokeiści czekają na awans do hokejowej elity i jeszcze poczekamy. Czyżby „13” okazała się pechowa? To nie ma nic wspólnego z gusłami, to rzeczywistość polskiego hokeja. Gdybyśmy awansowali, mówilibyśmy o cudzie nad Wisłą. Do cudu nie doszło i nie został zafałszowany obraz dyscypliny.

- Ewentualny awans trochę zafałszowałby obraz polskiego hokeja, którego sytuacja jest średnia. Trzeba powiedzieć wprost - nie mamy systemu funkcjonowania tej dyscypliny na miarę elity. Od wielu lat jesteśmy w lekkim dołku. To jednak pokazuje, jak waleczni są nasi zawodnicy – to opinia Mariusza Czerkawskiego.

Nie da się ukryć, że byliśmy blisko upragnionego awansu. Awans byłby wynikiem ponad stan polskich możliwości. Końcowy układ tabeli jest sprawiedliwy i czytelny. Kazachstan niewątpliwie to inny hokejowy świata, nawet dla drugich Węgrów. A ci zdecydowanie byli lepsi od nas w bezpośredniej konfrontacji.

Biało –czerwoni jednak zaimponowali walecznością w turnieju. Wykonali plan, a więc utrzymanie się na zapleczu Elity. To dużo.

–Takie zakończenie turnieju wziąłbym w ciemno przed jego rozpoczęciem. Nie przypuszczałem, że w ostaniem meczu staniemy przed szansą wygrania Elity – przyznał selekcjoner polskiej reprezentacji, Jacek Płachta.

Trzecie miejsce w Dywizji IA to spore osiągnięcie, zaważywszy, że byliśmy w tym gronie beniaminkiem. W 2011 roku spadliśmy do trzeciej ligi. Rok temu Polacy w końcu zdołali wyrwać się z hokejowej trzeciej ligi Wcześniej przez lata musieli grać z przeciętnymi i egzotycznymi zespołami. I to było widać na tle zespołów, które w tym towarzystwie grają od lat, a nawet są windą między Elitą i Dywizją IA. Ze wszystkich uczestników turnieju byliśmy najniżej w rankingu IIHF.

Wiemy też z jakimi kłopotami borykają się kluby. Jakie konflikty targają klubowych działaczy z centralą. Związek jest zadłużony, część klubów ma problemy z płatnościami, a młodzież na poważnie szkoli się raptem w kilku klubach. Te wolą kupować przeciętnych obcokrajowców, niż posiłkować się swoim graczami. Utalentowanym juniorom zamykają drzwi przed nosem do pełnego zaistnienia w ekstraklasie. Czy winni są temu klubowi działacze? Ależ skąd. Jeśli klub znalazł sponsora, to jest rzeczą naturalną, że chce osiągnąć sukces. Przecież po to się rywalizuje, by być na samym szczycie. A sukces, to poszukiwanie lepszych graczy, według ich, niż się ma. Więc nie potępiajmy Sanoka, bo on najbardziej zbierał cięgi, że postępował tak, a nie inaczej. Kto daje pieniądze, ten wymaga. Winę za taki stan ponosi Związek, bo to on ustala reguły gry, a działacze klubowi je wykorzystają. Wszystko zgodnie z literą prawa. To Związek ustalił, że tylu i tylu obcokrajowców może grać w drużynie. To centrala powinna dbać stan polskiego hokeja. „Obcy” nie zgrają dla orzełka.

W takiej atmosferze walki, groźby strajków, trzecie miejsce na zapleczu jest ogromnym sukcesem zawodników, ich waleczności, nadrabiania ambicją braków w technice.

- Nasz hokej wygląda, jak wygląda... Przede wszystkim trzeba zacząć szkolić młodzież i na niej opierać przyszłość. My zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy – powiedział Mateusz Rompkowski, a powtarzał to Leszek Laszkiewicz, który zakończył reprezentacyjną karierę.

Można rzec, że sportowo wypadliśmy zdecydowanie lepiej niż… organizacyjnie. Nawet Mariusz Czerkawski w trakcie czempionatu przyznał: - Obyśmy lepiej skończyli te mistrzostwa, niż je promocyjnie zaczęliśmy.

Ale problemy promocyjne i organizacyjne to już inny temat, na oddzielne opowiadanie.

Stefan Leśniowski

źródło: SportowePodhale

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama