Skrócony koncert Plaisir D’Amour (zdjęcia)

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Wczorajszy koncert w festiwalowym Domu Zdrojowym, a właściwie ogromnym namiocie 48. Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy Zdroju musiał zostać skrócony z powodu niesprzyjającej aury.

Koncert zatytułowany był "Plaisir D’Amour", czyli Przyjemność miłości, w trakcie którego w planach było wykonanie solistyczne przez Małgorzatę Walewską utworów francuskich kompozytorów i poetów opiewających miłość i jej ogromną przyjemność został niestety skrócony. Powodem był deszcz.

Koncert - po przedstawieniu wykonawców koncertu przez dyrektora Opery Krakowskiej Bogusława Nowaka - poprowadziła Małgorzata Walewska, operująca jednym z najwspanialszych mezzosopranów światowych scen operowych.

M. Walewska, niczym najwspanialsza recytatorka, aktorka teatrów dramatycznych recytowała tłumaczenia wykonywanych przez siebie pieśni francuskich kompozytorów.

Jej prezentacja tłumaczeń była nie mniej piękna, niż jej mezzosopranowe ich wykonanie, z akompaniamentem jednego z najpiękniejszych instrumentów muzycznych, jakim jest harfa.

Harfistka Małgorzata Zalewska, która wspólnie z Małgorzatą Walewską przygotowała ten recital pod względem transkrypcji pieśni wykonywanych z fortepianem na muzyczną linię przeznaczoną na ten instrument.

Zalewska potrafiła z harfy wyczarować najpiękniejsze dźwięki muzyczne, jakie może sobie wymarzyć człowiek. Jej solowe wykonawstwo utworów to było chyba największe marzenie każdego melomana, wysublimowanego na delikatnie płynące dźwięki instrumentu, którego słuchanie przypominało szum rzeki, nad którą rosną lekko kołyszące się w rytm delikatnego wiatru wierzby.

Niestety, tak dobrze zapowiadający się wieczór przerwały w sposób dość brutalny burza, grzmoty i deszcz. Siły natury zmusił występujące tego wieczoru wielkie gwiazdy do ogłoszenia przedwczesnej przerwy, aby po niej wykonać tylko część zaplanowanego koncertu i go definitywnie zakończyć.

Ale zanim rozpoczęła się ta nieoczekiwana przerwa Małgorzata Walewska pokazała, że jej wspaniały mezzosopran potrafi zagłuszyć nawet burzowe grzmoty. Zrobiła to wykonując Arie Carmen z opery Habanera Bizett’a.

To było tak wspaniałe wykonanie, że publiczność zamarła na krzesłach nie wiedząc, czy to największy artyzm wykonawczy Walewskiej, czy jej wyraźna złość na pogodę spowodowały, że publiczność nie słyszała burzy, ani deszczu, a jedynie najwspanialsze dźwięki dramatycznej pieśni Carmen – ale najpewniej obie te rzeczy naraz.

Po tej nieoczekiwanej przerwie obie gwiazdy rozpoczęły ponownie swój koncert chcąc przedstawić osiem pieśni Reynaldo Hahna, aby po wykonaniu tylko kilku z nich zakończyć swój występ.

Namiotowa konstrukcja Domu Festiwalowego sprawiła, że padający deszcz zamienił pomieszczenie w olbrzymi bęben, na którym siły wyższe wystukiwały nieokiełznane melodie, na pewno nie przypominające rytm spokojnego Preludium deszczowego Fryderyka Chopina.

Niemniej Małgorzata Walewska swój recital zakończyła jedną z najpiękniejszych serenad świata – Serenadą Schuberta, a na bis, którego domagała się na stojąco oklaskująca występ publiczność - wykonała a cappella ,,Modlitwę wieczorną’’.

To, choć skrócony, był wspaniały koncert i dla tego tym bardziej żal, że nie odbył się w całości. Ale najpewniej ten muzyczny niedosyt spowoduje, że podczas przyszłorocznego Festiwalu im. Jana Kiepury Małgorzata Walewska i Małgorzata Zalewska wykonają cały koncert zatytułowany ,,Przyjemność miłości’’.

Tekst i zdj. Henryk Janusz Olkiewicz
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama