Turbacz Summer Trail w Nowym Targu jak małe mistrzostwa Polski (zdjęcia)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Prawdopodobnie pierwszy w Polsce bieg górski ze wspólnym startem po zniesieniu obostrzeń związanych z pandemią Covid-19 – Turbacz Summer Trail – został rozegrany w sobotę 27 czerwca na południowych stokach Turbacza. Jeszcze w kameralnej formule, z limitami uczestników dostosowanymi do obowiązujących rozporządzeń, na starcie każdego z trzech dystansów stanęło po kilkadziesiąt osób.

Zawody przyciągnęły jednak wygłodzonych startów czołowych polskich biegaczy górskich w takiej ilości, że jak stwierdził główny organizator Paweł Sala z Fundacji Rozwoju Sportu i Promocji Obronności „Murawa”, mogłyby one być małymi mistrzostwami kraju. Ze znanych nazwisk, udział wzięli m.in.: Paulina Tracz, Robert Faron, Piotr Huzior, Dawid Atanasow Ancew, Kacper Kościelniak i Piotr Wojnarowski (dystans Ultra), Marcin Rzeszótko, Dariusz Marek i Piotr Biernawski (półmaraton), czy Aleksandra Bazułka i Adam Jamiński (10 km).

O 7 rano z nowotarskiej Długiej Polany pierwsi wystartowali zawodnicy dystansu Ultra (56 km, suma podejść ok. 2700 m), by pobiec przez Waksmund, Turbacz i Kudłoń i wrócić na metę ponownie przez najwyższy szczyt Gorców. Trasa startującego dwie godziny później półmaratonu (26 km, ok. 1350 m+) nie zawierała pętli przez Kudłoń. Najkrótszy bieg na 10 km (ok. 500 m podbiegów) rozpoczął się o godz. 17. Jak to bywa w górskich biegach, uczestnicy wszystkich biegów otrzymali „w promocji” 1,5 do 2 km więcej, niż wynosiły oficjalnie podane dystanse. Życia nie ułatwiały im upał oraz wysoka wilgotność powietrza i błoto po wieczornej burzy.

Faworyci nie zawiedli. Na najdłuższym dystansie wygrał weteran Robert Faron z Salco Garmin Team (5:22:24) przed drużynowym kolegą Kacprem Kościelniakiem (5:38:26) i Piotrem Wojnarowskim (5:44:49), a najszybszą z pań była zdecydowanie Paulina Tracz, również z Salco Garmin Team (6.18:03; szósta w open!), wyprzedzając Joannę Marchewkę (7:57:24) i Kingę Siwą (8:11:08). Udział wzięło 38 zawodników. Pełne wyniki można zobaczyć tu:
wyniki.b4sport.pl/turbacz-summer-trail-50km

W półmaratonie pewne zwycięstwo odniósł nasz czołowy biegacz górski Marcin Rzeszótko z Buff Team Poland (2:07:11), przed Dariuszem Markiem z Monk Sandals Team (2:12:11) i nowotarskim weteranem Piotrem Biernawskim, który jest jednocześnie autorem tras zawodów (2:17:37). Beata Winiarczyk-Jadach z Sokoła Zakopane (2:44:42) natomiast tylko o nieco ponad dwie minuty wyprzedziła Katarzynę Frączystą (2:47:01), a podium dopełniła Maria Hajnos-Małecka z Salming/111kegel.pl (2:48:29). Udział wzięło 94 zawodników. Pełne wyniki można zobaczyć tu:
wyniki.b4sport.pl/turbacz-summer-trail-26km

W biegu na 10 km na podium stanęli: Adam Jamiński z Gorący Potok Team (48:53), Michał Dudczak z Buff Team Poland (50:42) i drużynowy kolega zwycięzcy Grzegorz Opiał (51:38) oraz Aleksandra Bazułka z Buff Team Poland (1:01:20), Dominika Bolechowska z Alpin Sport Hoka One One Team (1:09:20) i Ewa Maślanka (1:17:23). Udział wzięło 55 zawodników. Pełne wyniki można zobaczyć tu:
wyniki.b4sport.pl/turbacz-summer-trail-10km

Po dekoracjach porozmawialiśmy ze zwycięzcami wszystkich dystansów oraz z autorem tras.

– To nie tak, że po okresie bez zawodów rzuciłam się od razu na ultra – stwierdziła Paulina Tracz – bo cały czas trenowałam. Cieszę się że wreszcie można normalnie wystartować, tym bardziej że to w Gorcach, które bardzo lubię, a nigdy wcześniej tu nie biegłam w zawodach. Po porannym starcie było jeszcze przyjemnie chłodno, dopiero ostatnie 15 km było mocno w słońcu, ale z mężem Łukaszem daliśmy radę. Na początku nie planowaliśmy wspólnie biec, ale spotkaliśmy się na pierwszym punkcie i do końca trzymaliśmy się razem. Łukasz na końcówce miał skurcze i tak wyszło, że tym razem to ja byłam wsparciem dla niego – zakończyła z uśmiechem zwyciężczyni dystansu Ultra.

– W pierwszym starcie w tym sezonie w Turbacz Summer Trail wybrałem najdłuższy dystans, bo nie mam jeszcze szybkości i więcej pracuję teraz nad objętością – opowiadał Robert Faron. – Ostatnie zawody miałem zimą na nartach biegowych. Dziś zacząłem bardzo wolno, paru mocnych chłopaków mi na początku trochę uciekało, a pierwszy raz na Turbacz wbiegliśmy w czwórkę z Piotrkiem Huziorem, Dawidem Atanasowem i Kacprem Kościelniakiem. Tam jeszcze mieliśmy wymianę uprzejmości przy bufecie, każdy chciał ustąpić kolejki pozostałym – wspominał ze śmiechem. – Na zbiegu z Gorca jeszcze byłem trzeci. Organizatorzy nie zdążyli dla naszej prowadzącej trójki z punktem w Rzekach (później się dowiedzieliśmy, że przez korki spowodowane wypadkiem na zakopiance). W drodze na Turbacz przez Kudłoń ratowała mnie woda ze strumyków. Z pomocą kijków zaatakowałem i wyrobiłem przewagę, którą już utrzymałem do końca.

– Zegarki wszystkim pokazywały półtora do dwóch kilometrów więcej, niż nominalne 26, ale mimo dużych przewyższeń trasa była dosyć biegowa – przyznała Beata Winiarczyk-Jadach. – W ogóle to jest świetna impreza, szczególnie teraz, kiedy mniejsze górskie biegi nie stwarzają takiego zagrożenia wirusowego, jak większe miejskie imprezy. Nawet upał mnie dziś nie zniszczył, a pod koniec było chłodzenie w potoku. Z koleżanką Kasią Frączystą biegłyśmy na początku równo, potem jej uciekłam na podbiegu na Turbacz i już utrzymałam przewagę. Ale nie traktowałam tego tylko jako rywalizacji, bardziej jak bieganie dla przyjemności – przyznała krakowianka, trenująca w klubie Sokół Zakopane.

– Jestem bardzo zadowolony z tego pierwszego przetarcia po długim czasie bez startów – stwierdził Marcin Rzeszótko, jeden z najlepszych polskich biegaczy górskich. – Bardzo dziękuję organizatorom za świetną robotę, i to taką „last minute”, bo na pewno w sytuacji pandemii nie było im łatwo. Na końcówce zrobiłem błąd i poleciałem za turystami zamiast za oznaczeniami trasy, ale mimo tej kilkuminutowej straty udało mi się utrzymać przewagę. Wyrobiłem ją planowo na podbiegach, bo po rekonstrukcji więzadeł w kolanie nie chcę jeszcze zbiegać na maksa. Dla mnie osobiście jednym z niewielu plusów kwarantanny było to, że przypadła ona na mój okres bezstartowy ze względów zdrowotnych – przyznał zakopiańczyk.

– Nie lubię biegać w upale, jestem człowiekiem zimy, kocham jazdę na nartach – powiedziała Aleksandra Bazułka – ale warunki dla wszystkich były takie same, więc nie ma co marudzić. Mimo przedwieczornej pory (start o 17:00) wciąż było duszno. Dwa tygodnie temu biegłam już Dychę na Jeleni Skok w ramach Festiwalu Biegu Rzeźnika, co prawda jeszcze w formule pandemicznej. Dziś był pierwszy wspólny start. Jeszcze wcześniej brałam udział w pewnym wyzwaniu internetowym. Wszystkie trzy imprezy udało mi się wygrać, więc z tego hat-tricka jestem szczególnie zadowolona. Teraz prowadziłam od początku, bo nastawiłam się na atak na podbiegu, jako że specjalizuję się w bieganiu pod górę, biegach alpejskich i wertikalach.

– Tak jak Ola powiedziała, warunki były dziś ciężkie, gorąco, parno i sporo błota, ale dla każdego było tak samo – stwierdził Adam Jamiński. – Trzeba się cieszyć ze słońca, bo ostatnie dwa tygodnie były mocno deszczowe, no i przede wszystkim z możliwości ponownego organizowania zawodów. Mieszkam w Nowym Targu i na Turbaczu trenuję na co dzień, co mi na pewno pomogło wygrać.

– To mój emerytalny bieg – powiedział ze śmiechem autor tras Piotr Biernawski, trzeci w półmaratonie, który jak sam przyznaje, na Turbaczu był w życiu ponad tysiąc razy. – Już nie chcę tak często startować, chyba że mnie ktoś zaprosi. Przy dzisiejszej pogodzie sam żałowałem, że dołożyłem te końcowe hopki, bo już straciłem na nich siły. Chciałem jednak, żeby było jakieś urozmaicenie na koniec, po takich dróżkach, którymi poza mną mało kto biega.

Kamil Weinberg, zdjęcia Michał Adamowski
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama