Rozstrzygający atak na czwartym okrążeniu

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Wessel Mouris (Scorpions Racing Team) wygrał (3;14;09) drugi etap 40. Karpackiego Wyścigu Górskiego, prowadzącego wokół Banovców nad Bebravou (146,6 km).

Jednocześnie Holender został nowym liderem młodzieżowej rywalizacji – pod egidą Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka. Drugi na mecie – z minutową strata do zwycięzcy - zameldował się Aivaris Mikutis (Tudor Pro Cycling Team), trzeci był finiszujący z peletonu (-1;15 sekund straty) Alberto Bruttomesso (Cycling Team Friuli ASD).

Niespełna 20-tysięczne miasteczko Banovce nad Bebravou, położone w Kraju Trenczyńskim na zachodzie Słowacji, po raz pierwszy gościło kolarzy Karpackiego Wyścigu Kurierów. Zawodnicy mieli do pokonania pięć pętli, na których zlokalizowano pięć górskich i trzy lotne premie. W Cimennej (271 m n.p.m.), gdzie szczyt poprzedzony był kilkoma mniejszymi podjazdami, najlepiej radził sobie inny Holender, Mart Van Hoorn (Sensa Cycling Team), gromadząc osiem pkt, za dwa pierwsze i jedno drugie miejsce. To właśnie on założył niebieską koszulkę najlepszego górala z logo Kraju Preszowskiego. Na trzech lotnych premiach za każdym razem wygrywał inny kolarz. Najpierw Marco Andreaus (Cycling Team Friuli ASD) – pierwszy lider wyścigu po jeździe drużynowej na czas - na 28,7 km, potem Tobias Buck-Gramcko (German National Team) na 57,4 km, a na końcu James Potter (Sensa Cycling Team) na 86,1 km. Najwyżej w klasyfikacji generalnej uplasował się ostatecznie Włoch, to on został najaktywniejszym kolarzem i jednocześnie najlepszym zawodnikiem do 21 lat (zdobywając czerwoną koszulkę Polskiej Organizacji Turystycznej i zielony trykot Kraju Trenczyńskiego).

Na drugim etapie kolarzom towarzyszył porywisty wiatr, słoneczna pogoda, temperatura wahająca się od 15 stopni w powietrzu, do 35 kresek przy asfalcie. Trasa wiodła poprzez pola pachnącego, żółtego i mocno kwitnącego rzepaku.

Przez pierwsze trzy pętle zawodnicy inicjowali kilka ucieczek, ale żadna z nich nie przyniosła nic więcej poza punktami do klasyfikacji najaktywniejszego. Aż do czwartego kółka, gdy od peletonu oderwała się dwójka kolarzy, Mouris i Mikutis. Tuż przed ostatnim okrążeniem mieli dwie minuty i pieć sekund przewagi nad resztą kolarzy. Gdy na ostatniej górskiej premii (130 km) wygrał samotnie Mouris (osłabiony Mikutis nie był w stanie dalej współpracować w duecie) stało się pewne, że w niedzielne popołudnie pierwszy linię mety przejedzie zawodnik holenderskich Scorpionsów.

- Cieszę się niezmiernie, bo to moje pierwsze zwycięstwo w tej kategorii wiekowej. Spróbuję utrzymać pozycję lidera najdłużej jak się tylko da. Jak zaczęła się ucieczka? Zainicjowaliśmy się ją we dwójkę, 40 km przed metą, na zjeździe. Gdy mieliśmy dwie minuty przewagi na okrążenie przed końcem, jeszcze nie byłem do końca pewny wygranej. Potem kolega z ucieczki osłabł i musiałem walczyć samotnie. Na 12 km przed metą miałem minutę przewagi, wtedy uwierzyłem w zwycięstwo – wyznał na mecie triumfator, który oprócz białej koszulki lidera klasyfikacji generalnej, dołożył żółtą koszulkę Fundacji Arp. Najlepszą drużyną jest Scorpions Racing Team.

W niedzielę wystartowało 120 kolarzy, ale do III etapu ta grupa uszczupliła się o 19 nazwisk. W poniedziałek 1 maja o godz. 15 rozpocznie się ściganie wokół Starej Lubowni (cztery górskie premie, dwa lotne finisze), na trasie o długości 138,4 km.


źródło: mat. prasowe

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama