TatrySki Podhale - GKS Tychy 2:1 (zdjęcia)
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
NOWY TARG. - We wszystkich statystykach, oprócz bramek, byliśmy lepsi. Stworzyliśmy dużo sytuacji, ale tradycyjnie Nowy Targ nie okazał się dla nas gościnny. Droga powrotna będzie smutna – powiedział Krzysztof Majkowski, drugi trener tyszan.
Dla tyszan Nowy Targ jest nadal twierdzą niezdobytą. Sukces nazywa się Maris Jucers. Po dłuższej przerwie powrócił do bramki i zatrzymał przeciwnika. Momentami wyczyniali cuda w bramce. Bronił w takich sytuacjach, że tyscy napastnicy mogli nabawić się kompleksów. Raz w sukurs przyszedł mu słupek. - Dzięki niemu wygraliśmy. Chwała całej drużynie, bo zagrała zdyscyplinowanie w tyle. Jeśli popełniliśmy błędy, to Maris nas ratował – twierdzi Jarosław Różański, a Marcin Kolusz potwierdza. – Super bronił, pomógł drużynie w odniesieniu sukcesu. Mało mu przeszkadzaliśmy – stwierdził reprezentacyjny napastnik. – Podhale zagrało zdyscyplinowanie w tyle. My ostatnio mocno trenujemy i byliśmy ciut przymuleni.Pierwsza tercja szybka, ale bez szaleństw i bramek. Podhale znając siłę tyszan zastosowało taktykę uważnej gry z tyłu, czyhania na błąd przeciwnika, by wyprowadzić kontratak. Kontruderzeń w ich wykonaniu było kilka, ale najklarowniejszą sytuację miał Iossafov, który będąc na wprost bramki trafił w bramkarza. Przyjezdni częściej gościli w tercji górali. Kręcili „kręciołki”, chcieli wkręcić ich w lód, ale im się nie udało. Z „kołowrotków” nic nie wynikało. Powód? Mało strzelali, a jeśli już to niecelnie. Zaś w ekstremalnych sytuacjach Jucers skutecznie interweniował. Wiele krążków odbijali też obrońcy, brali na ciało.
Drugie 20 minut podobne, z tym, że krążek znalazł się w tyskiej bramce. „Szarotki” wykorzystały grę w przewadze. Zagranie Hattunena zza bramki wykorzystał Różański. Tyszanie wychodzili ze skóry, by odrobić straty. Atakowali zaciekle, zaczęli grać ostrzej, ale świetnie w bramce gospodarzy spisywał się Jucers. Dwukrotnie nie zdołał go pokonać Kolusz, Woźnica też nie znalazł na niego sposobu, podobnie jak Bepierszcz. Z drugiej strony okazje do podwyższenia rezultatu mieli Bryniczka i Iossafov.
Na początku trzeciej odsłony górale mogą mówić o dużym szczęściu. Strzał Bagińskiego obrobił Jucers, pierwszą dobitkę również, a Kolarz chciał ulokować krążek nad leżącym bramkarzem, lecz trafił w obrońcę. W odpowiedzi Jokila i Neupauer zatrzymani zostali przez Żigardiego. W 47 minucie Wielkiewicz przeprowadził indywidualną akcję i pokonał źle ustawionego bramkarza. Tychy jednak nie dawały za wygraną i na 7 minut przed końcem zdobyły kontaktowego gola (Zatko). Chwilę później Komorski ostemplował słupek. Nawet wycofanie bramkarza przez tyszan, na 50 sekund przed końcem, nie zmieniło rezultatu.
- Tychy częściej były w posiadaniu krążka, ale my graliśmy konsekwentnie i agresywnie w defensywie i czyhaliśmy na błędy rywala. Zrobił o jeden więcej niż my. Trzeba pogratulować Jucersowi dobrego występu. Zwycięstwo dedykujemy Kubie Jamce, który jutro obchodzi urodziny – podsumował Marek Rączka.
TatrySki Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 2:1 ( 0:0, 1:0, 1:1)
1:0 Różański – Hattunen (28:50 w przewadze)
2::0 Wielkiewicz – Iossafov – Haverinen (46:01)
2:1 Zatko – Kotlorz (52:46)
Podhale: Jucers; Wojdyła – Haverinen (4), Sulka –Syrei, Łabuz – Mrugała, K. Kapica – Tomasik; Jokila (4) – Iossafov – Wielkiewicz, Hattunen – Bryniczka – Różański, M. Michalski – Neupauer – Daniel Kapica, P. Michalski - Siuty – Svitac. Trener Marek Rączka.
Tychy: Żigardy; Kubosz – Ciura, Zatko – Kotlorz, Pociecha – Kolarz, Bryk (2) – Gazda; Jeziorski – Komorski – Vitek, Bepierszcz – Semorad – Kogut, Witecki –Rzeszutko – Bagiński Witecki –Rzeszutko – Bagiński, Woźnica – Kristek (2) – Kolusz. Trener Jirzi Szejba.
Stefan Leśniowski, zdj. Krzysztof Garbacz
źródło: Podhale24
Więcej na temat
komentarze
reklama