III liga piłki nożnej: Miłe złego początki

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

- Super rozpoczęliśmy spotkanie. Później w 60 sekund straciliśmy dwa gole i byliśmy podłamani, a dobiła nas trzecia bramka. Nie mieliśmy nic do stracenia w drugiej połowie, ale piłka dzisiaj nas nie słuchała – powiedział kapitan NKP, Sebastian Świerzbiński.

Dla jego zespołu początek był wymarzony. Gol w karnego w 3 minucie, chwilę później Pająk ulokował piłkę pod poprzeczką, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej. Kto wie jak potoczyłyby się losy, gdy gospodarze prowadzili 2:0. Potwierdził to trener gości.

– Wynik mógł równie dobrze w drugą stronę. Cabaj wybronił piłkę na 2:0, a potem gospodarze zdobyli bramkę ze spalonego. Różnie mogło być przy stanie 2:0 – potakiwał trener Garbarni, Mirosław Hajdo. – Źle weszliśmy w mecz, po błędzie obrońcy sprokurowaliśmy karnego. Zdołaliśmy się jednak pozbierać.

Przyjezdni w odstępie 35 sekund zdobyli dwa gole. – Przy pierwszej nas rozklepali. Nie mieliśmy nic do powiedzenia. Przy drugiej zabrakło komunikacji – tłumaczy Sebastian Świerzbiński.

Krakowianie poszli za ciosem i jeszcze przed przerwą dorzucili trzecią zdobycz. Tym razem z jedenastki, po zagraniu ręką w polu karnym. Mogli jeszcze zdobyć jedną, a dokładnie Serafin, który z ponad 40 metrów był bliski przelobowania Różalskiego.

W drugiej połowie akcji godnych odnotowania nie było zbyt wiele. Podhale „próbowało” atakować, ale goście świetnie grali w defensywie. Mając pewny rezultat nie za bardzo angażowali się w akcje ofensywne. Niemniej piłkarsko byli zdecydowanie lepsi i dorzucili czwartego gola.

NKP Podhale – Garbarnia Kraków 1:4 (1:3)
Stefan Leśniowski

źródło: SportowePodhale

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama