Kierowca podważa prawdziwość zdjęcia z fotoradaru. I walczy w sądzie

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Powołany przez sąd specjalista zbada fotoradar strażników gminnych z Raby Wyżnej. Tak zdecydował dziś Sąd Rejonowy w Nowym Targu podczas rozprawy, w której naprzeciwko siebie zasiedli strażnik i kierowca, obwiniony o przekroczenie prędkości.

Do zdarzenia doszło 20 maja ubiegłego roku w Rokicinach Podhalańskich. Ze zdjęcia zrobionego przez fotoradar wynika, że kierowca przekroczył prędkość o 47 km/h. Obwiniony nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że po pierwsze nie on siedział za kierownicą opla, tylko któryś z jego sezonowych pracowników, mających dostęp do samochodu, po drugie, że zdjęcie jest spreparowane przez Straż Gminną, po trzecie w końcu - że w ogóle nie może być dowodem w sprawie, bo fotoradar nie ma wymaganej homologacji.

Obwiniony to 25-letni przedsiębiorca z Harkabuza. Mężczyzna co prawda zapłacił sądowemu komornikowi, który wszczął przeciwko niemu postępowanie, niemniej z takim zakończeniem sprawy się nie zgadza. Chce zwrotu pieniędzy i uniewinniającego wyroku.

- Widziałem zdjęcie z fotoradaru i na tym zdjęciu się nie rozpoznaję - mówił obwiniony, pomimo że prowadzący rozprawę sędzia był innego zdania. - Proszę zaprotokółować, że sąd z urzędu uznaje, że to obwiniony, że to jego twarz - mówił do protokólantki. 25-latek poszedł jednak w zaparte, powtarzając, że to nie on. Stwierdził, że samochodem mógł w maju kierować każdy z ośmiu zatrudnionych u niego sezonowo pracowników, którzy mieli swobodny dostęp do auta. Który? - powiedzieć nie potrafi, a żaden z nich się mu do tego nie przyznał.

Następnie 25-latek przystąpił do ataku i przeprowadził długi wywód, z zupełnie innej beczki. - Uważam, że to zdjęcie jest niezgodne z prawem, zostało spreparowane przez straż gminną - mówił. - Komendant SG posługuje się fałszywymi dokumentami fotoradaru. Obwiniony wskazał, że numer na świadectwie legalizacyjnym urządzenia różni się od tego na zdjęciu, podkreślał też kilkakrotnie, że homologacja fotoradaru nie jest zrobiona na rzecz straży gminnej, tylko Urzędu Gminy Mszana Dolna, od którego jest wypożyczany. Wskazywał też na brak w aktach sprawy uzgodnienia pomiędzy SG a policją, w kwestii umiejscowienia urządzenia. - A jeśli takiego uzgodnienia nie było, to zdjęcie nie może być dowodem w sprawie. Wskazywał też na inne - jego zdaniem - zaniedbania, m.in. brak ustalenia kąta ustawienia fotoradaru w osi pionowej w stosunku do ruchu pojazdów, brak pomiarów temperatury i wilgotności powietrza, mających wpływ na rozchodzenie się fal. - Wszystkie te braki świadczą o nielegalnej homologacji fotoradaru i bezprawnym używaniu go przez Straż Gminną - podsumowywał. Zwracał też uwagę na fakt, że urządzenie, przenoszone z miejsca na miejsce usytuowania, winno na wszystkie te miejsca, zgodnie z ustawą o ruchu drogowym, mieć legalizację. - A było też w Bielance, od innych sfotografowanych wiem, że także gdzie indziej. Nawet tego samego dnia - mówił.

Obecny na sali sądowej strażnik gminny tłumaczył, że kamera wbudowana jest na stałe w kontener urządzenia, nie można jej wyciągnąć, nie może więc być mowy o manipulacjach. Do ustawiania fotoradaru używane są natomiast dwie zamontowane poziomice i tyczka. Starał się też przekonać sąd, że do tego typu urządzeń - różniących się od tych na trójnogu - stosuje się inne wymogi. Nie umiał natomiast wytłumaczyć, dlaczego na świadectwie homologacji nie ma tego samego numeru, co na wykonanym zdjęciu.

Po długich i ciężkich do zrozumienia przez laika wywodach adwersarzy, sąd zażądał pełnej dokumentacji fotoradaru, postanowił też o powołaniu biegłego, którego zadaniem będzie sprawdzenie, czy urządzenie spełniało normy techniczne, pozwalające na wykonanie odpowiedniego pomiaru. Rozprawę odroczono.

p/

źródło: Podhale24.pl

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama