Hokej. MMKS Podhale pokonało Bytom (zdjęcia)
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
NOWY TARG. Podhale wygrało pierwszą finałową konfrontację o powrót do ekstraklasy, ale była to droga przez mękę. Chociaż nie zanosiło się na dramatyczną końcówkę. Golgotę usypał sędzia główny Janusz Strzempek z Katowic.
Nerwy królowały w pierwszych minutach meczu. Sporo było szarpanej gry, krążki nie znajdowały adresata, strzałów było jak na lekarstwo. Śmielsi w tym ostatnim elemencie byli goście, którzy postanowili sprawdzić dyspozycję Rajskiego strzałami z dystansu. Kto pierwszy się opanuje? „Szarotki” pierwsze dostały dwie szanse na ukojenie nerwów. Dwukrotnie grały w przewadze. Podczas pierwszej, zbyt szybko chciały zdobyć gola, a – jak mówi przysłowie – co nagle to po diable. Druga taka szansa została już wykorzystana. F. Wielkiewicz wyjechał z narożnika lodowiska, bytomianie mu się rozjechali, chyba będąc przekonani, że będzie podawał. Ten tymczasem „wypalił” i krążek znalazł się w siatce. Wydawało się, że nerwy zostały ukojone, tym bardziej, iż Podhala miało szansę na podwyższenie prowadzenie. Nie dasz, dostaniesz… 75 sekund później Wróbel doprowadził do wyrównania. Piękny gol. W krótki górny róg bramki. Bramka sprawiła, iż goście z każdą minutą grali coraz lepiej. Ich akcje były składne, zastosowali agresywny pressing już w tercji rywala i górale nie potrafili sobie z nim poradzić. Mieli ogromne problemy z rozegraniem akcji. Tracili krążki i po stracie pod bandą we własnej tercji Stokłosa przy pomocy Rajskiego zdobył gola. Inna rzecz, że czeskiemu zawodnikowi nowotarżanie zrobili wolną autostradę, nikt go nie próbował zaatakować. Podhale mogło przed przerwą doprowadzić do wyrównania. Grając w osłabieniu wyprowadzili dwójkową kontrę, lecz Neupauer jej nie wykorzystał, przestrzelił.- Było widać stres u zawodników. Cześć z nich nigdy nie grała o taką stawkę. Traciliśmy krążki, ale nie była to aż tak zła odsłona. W szatni powiedzieliśmy sobie kilka mocnych słów. Wycofałem czwarty atak i od drugiej tercji zagraliśmy na trzy piątki, to był impuls. Druga tercja była świetna w naszym wykonaniu. Graliśmy to co w sezonie zasadniczym – powiedział trener Podhala, Marek Ziętara.
Po przerwie gospodarze przeszli ogromną metamorfozę. Zobaczyliśmy całkiem inny zespół niż w pierwszych 20 minutach. Wreszcie zagrał z zębem, jak na góralski charakter przystało. Akcje wreszcie miały tempo i były dokładne. Kilka akcji było przedniej urody, po których ręce same składały się do oklasków. Goście gubili się, nie nadążali za szybkimi akcjami rywala. Napór „Szarotek” szybko przyniósł wymierne efekty. W 22 minucie F. Wielkiewicz zza bramki dograł idealnie do Bryniczki, a ten za moment utonął w objęciach kolegów. Kapitan miejscowej drużyny poderwał zespół do walki. To z jego fantastycznego podania Podhale objęło prowadzenie. Trafienie poprzedziła kapitalna akcja i równie piękny strzał Ziętary. Ten ostatni w 31 minucie jeszcze raz pokonał ostatnią instancję bytomian. Po meczu z Warszawie miał „wisieć”, ale… - Kara była niesłuszna, nie było to celowe uderzenia sędziego i została anulowana – powiedział Piotr Ziętara.
Gdy Podhale zdobyło piątego gola, po bardzo ładnej akcji Tomasika, wydawało się, że jest po meczu. Ale od momentu zaczęły dziać dziwne rzeczy. Od początku sezonu słychać głosy, że Bytom musi awansować i będzie się wszystko robiło, by tak się stało. Wydawało mi się, że to jakieś posądzenia nie mające nic wspólnego z prawdą. Po tym co zobaczyłem w trzeciej tercji, być może wygłaszający te opinie mogą mieć rację. Od 1958 roku oglądam polską ligę hokeja, ale takich jaj w wykonaniu arbitra jeszcze nie widziałem. Strzempek, to były hokeista, reprezentant kraju i trudno go posądzać, że nie czuje gry, ale… zapisał niechlubną kartę w biografii. Za ten występ powinien się bardzo, ale to bardzo czerwienić. Odsyłał górali na ławkę kar, a przymykał oko na przewinienia ewidentne polonistów. Podhale bez przerwy grało w czwórkę lub w trójkę, przez 12 minut! Polonista nie przesiedział ani sekundy, gdyż dwójkę nałożył na Strużyka równo z syreną końcową. Przynajmniej statystyki kar będą przyzwoicie wyglądały. Polonia łaskawość arbitra wykorzystała i po dwóch golach wróciła do gry. Nabrała rozpędu i pod nowotarską bramką bez przerwy się kotłowało. Tylko po co PZHL ogłasza rywalizację, skoro nie na tafli mają się rozstrzygać jej losy, a jeśli już na niej, to w taki sposób. Jak może być dobrze z polskim hokejem, jeśli dzieją się takie rzeczy. Nie liczę, że obserwator Marek Ostrowski będzie dla niego surowy. Ręka, rękę myje.
MMKS Podhale Nowy Targ – Polonia Bytom 5:4 (1:2, 3:0, 1:2)
1:0 F. Wielkiewicz (Talaga) 9:22 w przewadze
1:1 Wróbel (Strużyk, Stasiewicz) 10;37
1:2 Stoklosa (Puzio, Radwan) 15:17
2:2 Bryniczka (F. Wielkiewicz) 21:55
3:2 Ziętara (Bryniczka, Bomba) 23:53
4:2 Ziętara (Voznik) 30:16 w przewadze
5:2 Tomasik (Bryniczka, Ćwikła) 44:23
5:3 Banaszczak ( Puzio, Strużyk) 46:13 w przewadze
5:4 Stasiewicz (Stoklosa, Strużyk) 46:58
Sędziowali: Strzempek (Katowice) – Tymczyszyn (Bytom), D. Pobrożniak (Tychy).
Kary: 18 -12 min.
Stan rywalizacji play off do trzech wygranych: 1:0.
MMKS Podhale: Rajski – Mrugała (2), Łabuz (2), Biela, Neupauer (2), Zarotyński – K. Kapica (2), Landowski, Ćwikła (4), Bryniczka, F. Wielkiewicz (4) – Tomasik, Talaga, Bomba (2), Voznik, P. Ziętara – Wojdyła, Gaczoł, Ištocy, D. Kapica, Michalski. Trener Marek Ziętara.
Polonia: Szydłowski (2) - Kantor (2), Banaszczak, Gawlina, Kukulski, Kłaczyński - Urban, Vrana (4), Puzio, Stoklasa (2), Radwan - Owczarek, Stępień, Strużyk (2), Wróbel, Stasiewicz. Trener Andrzej Secemski.
Stefan Leśniowski, zdj.Michał Adamowski
źródło: SportowePodhale.pl
Więcej na temat
komentarze
reklama