"Należy poszukać anioła obok siebie"...

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Aida Kosojan-Przybysz gruzińska piosenkarka i bajkopisarka kilka dni temu odwiedziła Kraków. Znana jest wszystkim dzieciom, które lubią piosenki i bajki. Ormiańska artystka urodziła się w Gruzji. W Polsce mieszka i tworzy bajki oraz śpiewa na koncertach dla najbardziej wymagającej bo najmłodszej publiczności. Przed wyjazdem do Warszawy poświęciła nam swój czas na rozmowę.

Jak się Pani pracuje z dziećmi?

- Za każdym razem się cieszę, bo śpiewając dla dzieci wracam do krainy dzieciństwa. Piszę piosenki i wierszo-bajki już od siedmiu lat. Tak naprawdę czuję się jedną z postaci z ich świata. To jest dla mnie ucieczka od codziennej rzeczywistości. Największą nagrodą jest dla mnie radość dziecka. Pracuje mi się kolorowo bo ubarwiam tymi wierszo-bajkami swój świat i świat swojej siedmioletniej córki. To ona pierwsza "testuje" to co napiszę. Mówi: "mamusiu, tu jest dobrze, tutaj zmieniła bym kolor" Zależy mi aby spełniać oczekiwania dzieci.

Widziałam jak wyśmienicie potrafi Pani nawiązywać kontakt z dziećmi na scenie. Jak Pani to robi ?

- To jest pod pewnym względem język miłości, język poszukiwania. Cieszę się, że mogę być podczas koncertu razem z dziećmi. Czuję się wtedy taką małą dziewczynką, która również ma tyle samo lat co one.

W co się Pani bawiła jako mała dziewczynka?

- Śpiewałam. Brałam szczotkę do włosów jako mikrofon i śpiewałam. Dziecko, które już jako dorosły nie zdradza własnych marzeń, ale idzie drogą aby je spełniać, zawsze je osiągnie. Moja przyjaciółka bawiła się w lekarza, a dzisiaj jest dentystką. Marzenia się spełniają, ale ważne jest, aby nikt ich nie gasił. Apeluję do wszystkich rodziców, aby byli dla swoich dzieci bardziej otwarci i uśmiechnięci.

Wierzy Pani, że bajki się spełniają?

- Może rozczaruję dorosłych, ale moje bajki się spełniły. Trzeba w to wierzyć. Nie wolno zabierać dzieciom wiary w marzenia. Mam szczęście do poznawania wspaniałych ludzi i przyjaciół. Nie ubarwiam świata tylko przyjmuję go w takim kolorze, w jakim on jest. Nie neguję płaczu dziecka, jeśli nie pochodzi on z cierpienia lecz z emocji, gdy dziecko o coś walczy. Bardzo zależy mi aby rozbawić dziecko, otworzyć je na radość, otworzyć na świat.

Czy dorośli powinni czegoś uczyć się od dzieci?

- Prawdziwości. Dziecko jest szczere. Jest sobą i nikogo nie udaje. Nie gra nie swojej roli. Dorośli powinni sobie przypomnieć kim byli kiedyś. Radziła bym zdjąć im maskę sztucznej radości lub zmęczenia. Bądźmy sobą. Walczmy o to, co chcemy w życiu mieć. Dobro wraca i dzieci wierzą w.... dobre wróżki. Takimi dobrymi wróżkami są dorośli, czyli my. Musimy te rozsądne i mądre marzenia dzieci spełniać.

A jeśli marzenia nie są spełniane?

- To należy poszukać takiego anioła obok siebie. Może to być pedagog, nauczyciel, trener, ale przede wszystkim rodzice i dziadkowie. Bądźmy po prostu otwarci na to, co dzieje się z naszymi dziećmi. Nie udawajmy, że nie widzimy tego, co wokół. Dotyczy to także dzieci, które nie mają rodziców. W 2008 roku wróciłam z Gruzji. Zobaczyłam w jak tragicznych warunkach żyją dzieci domu dziecka w Batumi. Postanowiłam, że dotrę do samotnych dzieci. Założyłam Fundację "Smiling Faces". One muszą wiedzieć, że są ludzie, którzy chcą im pomagać.

Rozmawiała Anna Mączka
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama