Tablety w karetkach pogotowia do wymiany
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
Urząd Marszałkowski zamierza przeznaczyć półtora miliona złotych na wymianę sprzętu nawigacyjnego lub doposażenie ambulansów. Ale zdaniem ratowników - ani nowe tablety, ani anteny nie zapewnią dobrej łączności karetek i dyspozytorni, bo wadliwy jest cały system.
Zasada nowego systemu powiadamiania ratunkowego była taka: "wysyłać na miejsce wypadku karetkę, która jest najbliżej". Tymczasem w ciągu 10 dni działania systemu - na Podhalu zmarły 3 osoby. Dramatyczny ciąg wydarzeń rozpoczął się, gdy karetka do 82-letniej pacjentki ze Skrzypnego jechała ponad czterdzieści minut, bo ratownicy nie znali drogi, a w miejscowości nie działa ani GPS, ani telefon komórkowy. Ratownicy od razu postawili sprawę jasno - nowy system nie sprawdza się w górach.Tablet z mapą, który doprowadza ratowników do miejsca wypadku w ostatnich dniach psuł się już kilka razy. Szpital w Zakopanem już kilkakrotnie zgłaszał, że mapy GPS nie działają w terenie górskim, ale nie doczekał się konkretnej odpowiedzi jak w tej sytuacji ratować Podhalan.
Niedawno w Niepołomicach zmarł mężczyzna, do którego wysłano karetkę z Krakowa. W tym samym czasie inna karetka, która była 250 metrów od pacjenta stała na postoju. Ratownicy z regionu alarmują - co jeszcze musi się wydarzyć, by władze wreszcie dostrzegły, że obecny system powiadamiania jest zawodny.
Po pierwszych tragicznych wydarzeniach wojewoda małopolski ocenił, że główną przyczyną opóźnienia przyjazdu karetek była "nieumiejętność posługiwania się sprzętem teleinformatycznym przez załogę karetki". Sprawą zajęła się prokuratura, która ma wyjaśnić, dlaczego system wysyłania karetek opierający się na sieci komórkowej jest zawodny. W Skawinie ratownicy nie tylko alarmowali, że sama mapa GPS to za mało - zdecydowali się też powiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa "narażenia życia i zdrowia pacjentów przez źle funkcjonujący elektroniczny system wspomagania dowodzenia zasobami ratowniczymi". Prokuratura sprawy nie podjęła, ale za to dwóch ratowników ukarano naganą, a trzeci ma zakaz przychodzenia do pracy.
Tymczasem na problemy z łącznością skarżą się również ratownicy z innych stacji pogotowia.
PAP, s/zdj. Michał Adamowski
Więcej na temat
komentarze
reklama