Kardiolodzy alarmują: "zawały znowu zaczną zabijać ludzi", a pacjenci dodają: "chcemy żyć"
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
NOWY TARG. "To będzie podział na pacjentów biednych i bogatych, zwiększenie kolejek, nierówny dostęp do świadczeń" - tak komentują lekarze i specjaliści decyzję dotyczącą zmniejszenia o ponad jedną trzecią taryfy niektórych świadczeń gwarantowanych w ramach leczenia szpitalnego w zakresie kardiologii inwazyjnej i elektrofizjologii oraz kompleksowej opieki nad pacjentem po zawale serca.
Dziś w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym zorganizowana została konferencja prasowa z udziałem lekarzy Centrum Kardiologii Inwazyjnej Elektroterapii i Angiologii Intercard w Nowym Targu oraz pacjentów. Spotkanie przebiegało pod hasłem "Drastyczne obniżki już od 1 lipca 2016 - co dalej z polską kardiologią, co dalej z naszymi pacjentami?".Od kilku tygodni kardiolodzy tłumaczą pacjentom, jak negatywnie zmieni się ich sytuacja i system leczenia chorób serca i naczyń po 1 lipca br.
Tempo zmian
Pod koniec kwietnia Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji opublikowała nowe niższe nawet o 60% - projekty taryf w odniesieniu do wybranych świadczeń gwarantowanych w ramach leczenia szpitalnego w zakresie kardiologii inwazyjnej i elektrofizjologii oraz kompleksowej opieki nad pacjentem po zawale serca.
Na początku tego miesiąca kardiolodzy przekazali do AOTMiT dane z wielu ośrodków w Polsce, które powinny być podstawą do wyceny procedur kardiologicznych w Polsce. Tego samego dnia AOTMiT opublikował propozycje podwyższenia taryf dla kardiologii zachowawczej, która zdaniem ekspertów nie jest skuteczną metodą leczenia pacjentów z chorobami serca i naczyń.
10 czerwca br. NFZ opublikował informację o obniżeniu procedur kardiologicznych już od 1 lipca 2016, kiedy to w normalnym trybie nowe wyceny powinny obowiązywać od 1 stycznia 2017.
Lekarze tłumaczą i pytają
Na spotkaniach z pacjentami, podobnie jak i podczas dzisiejszej konferencji prasowej mówiono dobitnie:
- decyzje MZ uderzają w największą populację polskich pacjentów - choroby układu krążenia to najczęstsza przyczyna śmierci wśród Polaków,
- dlaczego już niedługo, zgodnie z decyzją Ministerstwa Zdrowia obowiązywać będzie podział na kardiologicznych pacjentów biednych i bogatych?
- dlaczego pacjenci, zgodnie z nowelizacją ustawy o wyrobach medycznych, będą dopłacać do swojego leczenia mimo płacenia składek na ZUS?
- decyzje MZ dotkną zwłaszcza pacjentów z mniejszych miast, mniej zamożnych,
- już od 1 lipca zwiększą się kolejki w kardiologii,
- wzrośnie śmiertelność z powodu chorób układu krążenia, a system opieki zawałowej budowany przez 20 może przestać istnieć, a ośrodki w mniejszych miastach mogą zbankrutować,
- wszyscy w pewnym momencie możemy być zagrożeni zawałem, po 1 lipca br. pogorszy się opieka zawałowa w Polsce.
Nie kosztem leczenia kardiologicznego
- Bardzo zmniejszą się nakłady na kardiologię. Od 1 lipca czeka nas niedobra zmiana dla pacjentów kardiologicznych i polskiej kardiologii, decyzje MZ uderzą w największą populację polskich pacjentów - zauważa dr nauk med. Artur Klecha. - Uważam, że działamy dobrze, zdobyliśmy zaufanie pacjentów. Ta sytuacja, która nas czeka jest niebezpieczna. To może odbić się - i pewnie tak będzie - na poziomie opieki kardiologicznej. Spowoduje obniżenie tego poziomu dodaje ordynator.
- Rozwój kardiologii inwazyjnej dokonał się w ciągu ostatnich 10 lat. Wcześniej normą były kolejki i czekanie na zabieg rok, półtora roku. W ciągu tej dekady udało się zmniejszyć czas oczekiwania. Proponowane zmiany nie są dobre. Ministerstwo tłumaczy je oszczędnościami budżetowymi, tym - że kardiologia i kardiologia inwazyjna są dobrze wyceniane. Przerzuca się zaoszczędzone środki na inne działy medycyny. One też są ważne, ale nie można tego robić kosztem jakości i dostępności do leczenia kariologicznego. Centralizacja nie jest dobrym pomysłem. Nasz oddział działa w "trybie ratunkowym" 24 godziny na dobę. Dojazd pacjenta do innego, oddalonego ośrodka zwiększa zagrożenie dla jego życia i zdrowia - dodaje dr Klecha.
Głos pacjentów
- Jestem człowiekiem, któremu na tym oddziale uratowano życie - mówi Halina Ciesielka. - To żenujące, że musimy udowadniać ludziom na wysokich szczeblach i stanowiskach, że my chcemy żyć! Każdy chce żyć. Odmawia się nam pełnych usług w szpitalu, albo obniża ich poziom. Przywieziono mnie na ten oddział w takim stanie, że jak mi powiedziano - jeszcze kilka lat temu nie mogłabym liczyć na przeżycie. My się leczymy u fachowców. Oni są do naszej dyspozycji cały czas. Jak dojdzie te tej planowanej "centralizacji" to ile osób nie dożyje transportu do dużego ośrodka - i gdzie będą te ośrodki? W Krakowie? Katowicach? Rzeszowie? - pyta. I dodaje: - Ci wspaniali lekarze są zawsze z nami. Nie wstydzą się nas, pacjentów. Spotykamy się w Klubie Pacjenta, rozmawiamy, wymieniamy doświadczenia, zdobywamy wiedzę jak o siebie dbać, a profesorowie Sadowski, Dudek, Legutko mają dla nas czas i nawet chodzą "z kilkami" z nami. Oni o nas dbają. Nie wiem czy coś wskóramy tym spotkaniem, ale może jak będzie nad dużo... Pan minister musi zrozumieć, ze nam należy się szacunek. Życzę mu zdrowia, nie chcę, żeby miał zawał, ale żeby trafił na taki oddział jak ten, a będzie zauroczony opieką jaką otrzyma.
- Takie działania ministerstwa pozbawiają nas pacjentów i nadziei, i szans - mówi Stanisław Jabłoński. - Rozwalanie takich oddziałów to zastępowanie komputera cepem. To rodzaj eutanazji, bo będzie się pozwalało pacjentom umierać. To mi się w głowie nie mieści. Tu niczego nie poprawiamy, tylko niszczymy. Jestem zszokowany i zaskoczony działaniem ministra zdrowia. Takie coś zaproponować.. brak mi słów - mówi.
Grzegorz Fryźlewicz skorzystał z okazji, by podziękować za - jak to określił - "powrót do aktywności fizycznej". Młody mężczyzna, fizjoterapeuta krótko opowiedział "swoją przygodę z oddziałem", która postawiła go na nogi.
- Powierzyłem z całym zaufaniem swoje życie tym lekarzom. Ten oddział jest nam potrzebny jak - żabce woda. Czy można skazywać na śmierć ludzi, którzy mogą jeszcze żyć i służyć społeczeństwu? Pan minister powinien nie obniżać tych kwot, ale jeszcze je podnieść! Decydenci nie są niezniszczalni, nie są Batmanami - też będą musieli kiedyś skorzystać z doświadczenia takich lekarzy jak nowotarscy. I tu - szeroki ukłon do pana ministra, by zmienił swoje plany. Niech pan minister zweryfikuje swoje działania. Chcielibyśmy mieć do pana ministra takie zaufanie, jakie mamy dla naszych lekarzy - mówi Jan Bożyk.
Głos zabrali i inni pacjenci obecni na spotkaniu. Wszyscy mówili w podobnym tonie.
Opinie ekspertów
Zmiany wycen zaproponowane przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji oraz nowelizacja ustawy o kosztach i refundacji wyrobów medycznych, uderzają przede wszystkim w pacjentów. Decyzje Ministerstwa Zdrowia i AOTMiT wytworzą sytuację, w której biedniejsi pacjenci mogą nie mieć dostępu do nowoczesnego leczenia.
Specjaliści zwracają uwagę na to, że gorsza wycena, to zmniejszenie się wpływów do publicznych jednostek służby zdrowia, które rozliczają się z wielu różnych pacjentów. - Są pacjenci, których można rozliczyć z tzw. plusem dużym, ale są i tacy pacjenci, którzy generują koszty. Tych pacjentów jest niemało, ponieważ wynika to z naszej aktualnej demografii: pacjenci są coraz starsi, chorują na wiele chorób jednocześnie, a to podraża terapię i hospitalizację. Spodziewając się mniejszych dochodów z tytułu leczenia i wykonywania procedur, będziemy prawdopodobnie zmuszeni posługiwać się tańszymi metodami terapeutycznymi - metodami, które są stosowane od wielu lat i powinny być zastępowane powoli metodami nowszymi. A wygląda na to, że nie będą. Dotyczy to zarówno kardiologii interwencyjnej, elektroterapii, jak i farmakoterapii. W związku z tym obawiamy się, że wyniki leczenia będą gorsze, co w efekcie - po czasie - przełoży się na gorsze wskaźniki rokownicze i wzrost śmiertelności - wyjaśnia prof. Piotr Hoffman, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
- Czy miałoby tak być, jak już to się dzieje w przypadku leków, że resztę, tzn. sumę ponad ustaloną wysokość refundacji, dopłaca pacjent? To kolejny podział na tych, których stać i ogromną większość, której nie stać - wyjaśnia prof. Adam Witkowski, kierownik Kliniki Kardiologii i Angiologii Interwencyjnej Instytutu Kardiologii w Aninie.
"Wyceny zmniejszą dostępność pacjentów do leczenia kardiologicznego, a co za tym idzie, będzie więcej pacjentów z uszkodzonym sercem. To z kolei spowoduje większą populację pacjentów na rentach, za które państwo będzie musiało zapłacić. Propozycje MZ i AOTMiT wcale nie zmniejszą kolejek" - uważają specjaliści i przypominają, że blisko 50 proc. zgonów w Polsce jest spowodowana chorobami układu krążenia. Dlatego "decyzje MZ uderzają więc w największą populację polskich pacjentów".
- Czułbym się źle „negocjując” z chorym dopłatę do procedury, wynikającą z głębokiego przekonania o korzyści klinicznej, którą może odnieść. Oznaczałoby to podział na pacjentów zamożniejszych i większość, która nie jest w stanie tego opłacić, co moim zdaniem jest niewłaściwe. Środowisko Sekcji Rytmu Serca PTK z zadowoleniem przyjmuje propozycję współpracy z AOTMiT, NFZ oraz MZ w zakresie lepszego zdefiniowania procedur oraz być może – dalszych prac nad unowocześnionym katalogiem świadczeń. Jestem przekonany, że jesteśmy w stanie wypracować model który okaże się przede wszystkim korzystny dla pacjentów, a także optymalny z punktu widzenia środków budżetowych - mówi dr hab. med. Maciej Sterliński, przewodniczący-elekt Sekcji Rytmu Serca PTK.
Każdy, kto jest ubezpieczony i odprowadza składki do ZUS liczy na to, że w przypadku zagrożenia jego życia, będzie miał zapewnioną profesjonalną pomoc medyczną na najwyższym możliwym poziomie, a przede wszystkim - bezpłatną. Niestety aktualnie sytuacja w Polsce wygląda źle, a będzie jeszcze gorzej. Po latach odprowadzanych składek pacjent musi odstać kilka miesięcy w kolejce do specjalisty, a także płacić od 30% do 100% za leki, niedługo dojdą do tego również wyroby medyczne. Sytuacja wydaje się być wręcz kuriozalna, jeśli chodzi o wycenę i refundację wyrobów medycznych po wprowadzeniu systemu centralnych zakupów, o których mówi Wiceminister Łanda. Pacjent, którego życie jest zagrożone i który wymaga natychmiastowego zabiegu np. angioplastyki lub wszczepienia defibrylatora nie jest w stanie podjąć decyzji, czy lekarze mają mu wszczepić standardowy stent lub defibrylator, czy lepszy, nowocześniejszy, ale pod warunkiem, że za niego zapłaci lub dopłaci.
- Pacjent nie może myśleć o dopłacaniu do sprzętu w sytuacji, kiedy jego życie jest zagrożone, to nie jest dobry moment na takie pytania i decyzje. Poza tym przy obecnym systemie prawnym, przy obecnym systemie ubezpieczeniowym wszyscy płacimy podatki w nadziei, że w sytuacji zagrożenia życia najlepsza dostępna pomoc zostanie nam udzielona. My lekarze przekazujemy najnowszą wiedzę naszym kolegom z przekonaniem, że będzie ona praktycznie stosowana u pacjentów. Taki jest sens naszego zawodu, taki jest sens istnienia Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego i organizowanych przez nas aktywności edukacyjnych i naukowych - stwierdza prof. Piotr Hoffman, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
- W tym względzie dostępność do kompleksowej opieki kardiologicznej, w tym przede wszystkim nowoczesnego leczenia interwencyjnego, ma fundamentalne znaczenie z punktu widzenia polityki zdrowotnej, społecznej i gospodarczej, prowadząc do wydłużenia średniej życia Polaków, zwiększenia liczby pacjentów po zawale serca wracających do pełnej sprawności i aktywności zawodowej, a także ograniczenia wydatków na świadczenia rentowe oraz pokrycie kosztów opieki zdrowotnej związanej z inwalidztwem sercowym. Wszystkie te aspekty powinny być brane pod uwagę przy ocenie wskaźnika kosztów do efektywności leczenia - tłumaczy prof. Jacek Legutko.
Sabina Palka /za opinie ekspertów dziękuję organizatorom spotkania/
Więcej na temat
komentarze
reklama