Melbourne Air & Space Show (zdjęcia)
Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00
FLORYDA. - Podczas pobytu w USA trafiła się okazja wyjazdu na pokazy lotnicze do Melbourne na Florydzie, gdzie główną gwiazdą była grupa akrobacyjna amerykańskiej armii – U.S. Air Force Thunderbirds - tłumaczy Michał Adamowski. Nasz kolega redakcyjny przywiózł z tej wyprawy niesamowite zdjęcia oraz opis miejsc i pokazów lotniczych, w których uczestniczył.
Pokazy lotnicze na amerykańskiej ziemi warto było odwiedzić, chociażby dlatego, że można było obejrzeć kilka ciekawych maszyn, które w Europie nie latają, albo jest ich bardzo mało. Ale warto było również zobaczyć w jaki sposób organizuje się tam taki event.Przede wszystkim sobota dla wielu amerykanów jest dniem wolnym, gdzie wszyscy wrzucają na luz, a na pokazy przychodzą jak na dobry festiwal zabierając ze sobą flagi narodowe, kolorowe stroje (czapki, parasole), a konferansjer robi wszystko, aby mimo towarzyszącego huku samolotów - panowała ciągła interakcja publiczności z oprawą pokazów.
Byłem w szoku, bo ludzie naprawdę mocno angażują się w dobre spędzenie czasu, śpiewają, klaszczą, tańczą, a podczas odgrywania hymnu Stanów Zjednoczonych – wszyscy na baczność i cisza jak makiem zasiał – słychać tylko melodię i słowa utworu.
Amerykanie mają ogromny szacunek dla swojego wojska, co również widać na każdym kroku. Zaczepiają mundurowych, wymieniają uśmiechy, robią sobie z nimi zdjęcia – żołnierze oczywiście również nigdy nie zachowują się arogancko i chętnie pozują, zwłaszcza z tymi najmłodszymi, którym od małego wpajany jest szacunek do munduru, którego z przykrością stwierdzam, że w Polsce brak, zwłaszcza do Policji.
Wracając już do tematu samych pokazów, bardzo ciekawie prezentowała się wystawa statyczna, na której zobaczyć można było m.in. takie maszyny jak Northrop Grumman E-2D Hawkeye (tańszy odpowiednik samolotu z systemem AWACS, mogący latać w każdych warunkach pogodowych), Northrop Grumman OV-1 Mohawk (historyczny samolot służący do rozpoznania i obserwacji pola walki), Northrop Grumman Global Hawk (prawdopodobnie największy dron na świecie, o rozpiętości prawie 36 metrów i długości 13,5, który może pozostać w powietrzu na wysokości 20km przed 24h).
W powietrzu również nie brakowało atrakcji. Ciekawy pokaz akrobacji zaprezentowali piloci na samolotach Pitts 12 oraz MX2, ale dużo większą większą radość wywołała “nauka latania” Kenta Pietscha samolotem Interstate Cadet. Okraszony dowcipnym komentarzem, pilot symulował rozmowę z wieżą kontrolną tak jakby pierwszy raz leciał samolotem, a na dodatek był po kilku głębszych i próbował lecieć samolotem – swój lotniczy kunszt pokazał kilka minut później lądując samolotem na dachu samochodu do przeprowadzek.
Nie zabrakło również amerykańskich klasyków – piekielnie szybkiego i niebezpiecznego w czasach wojny Mustanga oraz F4U Corsair. Był też klasyk wśród bombowców – B-25 Mitchell.
Napięcie rosło z każdą chwilą, bowiem wszyscy czekali na gwiazdę pokazów – grupę Thunderbirds, będącą drugą po Blue Angels grupą pokazową amerykańskiej armii.
Sześć samolotów F16 wzbiło się w powietrze punktualnie o godzinie 15.00 i w zasadzie od samego początku piloci zrobili kawał dobrej roboty. 20 minut intensywnego latania, korkociągów, mijanek, beczek, pętel, rozejść – wszystko działo się tak szybko, że nie do końca wiadomo było w którą stronę patrzeć, bowiem samoloty nadlatywały ze wszystkich stron, czasem niespodziewanie “strasząc” publiczność, bo nikt nie myślał, że gdzieś na tyłach czai się jeden z pilotów żeby z prędkością 900km/h przejść z hukiem nad głowami po to, by sekundę później wzlecieć pionowo się w niebo niczym rakieta. Było na co popatrzeć!
Tym sposobem zakończył się dla mnie sezon pokazów lotniczych nie w Europie, a w USA. Warto było zobaczyć różnicę. I choć w Europie pokazy organizowane są z większym rozmachem, to w USA nawet mimo średniego programu ludzie bawią się tak, jakby zapominali o problemach życia codziennego, czego trochę u nas brakuje, bo nawet jeżeli zrobi się wszystko żeby zadowolić publiczność i tak trafi się spore grono osób niezadowolonych, którym się nie podobało, bądź sama organizacja imprezy przeszkadzała na różne sposoby.
Michał Adamowski
Więcej na temat
komentarze
reklama