TS Podhalański Czarny Dunajec – Iskierka Tarnów 3:1 (zdjęcia)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

NOWY TARG. Siatkówka jest na topie. Chyba nie trzeba o tym nikogo przekonywać, a jeśli już, to powinien wybrać się do hali Gorców. Wypełniona była po brzegi, a atmosfera… niczym w katowickim „Spodku”. Wspaniały, głośny doping. Można przeżyć niebywałe emocje, cieszyć się i bawić nawet na meczu trzecioligowym.

Siatkówka po blisko ćwierć wieku powróciła do stolicy Podhala. Na razie gościnnie, ale może kiedyś na stałe. Przyszedł nawet pierwszy człowiek w mieście i – jak nam donieśli – był zaskoczony, że zabrakło miejsca. Może mu coś w głowie zaświata…

Gościnnie w Nowym Targu wystąpił zespół TS Podhalański Czarny Dunajec, który zmierzył się z Iskierką Tarnów. Zespół prowadzi Piotr Pagacz, człowiek, który budował potęgę siatkarską w naszym mieście w latach 80- tych. Siatkarz pierwszo - i drugoligowych klubów, trener Gorców. W tym klubie wychował trzy reprezentantki Polski, uczestniczki mistrzostw Europy seniorek i juniorek. To on doprowadził juniorki Górców do – jak na razie jedynego medalu - brązowego mistrzostw kraju, wywalczył też awans do pierwszej ligi. Iwona Urbaniak i Ewa Cięciel reprezentowały biało –czerwone barwy w mistrzostwach Starego Kontynentu seniorek. Grały w zespołach ekstraklasy, w Kolejarzu i Czarnych. Agnieszka Miler była talentem pierwszej wody, ale… wyjechała do USA. Należy też pamiętać o Elżbiecie Tarasek, która ocierała się o reprezentację.

Po zakończeniu meczu wiele osób pytało się kiedy kolejny mecz. Czy siatkówka wróci na stałe do Nowego Targu? – Nie od nas to zależy – mówi Piotr Pagacz. – Spełniliśmy dwa warunki, a więc chłopaki zbudowali zespół i udało im się mnie namówić do współpracy. Ja mam 60 lat i za mną wiele lat pracy i osiągnięć ( swego czasu miał propozycję prowadzenia reprezentacji kraju – przyp. aut.). Kto w tym wieku będzie budował firmę od podstaw? Ale to są wspaniali faceci, pasjonaci i stwierdziłem, że trzeba im podać rękę. Bez tego nie ruszą. Został trzeci warunek, najważniejszy- wsparcie. Każdy wie o co mi chodzi. Na razie źle to wygląda. Chłopaki wszystko pokrywają z własnej kieszeni – opłacają halę, na wyjazdy jeżdżą własnymi samochodami, bo nie ma pieniędzy na wynajęcie busa. Dzięki ludziom z Gorców udało nam się wynająć halę. Dziękujemy. Wszędzie jest trudno. Jeśli chcą przekonać ludzi, żeby im pomogli, to muszą zaskarbić ich serca swoją postawą na boisku. Muszą walczyć.

I walczyli. Stworzyli widowisko pełne emocji, ale i huśtawki nastrojów. Dwa pierwsze sety i czwarty to było falowanie drużyny z Czarnego Dunajca. Rozpoczęła jakby stremowana nowym otoczeniem i przegrywała 1:4. Nastąpiła zmiana. Na pałac gry wszedł Leja jego dwa pojedyncze bloki na środku siatki przywróciły gospodarzy do gry. Falowanie trwało do ostatniego punktu. Tarnowianie prowadzili 19:16 i wtedy zaczęła się złota seria górali. Ataki ze skrzydła Guta i Majewskiego doprowadziły do gry na przewagi, mimo iż przyjezdni mieli dwie piłki setowe i zwycięstwa.
Drugą partię miejscowi rozpoczęli fantastycznie, od prowadzenia 7:1, ale rywal szybko odrobił straty. Szwankowało przyjęcie w Podhalańskim. Nie można więc było dograć dokładnej piłki i skrzydłowi nadziewali się na blok. Na szczęście w końcówce seta zagrywka funkcjonowała. W tym elemencie brylował Gut, który asem serwisowym zakończył seta.
Trzecia partia będzie ostatnia? Początkowo na to się zanosiło, ale potem do głosu doszli przyjezdni. Ich blok zatrzymywał ataki Majewskiego, Guta i Budza. Zaś gra środkiem nie istniała, piłki były zbyt niskie, by atak z krótkiej był kończący. Sytuacyjne piłki również padały łupem tarnowian. Do tego pomyłki w zagrywce zrobiły swoje i czekała nas czwarta partia.

- Siatkówka nie wybacza błędów – powiedział trener TS Podhalański, Piotr Pagacz. - Gdy prowadzi się 2:0, to w głowach kołata się myśl, żeby szybko skończyć. Ci chłopcy nie mieli nigdy trenera, a ja pracuję z nimi dwa miesiące, a strefy mentalnej w tak krótkim okresie czasu nie da się wykształcić. Jeszcze trzeba czasu i dojedziemy do tego, że nasza gra nie będzie falować. Środkowi też potrzebują czasu. Muszą się zgrać. Nie mają też parametrów jakie powinien mieć środkowy siatkarz. Tak krawiec kraje jak mu materiału staje. Muszę ustawić taktykę do tego co posiadam, a nie co bym sobie życzył.

Czwarty set i znowu huśtawka nastrojów, od świetnej gry gospodarzy, po nerwową, ale szczęśliwą końcówkę. Czarnodunajczanie grali kapitalnie w ataku i obronie. Na skrzydłach gwoździe w parkiet wbijał Gut, który atakował z pierwszej i drugiej linii często po skosie i trafiał w dziewiąty metr. Nie wstrzymywał ręki. Tylko dwa razy gdy wybrał się po prostej nie trafił w boisko. Wspierał go Majewski, który wyspecjalizował się w obijaniu bloku. Jak trzeba było to obaj plasowali. Dwa razy rozgrywający Bulanda zagrał ze środkowym i to w bardzo ważnym momencie, gdy przegrywali 7:9. Wpadały piłki w pole gry po atakach Budza, który wcześniej wstrzymywał rękę. Nie było problemów z przyjęciem zagrywki, stąd też prowadzenie 20:14. I… zacięło się. Seria prostych błędów, przegrane sytuacyjne piłki i na tablicy świetlnej pod drużynami paliły się liczby 21.

TS Podhalański Czarny Dunajec – Iskierka Tarnów 3:1 (26:24, 25:22, 20:25, 29:27)
Przebieg meczu
I set: 5:4, 6:10, 15:13, 20:19, 26:24.
II set: 5:1, 10:7, 15:12, 20:17, 25:22.
III set: 4:5, 8:10, 12:15, 16:20, 20:25.
IV set: 5:3, 9:10, 15:13, 20:14, 29:27.
Podhalański: Dawid Bulanda (rozgrywający), Michał Gut, Jakub Kroma, Karol Majewski, Piotr Budz, Dziedzic (Libero) oraz Marek Kapuściak, Jacek Bałos, Tomasz Kudasik, Mateusz leja, Wojciech Mrozek, Łukasz Augustyniak. Trener Piotr Pagacz.

Tekst i zdj. Stefan Leśniowski

źródło: SportowePodhale.pl

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama