Księżniczka czardasza na zakończenie szóstego dnia Festiwalu Kiepury

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Każdy festiwalowy dzień rozpoczynamy na deptaku Koncertem Promenadowym. Temat porannego konceru szóstego dnia brzmiał: “Somebody Loves Me”, a z Muszi Koncertowej popłynęły melodie znane i lubiane, takie jak: “Moon River”, “Gdybym był bogaczem” z musicalu „Skrzypek na dachu”, “Mały szczęścia łut” i „Przetańczyć całą noc” z musicalu “My fair lady”, “Strangers In The Night”.

W festiwalowe poranki nikt nie przechodzi obojętnie deptakiem, muzyka wabi, a po końcowych oklaskach nucona jest przez publiczność.


Tym razem Koncertem Promenadowym publiczność oczarowało Todo Art Trio w składzie: Grażyna Jursza (flet), Dariusz Jursza (klarnet), Dawid Smykowski (fagot, aranżacje).

Na kanapie Jerzego Snakowskiego zasiadły gwiazdy “Księżniczki czardasza”: Aleksandra Orłowska – tytułowa Księżniczka czardasza, sopranistka Opery Narodowej, Łukasz Gaj, czyli Edwin, autor choreografii Henryk Konwinski, Maciej Komandera – Boni Kancsianu, Tomasz Tokarczyk, który wieczorem poprowadził orkiestrę oraz Łukasz Goik – dyrektor Opery Śląskiej w Bytomiu.


Anegdotom z życia scenicznego nie było końca. Publiczność doceniła gorącymi oklaskami niezwykle sympatyczną atmosferę spotkania.
Były też, rzecz jasna, wspólne zdjęcia i autografy oraz chwile prywatnej rozmowy.


Koncertem Popołudniowym szóstego dnia Festiwalu zawładnęli studenci. W ramach programu promującego początkujących artystów: Estrada Młodych, studenci Alademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku wystawili operę Giana Carla Menottiego “The Medium”.
Krynicka publiczność przyjęła młodych artystów niezwykle przychylnie, oklaskując ich występy.

Jej bohaterka, madame Flora organizuje w swoim mieszkaniu seanse spirytystyczne. Fałszywe. Ale podczas jednego z nich fałszywe medium poczuje na swojej szyi prawdziwy dotyk zimnych rąk… ducha. Operę wyreżyserował Piotr Kosewski, a solistów przygotował i poprowadził Michał Krężlewski.


Klimat XIX wiecznego salonu, w którym odbywa się seans spirytystyczny odtworzyła Kara Lewandowska, a na scenie: Karolina Sikora, Małgorzata Priebe, Aleks Skóra, Karolina Zielińska, Damian Giczewski, Wiktoria Rudnicka, Beata Kałudow. Przy fortepianie Liana Krasyun – Korunna.

Na “Księżniczkę czardasza” krynickiej publiczności nie trzeba specjalnie zachęcać, to zresztą jeden z najchętniej oglądanych tytułów operetkowych nie tylko w letniej stolicy opery i operetki.
Dzieło węgierskiego kompozytora Emmericha Kálmána powstało w 1915 roku i niemal od samego początku święci triumfy na światowych scenach. Autorami libretta są Leo Stein i Béla Jenbach, a przekładu polskiego dokonał znakomity Jerzy Jurandot.

Z założenia operetka ma mieć aktualny wydźwięk, fabułę “Księżniczki czardasza” można najkrócej opowiedzieć, jako miłosne perypetie dwojga zakochanych, których dzieli pozycja społeczna: ona jest szansonistką, aktorką z variete, on arystokratą, któremu rodzina nigdy nie pozwoli na mezalians. Co więc po niemal stu latach wciąż uwodzi publiczność w operetce Kálmána?


W tej, którą w Krynicy pokazała Opera Śląska z Bytomia na pewno muzyka, oprócz nieśmiertelnych szlagierów, które publiczność wychodząca późnym wieczorem z Pijalni Głównej nuciła: “Artystki z Variété”, “Choć na świecie dziewcząt mnóstwo”, “Bez miłości świat nic nie wart – kochaj mnie”. Co ciekawe, choć zna je niemal każdy, niekoniecznie wiedząc, że to fragmenty “Księżniczki czardasza”, w wykonaniu Opery Bytomskiej zabrzmiały niezwykle świeżo. Co dostrzegła także krynicka publiczność oklaskując hity.

Za pulpitem dyrygenckim stanął wybitny Tomasz Tokarczyk, od niedawna kierownik muzyczny Opery Śląskiej. Pod jego batutą muzyka niemal płynęła, idealnie komponując się z grą sceniczną.

Autorem choreografii i ruchu scenicznego jest Henryk Konwiński, który zaproponował minimalistyczną formę, taka jest też scenografia. A wykonawcy na plan pierwszy wysuwają wątek miłosny. Te zabiegi na znany doskonale tytuł wpłynęły bardzo odświeżająco.

“Księżniczka czardasza” Opery Śląskiej pokazuje też, że niesłusznie operetka jako gatunek trafiła do lamusa. Wspaniały aplauz publiczności i pełna widownia świadczą o czymś przeciwnym. A jak przyznała podczas wcześniejszego Spotkania z Gwiazdami, Aleksandra Orłowska – tytułowa Księżniczka czardasza, Sylvia Varescu – ta rola była jej marzeniem. Śpiewaczka dodała też, że reżyserzy z wahaniem proponują takie tytuły uznanym artystom. Niesłusznie, jak się okazuje.

Program 56. Festiwalu im. Jana Kiepury dostępny jest w Co Gdzie Kiedy

źródło: mat. prasowe, fot. Mikołaj Bala

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama