Unihokej. Dwa oblicza mistrzyń

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

NOWY TARG. Unihokejowe mistrzynie kraju pokazały w weekend dwa oblicza. W sobotę to złe, którego nie chcielibyśmy oglądać i nazajutrz prawdziwych czempionek, które zmiotły z parkietu beniaminka.

Chyba nikt nie przypuszczał, że mistrz w inauguracyjnym spotkaniu ekstraklasy będzie męczył się z beniaminkiem. Przed meczem raczej panowały optymistyczne nastroje, a niektórzy przyjmowali zakłady na dwucyfrowy rezultat. Tymczasem nowotarżanki grały – jak to określiła jedna z zawodniczek – padlinę. Podania nie dochodziły adresatów, a jeśli już, to piłeczka odskakiwała od kija i przechwytywały ją rywalki. Oddawały też sygnalizowane strzały i większość była blokowana lub padała łupem bramkarki.

Dopiero w trzeciej tercji przez moment gospodynie zagrały na miarę mistrza, ale wtedy – jak na złość – marnowały nieprawdopodobne sytuacje. Zwycięskiego gola zdobyła kapitan S. Lech w 50 minucie, z kontrataku. Mimo sporej przewagi w końcówce zwycięstwa już nie powiększyły.

- Jeśli ktoś nie ma głowy, to walczy nie tylko z przeciwnikiem, ale także z sobą – skwitował występ swoich podopiecznych trener Jacek Michalski. – Pięć minut dobrej gry okazało się za mało. Ciągle powtarzam „grajcie piłką”, ale wszystko robią odwrotnie.

W rewanżu mistrzynie pokazały złość. Nie było lekceważenia przeciwniczek. Od pierwszego gwizdka skupione i skuteczne. Po 20 minutach prowadziły 6:1, a bramkę przyjezdne zdobyły przy stanie 5:0. Losy spotkania zostały praktycznie rozstrzygnięte.

- Gra była bardziej zaplanowana, taka jaką chcę, żeby zespół grał – twierdzi Jacek Michalski. – Zdecydowanie więcej graliśmy piłeczką, trzymaliśmy ją, nie oddawaliśmy przeciwnikowi.

MMKS Podhale Nowy Targ – Ambra Ożarów 3:2 (1:1, 1:1, 1:0) i 12:2 (6:1, 3:0, 3:1)
Stefan Leśniowski

źródło: SportowePodhale

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama