Hat-trick Malasińskiego

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Wspaniały wieczór w Spodku! Polacy zagrali fantastycznie i sprawili sensację, wygrywając z faworyzowaną Słowenią aż 4:1, a w głównych rolach wystąpili nowotarżanie!

Trener Jacek Płachta wrócił do ustawienia z meczów sparingowych. W pierwszej formacji zagrali Wronka i Malasiński na skrzydłach a dowodził nimi Zapała. Ta formacja tchnęła ducha w biało –czerwonych. Zagrała fantastyczne spotkanie. Gdy ona przebywała na tafli pod bramką przeciwnika dzwoniono na alarm. Malasiński ustrzelił hat- tricka, dwie kapitalne asysty zaliczył Wronka. Nie można też było nie zauważyć świetnej gry Dziubińskiego, ale tan zawsze był walczakiem. Kolejnym bohaterem był Radziszewski.

Polacy zagrali najlepsze 20 minut na turnieju w Katowicach. Wynik mógłby być lepszy, ale Polacy po serii kar stracili rytm gry. Bohaterem pierwszej tercji był Wajda, który ofiarną interwencją zatrzymał strzał rywali, ale prawdopodobnie ma połamaną szczękę. Krążek uderzył go w twarz.

Za sprawą Malasińskiego objęliśmy prowadzenie. Świetnie zasłonił słoweńskiego bramkarza, zmienił lot krążka uderzony przez Dronię i skierował go do bramki rywali. Słoweńcy szybko wyrównali, wykorzystali Bagińskiego 2-minutowa odsiadkę. Kruczek zaspał i Jeglić trafił do pustej bramki. Problemem jest wielka ilość kar - w pierwszej tercji było ich aż cztery. A wtedy Polacy ograniczają się do rozpaczliwej obrony.

- Jest dobrze. W przeciwieństwie do poprzednich meczów, zaatakowali wyżej, nie zostawiali rywalom miejsca, nie pozwalali się im rozjechać i od razu są efekty. Przestańmy łapać kary, a będzie dobrze - ocenił w przerwie Wojciech Tkacz.

Druga zaczęła się od kary Borzęckiego, ale potem była symfonia na kije i krążek w wykonaniu biało- czerwonych. Sygnal do zmiany scenariusza dał Wronka, który był siłą napędowa naszego zespołu w ofensywie. Najpierw uderzył z dystansu, słoweński bramkarz odbił krążek, ale do niego dopadł Łopuski. Strzelił z niezwykle ostrego kąta, ale jak precyzyjnie! Fantastyczny gol! Potem „Goldi” zagrał jak największe gwiazdy hokeja. Nawinął rywala, zaczekał nas ruch obrońcy i bramkarza, a potem idealnie obsłużył Malasińskiego, a ten trafił do pustej siatki! W 35 minucie mogło być 4:1. Wronka wyłożył Malasińskiemu, ten już zapewne czuł swojego hat-tricka, ale został zablokowany. Ale co się odwlecze… Zapała przeprowadził indywidualna akcję zakończył strzałem z półobrotu, ale niecelnym. Krążek pod bandą przechwycił Pociecha, wystrzelił, krążek znalazł się na łopatce kija Malasińskiego i ten w setnym występie zdobył hat – tricka. To była wymarzona tercja.

- W pierwszej tercji mało graliśmy w komplecie. W drugiej pokazaliśmy, ze potrafimy grać. Jesteśmy w rytmie, ale nie możemy odpuścić, bo Słowenia to mocny rywal. Byliśmy świadomi, że pierwsze dwa mecze zagraliśmy słabo. Chcieliśmy udowodnić sobie i kibicom, że stać nas na pokaz dobrego hokeja - przyznał w przerwie jeden z głównych bohaterów Patryk Wronka.

W trzeciej tercji Polacy grali bardzo konsekwentnie w obronie. Rywale starali się zamknąć nas w tercji, jednak Radziszewski bardzo dobrze bronił.

Polska – Słowenia 4:1 (1:1, 3:0, 0:0)
1:0 Malasiński – Dronia (3:54)
1:1 Jeglić – Sabolić – Kavacević (6:50 w przewadze)
2:1 Łopuski – Wronka (23:48 w przewadze)
3:1 Malasiński- Wronka – Bryk (27:39)
4:1 Malasiński – Pociecha (38:09)
Polska: Radziszewski – Borzecki, Bychawski, Wronka, Zapała, Malasiński – Kruczek, Dronia, Chmielewski, Pasiut, Łopuski – Wajda, Bryk, Urbanowicz, Dziubiński, Kolusz – Kotlorz, Pociecha, Bagiński, Galant, Bepierszcz. Trener Jacek Płachta.

Stefan Leśniowski

źródło: SportowePodhale

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama