Feta pod Wawelem. Cracovia mistrzem!
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
Cracovia pokonała 2:1 GKS Tychy w siódmym meczu finałowym i sięgnęła po mistrzostwo kraju. W nagrodę zagrają w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów.
To był niezwykle dramatyczny spektakl, w którym było wszystko co prawdziwy entuzjasta hokeja uwielbia. Duże tempo, sporo pięknych akcji, a przede wszystkim walka o każdy skrawek lodowiska. Nie było żadnej taryfy ulgowej, jak trzeba było to zawodnicy przyjmowali mocne strzały na ciało. To mogło się podobać, a do tego dramaturgia, która trzymała widownię w niepewności niemal do ostatniej sekundy.W tyskiej ekipie obowiązywała zasada: wszystkie ręce na pokład i dlatego trener Jirzi Szejba zdecydował się na pokerową zagrywkę. Bowiem wcześniej mówiło się, że obrońca Sokół z powodu urazu pachwiny już w tym sezonie wystąpi. Ku zdumieniu wszystkich pojawił się na rozgrzewce i wystąpił. Rudolf Rohaczek hołduje zasadzie, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Poza kadrą pozostał tylko Guzik.
Początkowo inicjatywa należała do gości, ale gola zdobyli gospodarze. Kucewicz wykorzystał, że Żigardy był zasłonięty i niewiele się namyślając strzelił, krążek wpadł obok zupełnie zdezorientowanego golkipera. W 18 min Dziubiński przejął bezpański krążek i znalazł się w sytuacji sam na sam, ale przestrzelił.
- To był bardzo ważny moment. Musimy teraz nie popełniać błędów i próbować utrzymać prowadzenie - mówił Patryk Wajda, hokeista Cracovii.
W 35 min Tychy dostały potężny cios. Vitek, bohater piątej potyczki, podawał za bramkę, krążek niefortunnie odbił się od bandy, przejął go Szinagl i nie miał kłopotu ze zdobyciem drugiego gola.
- Nie mamy dziś szczęścia pod bramką Cracovii. W pierwszej tercji mieliśmy pustą bramką, w drugiej też znakomitą okazję. Na szczęście w hokeju są trzy części i mam nadzieje, że odwrócimy losy meczu - mówił przed kamerami TVP Michał Kotlorz, kapitan GKS.
- Cracovia gra mądrze i zasłużenie prowadzi 2:0. GKS nie potrafi znaleźć rytmu - stwierdził Jacek Płachta, selekcjoner reprezentacji Polski.
Na początku trzeciej tercji Łopuski wykorzystał okres gry w przewadze i zdobył kontaktową bramkę. Tyszanie dostali wiatr w żagle i mocno przycisnęli. Były momenty, że krakowianie rozpaczliwie się bronili, wybijając krążek byle dalej z własnej strefy. Gospodarze ofiarnie się bronili, rzucali się na każdy krążek. Świetnie spisywał się Radziszewski w bramce.
- Szacunek dla moich zawodników. To był nasz 14 mecz w play-off. Bardzo się cieszę. To jest wspaniały prezent na moje 53 urodziny, które wczoraj obchodziłem. Jak mi w piątek zawodnicy składali urodzinowe życzenia, prosiłem, by poczekali do soboty - mówił tuż po zakończeniu spotkania Rudolf Rohaczek, trener „Pasów”.
– W finale gra się już tylko charakterem. Wszystko jest w głowie – powiedział Damian Kapica
Cracovia – GKS Tychy 2:1 (1:0, 1:0, 0:1)
Stan rywalizacji: 4:3.
1:0 Kucewicz – Drzewiecki (13:28)
2:0 Szinagl (34:13)
2:1 Łopuski – Kolusz (41:12, w przewadze)
Cracovia: Radziszewski; Noworyta – Novajovsky, Kruczek – Maciejewski, Dutka – Wajda, Dąbkowski – Turoń; Szinagl – Svitana – Urbanowicz, Kapica – Słaboń – Dziubiński, Bożko – Kucewicz – Drzewiecki, Domogała – Wróbel – Kisielewski. Trener Rudolf Rohaczek.
Tychy: Żigardy; Kolarz – Ciura, Pociecha – Sokół, Bryk – Kotlorz, Gazda; Woźnica – Rzeszutko – Bagiński, Vozdecky – Komorski – Vitek, Jeziorski – Witecki – Łopuski, Kogut – Galant – Kolusz, Bepierszcz. Trener Jirzi Szejba.
Stefan Leśniowski / fot. Joanna Maczugowska
Więcej na temat
komentarze
reklama