Mistrzostwa Polski w SuperEnduro. Naśladowcy Błażusiaka (zdjęcia)
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
- Jak skakał Małysz, to wszyscy chcieli skakać. Jak Tadek Błażusiak odnosił sukcesy w trialu, to wysyp tri alowców był taki jak grzybów po deszczu. Teraz Tadziu robi furorę w SuperEnduro, to wielu próbuje swych sił w tej konkurencji. Rzec można, że była Małyszomania, a teraz jest Błażusiakomania – mówi Jan Topa, działacz AMK Gorce.
Po raz pierwszy odbyły się mistrzostwa Polski w tej dyscyplinie. Organizatorem pierwszej rundy był AMK Gorce Nowy Targ, a więc klub, w którym rozpoczynał motocyklową przygodę wielokrotny mistrz świata w SuperEnduro, Tadeusz Błażusiak. Mistrza zabrakło na starcie, bo w tym czasie przebywa za Oceanem. Uczestniczył w pierwszej eliminacji mistrzostw Ameryki (GEICO EnduroCross ), w której broni tytułu mistrzowskiego. Cztery raz z rzędu wygrywał czempionat Ameryki. W Las Vegas, w pierwszej eliminacji, zajął drugie miejsce. Triumfował Mike Brown, który był najszybszy podczas wszystkich okrążeń finałowego wyścigu. Zaraz po starcie wypracował sobie 9-sekundową przewagę, jednak „Taddy” walczył, naciskał rywala. Brown utkwił na ostatniej, kamienistej sekcji toru i zawodnik ORLEN Team zbliżył się do niego na dwie sekundy.Tadeusz Błażusiak rozkręcił maszynę pod nazwą SuperEnduro. Jego sukcesy, sprawiły, że postanowiono w Polsce zorganizować eliminacje do mistrzostw świata w tym sporcie. Dwie rozegrane zostały w Łodzi. Pomysł złapał i „karuzela” zaczęła się kręcić. Na starcie w Nowym Targu stanęło 55 jeźdźców. W klasie open obowiązywały zasady z mistrzostw świata, a nie amerykańskie. Do stolicy Podhala ściągnęła czołówka krajowa. Nie zabrakło na starcie nowotarżan. Byli nowicjusze i tacy, jak bracia Zychowie i Pyzowski, którzy prawdziwy chrzest przeszli już dwukrotnie w Łodzi podczas mistrzostw świata. Nie byli faworytami, ale Adam Zych postawił się Łukaszowi Kurowskiemu i Pawłowi Szymkowskiemu i w pierwszym finałowym wyścigu zajął trzecie miejsce. Na szóstym miejscu finiszował Jarosław Guzik, a tuż za nim Michał Pyzowski i Tomasz Zych.
Sił w nowym sporcie próbował dwukrotny mistrz Polski w trialu, Gabriel Marcinów. W wyścigu kwalifikacyjnym był trzeci, a w pierwszym finałowym wyścigu był dziewiąty. W drugim starcie poprawił się o trzy lokaty. Tym razem najszybszy był Szymkowski przed Kurowskim. Adam Zych kolejny raz ukończył rywalizację na trzeciej pozycji i na tej pozycji został sklasyfikowany w zawodach, a tuż za nim znalazł się brat Tomasz. Szymkowski zwyciężył, Guzik był siódmy, a Pyzowski – ósmy.
- Mam licencję i od razu wrzucili mnie do najlepszego koszyka. Trasa była trudna, śliskie kamienie dają się we znaki. Ale jakoś sobie radzę – powiedział Gabriel Marcinów.
Nie on pierwszy zamienił dyscypliny. Oskar Kaczmarczyk mistrz Polski w młodzikach również nie podjął się nowego wyzwania. W pierwszym finałowym wyścigu świetnie sobie radził, był drugi. Przegrał z Krzysztofem Nędzką, a trzeci był Mateusz Stefaniak z Nowego Targu.
- Dlaczego nie startować skoro nawet sam mistrz nad mistrzem Dougie Lampkin (siedmiokrotny czempion globu, pięciokrotny triumfator World Indoor i czterokrotny zdobywca Trial des Nations – przyp. aut.) dał się na mówić – mówi Oskar Kaczmarczyk, który próbował sił na torze, który jest połączeniem motocrossu z elementami trialowymi. Były widowiskowe skocznie, „praleczki”, ostre łuki, żywcem z motocrossu oraz sekcja kamienista, na której trzeba było się wykazać zdolnościami trialowymi. Na porozrzucanych kamieniach słabsi technicznie zawodnicy przewracali i musieli korzystać z pomocy, by wyciągnąć koło motocykla zaklinowane między kamieniami. Nie wszyscy bowiem prezentowali wysoki poziom. Gołym okiem było widać, kto ma obycie z torem, a kto dopiero „raczkuje”. Ci pierwsi pięknie technicznie składali motocykl, frunęli wysoko i daleko. Inni tą przeszkodę pokonywali w najprostszy sposób, przejeżdżając ją. Na niej doszło też do wypadku. Zawodnik podczas treningowego skoku przekoziołkował. Potrzebna była pomoc medyczna.
Krzysztof Łabuda z Lasku, który w motocrossie w klasie junior stawał już na podium eliminacji mistrzostw Polski, długo się rozkręcał. Kibice, zapewne koledzy, czekali kiedy na skoczni wykona skok. Doczekali się. Jego skoki były imponujące, ale do mety pierwszego finału dojechał na piątej pozycji. W drugim biegu poszło mu gorzej, był ósmy i ostatecznie sklasyfikowany został na szóstym miejscu.
Tekst Stefan Leśniowski, zdj. Michał Adamowski
źródło: SportowePodhale.pl, Podhale24
Więcej na temat
komentarze
reklama