Kamil Stoch zwyciężył w Wiśle. Jest liderem Pucharu Świata!
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
Kamil Stoch zdeklasował rywali. W fantastycznym stylu wygrał konkurs Pucharu Świata w Wiśle. To historyczna chwila, bo jeszcze nigdy Polak nie okazał się najlepszy w zawodach PŚ w Wiśle!. Co więcej, Stoch został liderem klasyfikacji generalnej.
Do finałowej serii zakwalifikowało się sześciu Polaków. Oprócz Stocha i Żyły, w finale znaleźli się: 13. Maciej Kot (122,5 m), 15. Stefan Hula (126 m), 22. Jan Ziobro (125 m) i 24. Dawid Kubacki (120,5 m). Udział w zawodach zakończył 46. Aleksander Zniszczoł (111,5 m), a także, powracający po przerwie. Austriak Gregor Schlierenzauer, który z wynikiem 120,5 m zajął pechowe, trzydzieste pierwsze miejsce. Bardzo słaby skok Domena Prevca! 120 metrów, słabe noty i dalekie, 12. miejsce lidera PŚ.
W drugiej serii pierwszy na belce startowej z Polaków pojawił się nowotarżanin Dawid Kubacki i również tym skokiem nikogo nie powalił na ziemię. Wylądował pół metra dalej niż w pierwszej serii, ale dało mu to dopiero
Jan Ziobro wyprzedził go, mimo iż o 1,5 m krócej lądował niż w pierwszym skoku. Zajął 19 pozycję. Stefan Hula tylko 122 metry, to zbyt mało, by awansować. Ba, przegrał nawet ze skoczkiem ze Spytkowic. Uplasował się na 20 miejscu.
Maciej Kot się poprawił, wylądował na 128 m i po tym skoku objął prowadzenie. Miał trudne warunki, ale dobrze sobie z tym poradził. Polak z prowadzenia nie cieszył się jednak długo, bo z pierwszego miejsca zepchnął go Domen Prevc. Również poszybował na 128 m i wyprzedził zakopiańczyka. Ostatecznie lider PŚ zajął 5 miejsce, a Kot – 9 miejsce
Warunki atmosferyczne się zmieniły i zawodnikom zaczęło wiać w plecy. To nie była najlepsza informacja dla najlepszych po pierwszej serii. Piotr Żyła miał sporo problemów w samym locie. Odległość też nie rzuciła na kolana, bo wylądował dokładnie na punkcie K (120 m), za wiatr dodano 4,7 pkt. i uplasował się na 7 pozycji.
Michael Hayboeck - 120,5 metra, Austriak przegrał z warunkami na skoczni. Stefan Kraft - 117 metrów. Kamil Stoch długo czekał na zielone światło, ale jak się zapaliło, to podfrunął daleko, daleko. Wylądował na 124 m i po raz pierwszy Polak zwyciężył w Wiśle w Pucharze Świata. To 18 zwycięstwo pucharowe skoczka z Zębu. O ponad 16 punktów wyprzedził Krafta. To nokaut! Zwycięstwo to sprawiło, iż został liderem Pucharu Świata!. Stoch jak Małysz, wygrywa jak chce i kiedy chce.
- Bardzo się cieszę z tego triumfu, ale to również zasługa wszystkich, którzy nam pomagają, którzy przesyłają nam dobrą energie. Cała drużyna dobrze skakała. Także kibiców, którzy przyszli nas wesprzeć. Wszyscy wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Konkurs stał na wysokim poziomie. Po raz pierwszy skakałem z 3 i 4 belki, to sprawiło, iż trzeba był spiąć się na wyżyny umiejętności. Do tego ten wiatr. Wygrać u siebie, przy tej wspaniałej publiczności, to wielka radość i szczęście. Nigdzie nie ma takiej atmosfery jak w Polsce. To jest niesamowite uczucie. Mamy świetną drużynę, mająca świadomość swojego potencjału - powiedział nowy lider pucharowej „generalki”.
Stefan Leśniowski, zdj. M. Adamowski
źródło: sportowepodhale
Więcej na temat
komentarze
reklama