"Spełniłam swoje marzenia"

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Nie za górami, nie za lasami ale między Zamłyniem a Nową Wsią w Małopolsce, na końcu wsi jest stadnina. Trzy lata temu powstała na miejscu truskawkowego pola.

Joannę spotykam gdy szczotkuje swojego pupila. Ogier jest koniem sportowym i spokojnym o bardzo miłym usposobieniu. Codzienne czesanie konia to sprawa podstawowa. Dowiaduję się, że konie oddychają przez skórę i muszą być czyste.

Joanna większość życia spędziła w mieście. Zawsze chciała znaleźć piękny zakątek dla siebie. Kocha naturę i konie. Nie znosi brutalności, siły i przemocy. Wie, że istnieje miedzy człowiekiem a koniem specjalna relacja. To mowa ciała, możliwość kontaktu bez słów. Porozumienie możliwe do wypracowania.

Gospodyni stadniny jest instruktorem jazdy konnej. Z końmi ma do czynienia od dziecka. Uważa, że chcieć to móc.

Największe szczęście dla człowieka to spełniać swoją pasję. Mówi, że sama jest tego przykładem. Dla niej największym szczęściem jest obcowanie z końmi, tymi przepięknymi istotami, podejście do nich z szacunkiem. To zawsze procentuje.

Konie w jej stadninie są spokojne i zadbane. Wskazuje na ślicznego, dostojnego konia o imieniu Bandera. - Niech pani zgadnie ile ma lat?

Oceniam jego wiek na osiem, pięć lat. - Ma dwadzieścia pięć - mówi Joanna z nieukrywaną dumą.

Wchodzimy do ogromnego namiotu z dziwnym, białym piaskiem. To ujeżdżalnia - wyjaśnia gospodyni.

Okazuje się, że piasek przypominający wapno to specjalny piasek kwarcowy przeznaczony specjalnie do treningów. Jego specjalna struktura pomaga utrzymać wilgoć. Dowiaduję się, że dzięki temu konie unikają kontuzji.

Joanna marzyła o założeniu stadniny. Nie było łatwo. Wiele pracowała i do dziś ma bardzo dużo planów. Za pół roku chciałaby wprowadzić tu hipoterapię. W czyściutkiej stajni przyciąga wzrok kosmata, czarna główka wystająca z kojca. Nie jest to ani duży koń ani kucyk. To Simba - konik przypominający do złudzenia hucuła. Konik jest bardzo przyjacielski, ciągle chce się bawić i próbuje skubać sweter właścicielki.

Spełnianie marzeń to jednak nie taka prosta sprawa. Koniom trzeba stworzyć warunki, aby dobrze się czuły. Okazuje się, że siano dla jej pupilów też jest szczególne. Oczywiście nie sprowadzane zza granicy, bo rośnie na miejscu - ale dodawana jest do niego specjalna kompozycja z ziół. Wśród nich jest także kminek.

Wizyta w tym malowniczym zakątku dobiega końca. Gospodyni ma jeszcze dużo zajęć. Każdy z nas ma w sobie wielką moc i potencjał. Wystarczy uwierzyć, że się uda i ciężko pracować. - Jak pani widzi mnie się udało - podsumowuje pasjonatka.

not. Anna Mączka
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama