Robert Krzystyniak - podwójnym wicemistrzem Europy OCR

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

To nie pierwsze takie osiągnięcie nowotarżanina. Przypomnijmy, iż w ubiegłym roku w Kanadzie był drugi w mistrzostwach świata, ale wtedy odebrano mu srebrny krążek przy zielonym stoliku. W tym roku już powetował sobie to w mistrzostwach Starego Kontynentu, a zapowiada, że to nie jego ostatnie słowo. W październiku chce stanąć na podaniu w czempionacie globu. Oddajmy mu głos, by skomentował swój występ w Danii.

- W pierwszym dniu mieliśmy do pokonania dystans 3-kilometrowy. Bardzo trudna trasa, naszpikowana przeszkodami, z którymi się jeszcze nie spotkałem. Organizator wysoko zawiesił poprzeczkę startującym. Nie wszyscy zdołali ją pokonać. Mówią o tym liczby. Na starcie stanęło ponad tysiąc biegaczy i biegaczek, a ukończyło zmagania 43, w tym jedna kobieta. Wszyscy zmieścili się w 2-godzinnym limicie. W drugim dniu, na dystansie 15 km, limit wynosił cztery godziny, ale zwiększono go do pięciu, ze względu na trudne przeszkody. Pogoda wyśmienita, było bardzo ciepło – opowiada.

- Combosy były po 70 metrów i trzeba było je przejść na rękach – kontynuuje opowieść. - 150 metrów biegu i przeszkoda, 200 metrów biegu i kolejna przeszkoda, itd. Ręce, nogi, trzeba było wisieć, były kółka, liny, siatki. Nie miałem problemów z rękoma, ale byli tacy, którym płaty odchodziły z dłoni. Regulamin mówi, że trzeba przejść całą przeszkodę. Jeśli spadnie się na którymś z odcinków, np. na ostatniej linie, nie dotykając dzwonka ręka, to powtarza się cały combos. Puszczano nas falami, w mojej kategorii wiekowej było najwięcej, i dlatego nie miałem odniesienia do lidera i innych zawodników. W połowie sprinterskiego dystansu spadłem z siatki i zmuszony byłem od nowa pokonywać combos. Straciłem dużo czasu, a na ostatniej przeszkodzie nawet 10 minut, bo ręce były już mocno „napompowane”.

- Na dłuższym dystansie organizator obniżył „poprzeczkę” i podzielił combosy na dwa, a nawet trzy elementy. Dzięki temu można było odpocząć, stanąć na poprzeczce i wziąć głębszy oddech. Po nim można było kontynuować pokonywanie kolejnego odcinka. Co warto zaznaczyć, w przypadku spadku np. na ostatniej 1/3 trasy, nie trzeba było powtarzać całego combosu, ale tylko ostatnią cześć. Szedłem łeb w łeb z Anglikiem. Uciekł mi na samym końcu odcinka biegowego. Na stadionie, gdzie znajdowała się meta, było dziesięć mocnych przeszkód. Dogoniłem Anglika, a miałem do niego 2 minuty straty, na trzy przeszkody przed metą. Niestety spadłem z przedostatniej przeszkody i musiałem ją powtórzyć. Straciłem złoty medal, ale zadowolony jestem ze startu.

To nie koniec tegorocznych startów. Robert ma w planie…Ale o tym niech sam powie.

- Mam trzy biegi w Polsce. Z końcem sierpnia mistrzostwa Polski, a potem będę się koncentrował na przygotowaniach do londyńskich mistrzostw świata 20 października. Na razie odpoczywam. Dwa miesiące wystarczą mi, by dobrze się do tych zawodów przygotować. Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że Dawid Hajnos, łącząc wszystkie czasy, ze wszystkich kategorii, miał najlepszy z Polaków w pierwszym dniu – zakończył Robert Krzystyniak.

Stefan Leśniowski

źródło: SportowePodhale

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama