Zniweczony wysiłek. MMKS Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 5:6 (zdjęcia i film)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

NOWY TARG. Podhale było o krok od sprawienia ogromnej niespodzianki. Do 51 minuty prowadziło 5:3 z liderem tabeli i głównym faworytem do mistrzowskiej korony. Zespołem naszpikowanym reprezentantami kraju. Niestety, nie po raz pierwszy nieodpowiedzialność w końcówce meczu niweczy wysiłek.

- To co zrobił Wielkiewicz nie powinno mieć miejsca – grzmi Krystian Dziubiński. – Nie pierwszy raz osłabia drużynę. W tym momencie było 5:5. Z taka drużyną jak Tychy nie da się bronić w czwórkę przez 5 minut. Cztery minuty wybroniliśmy się, ale potem zabrakło sił. Tym bardziej, że świetnie weszliśmy w mecz. Na moment oddaliśmy inicjatywę, ale szybko wróciliśmy na prowadzenie. Tychy były dzisiaj w słabszej dyspozycji i powinniśmy to wykorzystać.

Rzęsiste brawa żegnały „szarotki” schodzące na drugą przerwę. Rzadko taki gest w tym sezonie miał miejsce w Nowym Targu. Oklaski były nagrodą za „gryzienie” lodu. Górale ambicją i niesamowitym sercem starali się dorównać renomowanemu rywali. Pierwsza część meczu była ciekawa, obfitująca w piękne akcje i gole. Nowotarżanie prowadzili 2:0 i 3:2, ale nie zdołali korzystnego wyniku dowieść do końca odsłony. Kiwki we własnej tercji, straty krążka były wodą na młyn gości. Takich okazji nie zmarnowali doświadczeni rywale. Ładne gole był autorstwa Sokoła i Parzyszka, w górne rogi bramki. Sobecki też trzy razy musiał wyjmować krążek z siatki. Skapitulował po strzale z backhandu M. Michalskiego. Zarotyński umieścił mu „gumę” w górnym krótkim rogu, a Bryniczka dołożył łopatkę kija do podania P. Kmiecika.

W drugiej tercji gospodarze nie kapitulowali. Dzielnie odpierali ataki tyszan i sami wyprowadzali groźnie kontrataki. Czekali na właściwy moment, by trafić rywala. Doczekali się, gdy ten grał w podwójnym osłabieniu. Landowski znalazł sposób na Sobeckiego spod niebieskiej linii. A potem Dziubiński wygrał z nim pojedynek oko w oko, gdy górale grali w osłabieniu.

- Spodziewaliśmy się trudnej przeprawy, ale Podhale zaskoczyło nas świetną postawą – powiedział drugi trener GKS-u, Krzysztof Majewski. – W pierwszej tercji wykorzystało trzy nasze błędy, ale zdołaliśmy wrócić do gry. W drugiej odsłonie kary nas załatwiły. Grając w trójkę, Bagiński złamał kij przy buliku i przeciwnik to wykorzystał. Potem nas skontrował, gdy grał w osłabieniu.

Do 50 minuty pachniało niespodzianką. Podhale prezentowało się lepiej,. Malo nawet okazje na podwyższenie 6:3, ale Gruszka nie wykończył dwójowej kontry. Potem wróciły koszmary z poprzednich spotkań. Gawriłow cuda wyprawiał w bramce, by nie stracić gola, bo napór tyszan był ogromny. Niestety obrońcy mając krążek na kiju nie potrafili go wybić i wszystkie trzy gole padły w identyczny sposób z dobitki.

- cały czas w klubie brakuje kijów. Zawodnicy wychodzą na lód i nie mają czym grać. Przy wyniku 5:3 miałem z Darkiem akcję dwa na jeden i gdyby Darek miał swojego kija, to może byłoby po meczu. Nie jesteśmy przygotowani do meczu, cały czas wypraszając o kije. Nie mówię, że to był główny powód porażki., bo wybić krążek można nawet kulm agą, ręką, noga, łyżwa. Byle wyszedł z tercji i był spokój. Taki sezon, trzeba się uczyć. Mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte konsekwencje.

MMKS Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 5:6 (3:3, 2:0,0:3)
1:0 – M. Michalski – Wronka – Stypuła (2:36)
2:0 – Zarotyński – P. Kmiecik (9:53)
2:1 – Sokół – Steber – Baranyk (10:26)
2:2 – Rzeszutko – Kolusz - Łopuski (11:57)
3:2 – Bryniczka – P. Kmiecik – Zarotyński (15:39)
3:3 – Parzyszek – Rzeszutko – Steber (18:51)
4:3 – Landowski – Gruszka – K. Kapica (31:28 w podwójnej przewadze)
5:3 – Dziubiński – P. Kmiecik (37:52 w osłabieniu)
5:4 – Rzeszutko – Łopuski – Mojżisz (51:07)
5:5 – Bagiński – Woźnica – Sulka (52:23)
5:6 – Steber – Parzyszek – Baranyk (56:12 w przewadze)

Tekst Stefan Leśniowski, zdj. Michał Adamowski, film Filip Pałgan

źródło: SportowePodhale, Podhale24

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama