Sebastian Bibro zakończył swój bieg (zdjęcia)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Cele były dwa - przebiec dookoła Tatr i wsparcie dla małej dziewczynki i jej rodziny. Osiągnął ten drugi - o dziecku znów jest głośno i to daje szansę na zebranie pieniędzy na leczenie.

Sebastian Bibro w sobotę wyruszył w swój kolejny bieg w szczytnym celu. Chciał weprzeć leczenie dwuletniej Ani Garcarz. Dziewczynka jest podopieczną Fundacji im. Adama Worwy. Ma dwa lata i od urodzenia walczy z nowotworem.

Niedługo po urodzeniu lekarze musieli amputować jej nóżkę.To dla niej Sebastian podjął się tego wyzwania. Tym razem zamiarem było przebiegnięcie dookoła Tatr. W poniedziałek późnym popołudniem odbyło się uroczyste powitanie biegacza w Waksmundzie, gdzie mieszka Ania Garcarz.

Niestety z powodu zdrowotnych musiał wycofać się z biegu blisko granicy polsko-słowackiej.

- Jestem amatorem. Wolałem nie ryzykować. Dopadło mnie zmęczenie spowodowane tropikalną pogodą, a poza tym poczułem ukłucie pod lewą łydką. Dalszy bieg mógłby zakończyć się poważniejszą kontuzją. Było ciężko, spaliśmy po parę minut. Pierwszego dnia spaliśmy na polanie w karimacie, gdzie każdy szmer powodował, że otwierałem zaraz oczy. Wysiłek niesamowity jak dla mnie, dla kogoś, kto nie trenuje jak wyczynowiec sportowy. To dla mnie jest spełnienie marzeń, bez względu na wynik. Bardzo pozytywnie odbieram ten wypad, bo nauczyłem się kolejnej rzeczy - jak postępować z organizmem, jak mogę go eksploatować. Głównie też chodziło mi o to, by poruszyć tu ludzi, by chcieli coś zrobić charytatywnie, pokazać im przykład i mam nadzieje, że będziemy dalej wspierać Anię, bo jest fajną małą dziewczynką i chciałaby może w przyszłości zrobić coś dobrego. Nauczyłem się być jeszcze mocniejszym człowiekiem, jeśli chodzi o walkę z sobą – mówi Sebastian.

W Waksmundzie na Sebastiana czekała scena z kapelą regionalną, panie z Fundacji Adama Worwy, a na boisku szkolnym zagrały mecz chłopięce drużyny z Zawratu Bukowina Tatrzańska z Huraganem Waksmund. Przed meczem Sebastian od Ani i jej rodziców otrzymał pamiątkową statuetkę, a sama Ania symbolicznym kopnięciem rozpoczęła tenże mecz.

- Sebastian dużo nam pomógł. Jest wielkim człowiekiem. Rok temu pobiegł dla Ani z Zakopanego do Gdańska. Zaczęliśmy z protezowaniem Ani i będzie niedługo miała założoną pierwszą protezę. Są to ogromne koszty, bo wiadomo Ania rośnie i protezy często trzeba będzie zmieniać, ale są tacy ludzie jak Sebastian, którzy pomagają i dajemy przy tym radę – mówi Michał Garcarz - ojciec Ani.

Szymon Pyzowski
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama