101 rocznica urodzin Henryka Hojdy z Krakowa, więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
Poznajcie Henryka Hojdę. Urodził się 6 czerwca 1923 roku w Krakowie – był uczniem ślusarskim. Do KL Auschwitz trafił transportem z 8 maja 1941 roku w wieku niespełna 18 lat. W transporcie tym znaleźli się również inni mężczyźni z Krakowa.
"8 maja 1941 roku do KL Auschwitz przybył transport 48 więźniów, skierowany do obozu przez Sipo u. SD w Krakowie. Oznaczono ich numerami od 15416 do 15463.Wśród nowo przybyłych więźniów byli ludzie różnych zawodów, wywodzący się tak z inteligencji, jak i ze środowiska robotniczego. (...) Co najmniej 7 więźniów z omawianego transportu zostało rozstrzelanych w czasie zbiorowej egzekucji, jaka miała miejsce w żwirowni koło Theatergebäude 3 lipca 1941 roku. (...)
Na podstawie zachowanych dokumentów można ustalić, że spośród 48 osób przywiezionych do KL Auschwitz 8 maja 1941 roku 20 poniosło śmierć w obozie. Dwaj więźniowie z omawianego transportu przeżyli obozową gehennę. (...)"
KSIĘGA PAMIĘCI
Jak wspominał więzień omawianego transportu Michał Mysiński o numerze obozowym 15432:
"Muszę wyjaśnić, że to właśnie nasza grupa 48 więźniów z Krakowa dała początek tzw. <> (kompania wychowawcza). Pracowaliśmy w oddzielnych grupach, nie wolno się było do nas zbliżyć, nie mówiąc o prowadzeniu rozmów. Mało tego, jeśli po apelu wszyscy mieli czas wolny, nawet więźniowie z SK, to my pracowaliśmy dalej. Stopniowo zwiększano stan EK, kierując do niej także więźniów z obozu za zupełnie błahe przewinienia:zapalenie papierosa, oddanie moczu w niewłaściwym miejscu, za pracę. Doniesienia te robili SS-mani bądź capowie i więźniów tych po wieczornym apelu odprowadzano do EK. Były tygodnie, gdzie w poniedziałek nasza grupa EK liczyła nawet 700-800 więźniów. Do soboty nie pozostawało więcej jak 400-500. (...) Jednego lipcowego popołudnia, daty niestety nie pamiętam, (...) zapędzono całą naszą grupę EK do pracy w żwirowni. Była godzina trzecia po południu. W tym dniu tempo pracy podwojono. Pilnowało nas tylu SS-manów, że prawie każdy z więźniów miał swojego <>, który wrzaskiem i kopniakami przynaglał do pośpiechu. Tajemnica ta wyjaśniła się dopiero nazajutrz. Kiedy przyszliśmy do żwirowni, widoczne były jeszcze ślady krwi, a nawet wloty pocisków. Tam właśnie wykonano wieczorem poprzedniego dnia egzekucję, którą obserwowali koniarze z pobliskich stajen. Rozstrzelano wówczas kilku kolegów z naszego 48-osobowego transportu krakowskiego. (...)"
Zespół Oświadczenia, t 63, kk. 109-111, relacja Michała Mysińskiego
KSIĘGA PAMIĘCI
Od tamtego czasu Henryk Hojda stał się numerem 15453. Zdjęcie obozowe nie zachowało się. Dalsze jego losy Archiwum Muzeum Auschwitz-Birkenau pozostają nieznane.
Sebastian Śmietana
Więcej na temat
komentarze
reklama