TatrySki Podhale Nowy Targ – Orlik Opole 4:3 (zdjęcia)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Do trzech razy sztuka – mogą powiedzieć hokeiści Podhala, którzy po dwóch przegranych wreszcie „oskubali” Orlika. Zwycięstwo nie przyszło łatwo. Gospodarze mieli przewagę, mnóstwo wyśmienitych sytuacji, ale Murray w bramce to fachowiec najwyższej klasy. O sukcesie górali zdecydowała końcówka i świetna postawa pierwszej formacji, która rzuciła na szalę wszystko co ma najlepszego.

Podhale świetnie rozpoczęło, bo już w 4 minucie objęło prowadzenie. Bryniczka wygrał wznowienie pod bramką opolan, a Tomasik trafił w okienko. Ładny gol. Tenże Tomasik w 19 minucie wyjeżdżając zza bramki wywrócił się i Cichy przejął „gumę”, wystrzelił, ale gol nie padł. Krążek w narożniku lodowiska przejął Guzik i długo się nie zastanawiając oddał strzał, który – ku zaskoczeniu – z ostrego kąta wpadł do bramki. Szkoda straty bramki, bo w tej tercji zespołem lepszym byli górale, grali szybko, z rozmachem, ale zawodzili strzelecko.

Druga tercja też z wieloma sytuacjami podbramkowymi. Podhale nie potrafiło wykorzystać kilku znakomitych okazji – Bryniczka (dwie), Neupauer, Różański i Jokila. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że opolanie też mieli swoje szanse. Gdy na tafli przebywała pierwsza formacja gości, to B. Kapica nie mógł narzekać na bezrobocie.

Gdy wydawało się, że tercja zakończy się bezbramkowo, goście przeprowadzili akcję, po której Paryzek zdobył gola. B. Kapcia odjechał od krótkiego słupka zostawiając rywalowi sporo miejsca. Ten okazji nie zmarnował. Przyjezdni krótko cieszyli się z prowadzenia, bo po wznowieniu gry Podhale zaatakowało i Jokila znalazł wreszcie sposób na Murraya.

Trzecia tercja zaczęła się fatalnie dla miejscowych. Brown objechał zbyt pasywnego obrońcę i mimo trudnej sytuacji oddał strzał, który między nogami bramkarza wpadł do siatki. Początkowo wydawało się, że wjechał z nim mając go między parkanami. Analiza coś innego wykazała. Bramka ta podcięła skrzydła gospodarzom, którzy przez kilka minut nie potrafili odzyskać właściwego rytmu. Sygnał do zmiany scenariusza dał Zapała i jego kapitalny strzał, który wylądował pod poprzeczka. W kolejnej zmianie ta sama formacja zaatakowała ze zdwojoną siłą i Jokila z ostrego kąta (jak on to zmieścił?) pokonał Murraya, umieszczając krążek w przeciwległym rogu bramki. Opolanie w ostatnich sekundach wycofali bramkarza, ale manewr ten się nie powiódł.

- Cieszę się, że wreszcie mamy dobre wieści po meczu z hokeistami z miasta polskiej piosenki – mówi Krzysztof Zapała. - Z Opolem każdy przeciwnik ma problem. Orlik ma dobrych zawodników, ale słabiej jest przygotowanych fizycznie i musi nadrabiać innymi elementami. Musi uspakajać grę, zwalniać tempo i dlatego momentami gra wygląda ospale.

Podhale po ostatnich wyczynach „karowych”, tym razem „złapało” tylko dwie minuty kary. Dawno nie odnotowano u górali takiego wyniku.

TatrySki Podhale Nowy Targ – Orlik Opole 4:3 (1:1, 1:1,2:1)
1:0 Tomasik – Bryniczka (3:26)
1:1 Guzik – Szczechura – Cichy (18:07)
1:2 Paryzek – Toulmin - Bychawski (38:01)
2:2 Jokila – Iossafov – Zapała (59:27)
2:3 Brown (41:31)
3:3 Zapała – Jokila - Haverinen (53:32)
4:3 Jokila – Iossafov – Jaśkiewicz (54:57)

Podhale: B. Kapica; Jaśkiewicz – Haverinen (2), Tomasik – Syrei, Łabuz – Sulka; Jokila – Zapała – Iossafov, Hattunen – Bryniczka – Daniel Kapica, Svitac – Neupauer – Różański. Trener Marek Rączka.
Orlik: Murray; Rautanen – Paryzek, Sznotala (2) – M. Stopiński, Kostek – Bychawski; Szczechura – Cichy – Guzik, Toulmin – Brown - Kulmala, Kostecki – Gorzycki – F. Stopiński (2). Trener Doug McKay

Stefan Leśniowski, zdj. Michał Adamowski

źródło: podhale24

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama