Osiem istnień pochłonęła najtragiczniejsza lawina w polskich Tatrach
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
Mija 20 lat od tragicznych wydarzeń w Tatrach. 28 stycznia spod Rysów w kierunku Czarnego Stawu zeszła ogromna lawina porywając 9 osób.
Śnieg oberwał się spod szczytu Rysów a lawinisko miało 1200 metrów długości i 13 hektarów powierzchni. Co najmniej 26 tysięcy ton śniegu spadło z siłą przełamującą ponad metrowej grubości pokrywę lodową na Czarnym Stawie.Porwani przez lawinę zostali uczestnicy szkolnej wycieczki, idący szlakiem na Rysy. Grupa liczyła 13 osób, ale 4 znajdowały się powyżej lawiny. Byli to uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego im. Leona Kruczkowskiego w Tychach oraz osoby związane z działającym w tej szkole Klubem Sportowym „Pion”.
Z porwanej dziewięcioosobowej grupy przeżyła tylko jedna dziewczyna, która nie została całkowicie zasypana. Ratownicy szybko dostali też do kolejnego zasypanego, ale mimo udzielonej pomocy zmarł on w szpitalu kilka tygodni później. Ciała pozostałych ofiar zostały wraz z masami śniegu wtłoczone w toń Czarnego Stawu i były odnajdywane dopiero pół roku później.
Ostatnią ofiarę odnaleziono 17 czerwca. Tatrzańscy ratownicy zorganizowali 14 wypraw poszukiwawczych, w których udział wzięło 260 ratowników i 36 psów lawinowych. Drugiego dnia akcji awarii uległ śmigłowiec ratowniczy należący do TOPR. Wyłączył się jeden z silników - ratownicy ewakuowali się wyskakując z niewielkiej wysokości a pilot korzystając z drugiego silnika ruszył w drogę do bazy. Drugi silnik również jednak zawiódł i helikopter spadł w miejscowości Murzasichle. Pilot wylądował autorotacyjne, jednak maszyna została poważnie uszkodzona.
Oskarżony w sprawie tragicznej wycieczki został nauczyciel geografii i organizator tragicznej wyprawy Mirosław Szumny. Zarzucono mu liczne błędy: grupa była zbyt duża, uczestnicy szli w zbyt małych odstępach od siebie, grupa była źle wyposażona sprzętowo, młodzież nie była dostatecznie przygotowana, ponieważ dla większości uczniów była to pierwsza wyprawa w Tatry zimą, a nade wszystko jednak, że nie wziął pod uwagę pogarszających się warunków atmosferycznych.
Sąd skazał nauczyciela za nieumyślne sprowadzenie zagrożenia i orzekł karę jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. W wyroku ogłoszonym 22 marca 2005 roku sąd przyjął, że lawina zeszła samoistnie. Jednocześnie uznał, że podejrzany nie miał uprawnień do prowadzenia grupy, a ponadto wbrew sugestii TOPR-u nie wynajął przewodnika górskiego.
Podczas drugiego procesu Mirosław Szumny przyznał się do popełnienia błędów podczas organizacji wycieczki, mówiąc, że wychodząc w góry z młodzieżą, miał świadomość, iż może zejść lawina oraz że nie było wtedy pogody, która dawałaby poczucie bezpieczeństwa. 11 kwietnia 2006 r. został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Sąd Apelacyjny w Katowicach orzekł, że wypadek nastąpił z jego nieumyślnej winy.
oprac. wo/ zdj. kamera pogodowa TOPR w Morskim Oku
źródło: wikipedia
Więcej na temat
komentarze
reklama