Justyna Florczak: Chciałabym, żeby unihokej był nadal obecny w moim życiu

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

NOWY TARG. "W seniorkach zaliczyłyśmy dobry sezon. Niestety nie udało nam się go zwieńczyć zwycięstwem. W finale zabrakło nam szczęścia. W dogrywce każdy jeden błąd oznacza przegraną i to my popełniłyśmy go jako pierwsze" - mówi Justyna Florczak, MVP ekstraligi seniorek w sezonie 2013/2014, uczestniczka MŚ seniorek i juniorek w unihokeju, na co dzień reprezentująca klub MMKS Podhale Nowy Targ.

Razem z drużyną seniorek zdobyłaś srebrny medal MP. Do złota zabrakło niewiele. Z kolei juniorki starsze nie zdołały obronić MP.

Justyna Florczak: - Niewątpliwie w seniorkach zaliczyłyśmy dobry sezon. Niestety nie udało nam się go zwieńczyć zwycięstwem. W finale zabrakło nam szczęścia. W dogrywce każdy jeden błąd oznacza przegraną i to my popełniłyśmy go jako pierwsze. Historyczne złoto było w zasięgu ręki, ale widocznie to nie był jeszcze nasz czas. To był mój ostatni sezon w juniorkach starszych, dlatego taka porażka w MP boli niesamowicie. Na turnieju półfinałowym powinęła nam się noga i przegrałyśmy decydujący mecz o awans z Mokotowem. Nie ukrywam, że poniekąd czuję się odpowiedzialna za to, że nie udało się dostać do finału A. Piąte miejsce nie odzwierciedla naszych możliwości na ten sezon.

Mimo młodego wieku masz już na koncie występy w reprezentacji seniorek. Czułaś tremę grając na MŚ przeciwko najlepszym? Czego można się od nich nauczyć?

- Mistrzostwa świata to ogromne wyróżnienie i niesamowite przeżycie. Trema była, ale towarzyszyła jej także adrenalina i wiele pozytywnych uczuć, spowodowanych spełnieniem się jednego z marzeń. Skupiałam się raczej na tym, żeby udowodnić, że zasługuję na reprezentowanie Polski na takiej imprezie. Moim celem było utrzymanie się w składzie na każde spotkanie i wspieranie drużyny swoją grą na meczach. Granie przeciwko najlepszym sprowadza mnie na ziemię i uświadamia jak wiele umiejętności mi brakuje. Pokazuje wszystkie mankamenty mojej gry, dzięki czemu wiem, nad czym pracować, aby wciąż podnosić swój poziom. Mecze przeciwko światowej czołówce wzbogacają moje doświadczenia. Takie ogranie jest bardzo przydatne i przekłada się na codzienną grę w polskiej lidze.

W opiniach wielu osób jesteś bardzo utalentowaną i wszechstronną zawodniczką. Co robisz, aby podnosić swoje umiejętności i w czym tkwi tajemnica Twojej doskonałej gry?

- Po prostu trenuję. Od wielu lat u trenera Arkadiusza Pysza, który stworzył dla dziewczyn z naszej drużyny takie warunki do treningów, że grzechem było nie skorzystać. W seniorkach tę pracę kontynuuje trener Jacek Michalski, który bierze na swoje barki nasz dalszy rozwój. Do podnoszenia umiejętności potrzebna jest systematyka, a także ciężka praca na treningach, obozach, czy w okresach przygotowawczych. Trochę wyrzeczeń i nawet nie wiem jak to się stało, że w takim tempie znalazłam się na danym poziomie sportowym. Najważniejszy jest trening i serce do gry.

Jak się zaczęła Twoja przygoda z unihokejem?

- W szkole zorganizowano zajęcia pod okiem Grzegorza Temeckiego. W piątej klasie podstawówki przyszłam na zajęcia z czystej ciekawości i tak niepozornie zaczęła się ta przygoda.

Czy wiążesz swoją przyszłość z unihokejem? Czy zamierzasz długo grać i czy myślałaś o wyjeździe za granicę?

- Dobre pytanie. Chciałabym, żeby unihokej był nadal obecny w moim życiu. Myślę, że teraz po maturze jest najlepszy moment na ewentualny wyjazd. Rozważam dwie możliwości wyjazdu. Czas pokaże, czy jestem już gotowa na grę za granicą.

Rozmawiał Szymon Pyzowski. Cały wywiad na stronie MMKS Podhale.
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama