Wypadek Andrzeja Bargiela. Narciarska wyprawa na ośmiotysięcznik atakuje szczyt
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
Wybity bark, tragiczna historia Alex’a Lowe i wyjście na 7500 m.n.p.m - ten tydzień był kluczowy dla narciarskiej wyprawy Shishapanga Ski Challenge. Teraz zakopiańczykom pozostał atak na szczyt. Przez ostatnie dni członkowie eskapady aklimatyzowali się. Obecnie są gotowi do ataku na szczyt co prawdopodobnie nastąpi w poniedziałek wieczorem lub wtorek rano.
Przez kilka dni Andrzej nie najlepiej się czuł (spędził 2 dni bez jedzenia w bazie). Prawdopodobnie efektem tego osłabienia był groźny wypadek jaki przydarzył mu idąc do góry w stronę Grzegorza, Marcina i Darka. Podczas przekraczania lodowcowego potoku, jeden z kijków zablokował się skutecznie pośród skał i szarpnął do tyłu ciałem Andrzeja. W wyniku tego upadku wypadł mu bark ze stawu. Zachowując zimną krew, podkładając kijek turystyczny pod ramię, samemu nastawił sobie uszkodzony staw. Ta dramatyczna okoliczność oraz niezwykle bolesne ale szybkie wyratowanie się z niej, spowodowały, że pozostawił swoje szanse na udział w wyprawie (najbliższy szpital jest oddalony o ok. 40 km od Shishapangmy). Na szczęście wszystko jest dobrze z jego ramieniem.
Tragiczna historia znalezionych nart
Pojawiły się przypuszczenia do kogo mogą ewentualnie należeć znalezione narty przez Andrzeja i Darka kilka dni temu. Znana kanadyjska pisarka (autorka wielokrotnie nagradzanej książki „Freedom Climbers” o złotej erze polskiego himalaizmu) Bernadette McDonald (która przez 20 lat była dyrektorką Banff Mountain Film Festival), usłyszawszy historię odnalezienia nart, natychmiast skojarzyła to znalezisko z tragiczną śmiercią Alexa Lowe’a w lawinie pod Shishapangmą 5 października 1999 roku. Alex Lowe, Conrad Anker i David Bridges, w ramach American Shishapangma Ski Expedition, mieli zamiar zjechać południowo ścianą, tzw. drogą polsko-szwajcarską. To było marzenie Alexa, by dokonać tego zjazdu. Niestety, podczas przekraczania płaskiej części lodowca przy podejściu, ogromny serak, ok. 1800 metrów ponad nimi runął w dół. Początkowo himalaiści wręcz robili zdjęcia temu zjawisku jakie daleko od nich się wydarzyło. Niestety. Masy śniegu nabrały prędkości ok. 100 km/h. Szybko się okazało, że są na linii „strzału” i nie zdążą uciec. Zginął Alex Lowe i David Bridges (dwukrotny Mistrz USA w paraglidingu). Anker został szczęśliwie „zdmuchnięty” przez falę uderzeniową i z licznymi obrażeniami, przeżył ten wypadek. Czy odnalezione narty są pozostałością po wyprawie Alexa?
Udana aklimatyzacja
Po odzyskaniu sił i minięciu bólu spowodowanego kontuzją barku, uczestnicy polskiej wyprawy konsekwentnie realizowali zamierzone cele. Wyprawa założyła obóz I na wysokości 6400 m.n.p.m. Udało się także założyć obóz II na wysokości 6900 m.n.p.m, oraz w ramach wyjścia aklimatyzacyjnego Andrzej i Grzegorz osiągnęli 7500 m.n.p.m. To bardzo ważne, że udało się osiągnąć tą wysokość. Obecnie wszyscy uczestnicy zjechali do bazy i odpoczywają. Ich jedynym celem jest obecnie atak szczytowy, który na przełomie września i października przeprowadzą. Oprócz osiągów wysokościowych, swoje limity podciągnął Marcin Kin, wychodząc na nartach na 6400 m.n.p.m. Darek Załuski, najbardziej doświadczony himalaista, oprócz bycia „dobrym duchem” wyprawy, intensywnie filmuję dokonania swoich kolegów. Marcin także pracowicie fotografuję o czym można się przekonać oglądając wysyłane przez niego przepiękne zdjęcia publikowane na stronie redbull.pl (http://www.redbull.com/pl/pl/adventure) oraz w serwisie mediowym Red Bull Content Pool (wwwredbullcontentpool.com).
Okno pogodowe z widokiem na szczyt
-Tym co obecnie stanowić będzie o sukcesie wyprawy jest przede wszystkim pogoda. Wynika z relacji, że uczestnicy ekspedycji są w dobrych nastrojach i osiągnęli sukces aklimatyzacyjny. Z obiektywnych zagrożeń jakie mogą ich spotkać, są szczeliny lodowcowe, pękające seraki, niska temperatura i wiatr. Jeśli wyeliminują do minimum te czynniki, choćby przez „wstrzelenie się” w okno pogodowe, to są skazani na sukces. Widać to po ich motywacji i przygotowaniu-mówi ratownik TOPR Jakub Brzosko. Pozostało nam wszystkim trzymać kciuki za powodzenie wyprawy i ich bezpieczne zdobycie szczytu oraz zjazd do bazy. Parafrazując znaną reklamę pewnego banku, można powiedzieć „Uśmiech kucharza Renzziego w bazie, gratulującego zjechania ze szczytu- bezcenny”.
Oto filmik z aklimatyzacji w Tybecie:
mat. prasowy, opr.s/
Więcej na temat
komentarze
reklama