NKP Podhale Nowy Targ - Unia Tarnów 1:1 (zdjęcia)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

NOWY TARG. Podhale po dwóch świetnych występach rozegrało słabsze spotkanie. Brakowało w grze nowotarżan tego, czym imponowali w poprzednich dwóch potyczkach, czyli polotu w grze. W wielu momentach nie mieli pomysłu na rozegranie akcji. Często na połowie przeciwnika nie potrafili wymienić trzech podań.

- Jest niedosyt. Źle weszliśmy w mecz. Ogólnie panował chaos, tylko fragmentami mieliśmy kontrolę nad meczem. Rywal pokazał charakter, aczkolwiek punkt trzeba szanować – powiedział Adrian Ligienza.

O pierwszej połowie w ich wykonaniu nie można nic dobrego powiedzieć. Cyfert najpierw zagrał ręką w polu karnym, po którym gospodarze stracili gola z „jedenastki”, a chwilę później ujrzał żółty kartonik. Kilka sekund wcześniej Nawrot pozwolił się ograć Sojdzie, który ostemplował słupek. Podhale po stracie gola motało się jak ryba w sieci. Za dużo start piłek. Akcje załamywały się przed szesnastką. Trzeba jednak przyznać, że goście umiejętnie wycofali się do defensywy i nie pozwalali góralom na rozwinięcie skrzydeł. Miejscowi w pierwszych trzech kwadransach nie oddali celnego strzału. Odnotować można tylko dośrodkowanie z wolnego Drobnaka na długi słupek, gdzie Piwowarczyk spóźnił się z zamknięciem akcji. No i strzał z szesnastu metrów Przybylskiego bardzo niecelny. Za to przyjezdni mieli świetną okazję do zdobycia drugiej bramki. W 31 minucie Wrzosek popisał się kapitalnym strzałem, ale równie piękną interwencją Szukała. Piłka zmierzała w okienko, a on powietrzną robinsonadą zdołał piłkę wybić na róg.

- Nasza taktyka w pierwszej połowie sprawdziła się. Mieliśmy ustawić się wysoko. Analizowaliśmy słabe strony przeciwnika i z tego była bramka – powiedział trener gości Daniel Bartkowski.

Podhale na drugą połowę wyszło z trzema nowymi zawodnikami i od początku próbowało zmienić losy spotkania. Atakowało, ale nadal robiło to bez przekonania. W dodatku sporo wykonywało rzutów rożnych, z których nic nie wynikało, bo piłki były źle dogrywane. Szczęście uśmiechnęło się 60 minucie. Barbus pięknie wrzucił futbolówkę pod bramkę, a Pląskowski strzałem głową pokonał bramkarza. Wydawało się, że górale pójdą za ciosem, ale nadal mieli problemy ze składnymi akcjami. Piłka nie bardzo dzisiaj chciała ich słuchać. W 85 minucie oba zespoły miały piłki meczowe. Najpierw Sojda, uwolnił się od obrońców, ale za daleko z piłka pobiegł i miał zbyt ostry kąt, by ulokować piłkę w siatce. Kilka sekund później główkował Ligienza i futbolówka padła łupem golkipera.

- Instynktownie uderzyłem. Skupiłem się bardziej na przeciwniku, żeby wygrać pozycję do strzału - tłumaczy.

- Cieszę się, że przełamaliśmy niemoc z Podhalem. Mieliśmy realny plan na ten mecz. Tym meczem potwierdziliśmy, że czołówka drużyn, a do takiej zalicza się Podhale, musi się z nami liczyć – powiedział Daniel Bartkowski.

- Nie weszliśmy dobrze w mecz. Bramka nakręciła Unię. W pierwszej połowie mieliśmy dwie próby strzałów. Byliśmy poza meczem. Dopiero po zmianach obraz gry uległ zmianie. Była możliwość utrzymywania się przy piłce – powiedział trener NKP, Tomasz Kulawik.

NKP Podhale Nowy Targ – ZKS Unia Tarnów 1:1 (0:1)
0:1 Wrzosek 7 karny
1:1 Pląskowski (Barbus) 60 głową
NKP Podhale: Szukała – Barbus, Cyfert, Lewiński, Drobnak, Nawrot, Świerzbiński (84 Mikołajczyk), Przybylski (46 Ligienza), Piwowarczyk (60 Komorek), Kobylarczyk (46 Przemyk), Dziedzic (46 Plaskowski).
Unia: Baniek – Węgrzyn, Witek, Bartkowski, Więcek (67 Jamróg), Wrzosek (84 Orlik), Tyl (62 Niemiec), Hebda (89 Tyrka), Biały, Zawrzykraj, Sojda (90+1 Nytko).

Stefan Leśniowski, zdj. Michał Adamowski
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama