Polski listopad nie jest tragicznie smutny...

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Pod Tatrami mieni się jeszcze barwami złota polska jesień, choć na szczytach spadł „drugi” śnieg. Starzy górale powiadają, że ten „trzeci” zostanie już do wiosny. Liść jeszcze nie opadł, mimo że kalendarz oznajmia początek listopada.

Mors ianua vitae (Wolność jest zadana, nie dana raz na zawsze)

Utarło się przekonanie, że listopad jest smutnym miesiącem. A jak dodaje się „polski”, to myśli się o tragediach narodowych, które wydarzyły się w listopadowe dni ubiegłych stuleci. Jednak nic bardziej mylącego. Podróż w przeszłość, wspomnień rodzinnych długie chwile nad mogiłą przodków „otwiera” święto religijne – Wszystkich Świętych.

Dzień Wszystkich Świętych, który przypada 1 listopada - jest dniem radosnym. Świętujemy pamięć o osobach, szczególnie tych bezimiennych, nie wyniesionych na ołtarze, które są w niebie. A niebo to ty, a nie gdzie jak mówił znany jezuita. Niebo to bardziej stan niż miejsce. Wszystkich Świętych powinno napawać nas wielkim optymizmem, a nie smutkiem czy rozpaczą, że odeszli nasi Bliscy, nasi sąsiedzi, nasi bohaterowie. Choć często listopadowa pogoda nie nastraja do uśmiechu, do wiary w lepsze jutro, to my cieszmy się ze świętych obcowania.

Listopad kojarzy się również z powstaniem narodowym. W nocy z 29/30 listopada 1830 roku młodzi Polacy – żołnierze podchorążówki rozpoczęli bój o niepodległość. Czyż to nie wspaniałe, że mimo listopadowej słoty, zimna, szybo zapadającego zmierzchu odważyli się chcieć być wolnym narodem. Powstanie po kilku miesiącach upadło, jego przywódcy z Romualdem Trauguttem na czele, zostali straceni przez zaborcze władze carskie. To jednak optymizm tych ludzi, podbudowany wiarą w Boga dał im siłę do walki o wolność ojczyzny.

Gdy przemierzamy alejki cmentarzy, zatrzymajmy się przy grobach powstańców - tych z 1830 lub powstańców innych czasów, poczujmy ich wiarę w sens postawy patriotycznej, nawet za cenę życia.

Listopad, jego pierwsze dwie dekady 1918 roku, to przecież wspaniały moment wybijania się na niepodległość II Rzeczypospolitej. Jakże tamten listopad musiał być „piękny” w Małopolsce, gdy w Zakopanem Stefan Żeromski został naczelnikiem wolnego skrawka polskiej ziemi, jakże chwilę później Tarnów oswobodził się z jarzma zaborów i piąte „zniewolone” pokolenie mogło zaśpiewać …Ojczyznę wolną pobłogosław Panie…Jakże wspaniały musiał być listopad w Wielkopolsce, gdy nie tylko stolica regionu, ale małe miasteczka – Chodzież, Czarnków, Rogoźno – budziły się do wolności. A już w grudniu wspaniały Polak, obywatel wolnego świata, Ignacy Paderewski przemawiał do mieszkańców Poznania, by słowem przyczynić się do wzniecenia powstania, które w naszej historii okrzyknięto wygranym. I wreszcie 18 listopada 1918 roku w Warszawie ogłosiliśmy światu powrót Polski do grona wolnych narodów. I tak listopad owiany zadumą - Wszystkich Świętych i modlitwą - Dnia Zadusznych jawi się w innej poświacie.

Idąc obok grobów, często bezimiennych bohaterów, często młodych ludzi, poczujmy niegasnący w nas powiew wolności, nie tylko tej narodowej, ale jak mawiał wieszcz Słowacki wolności ducha.

Listopadowy czas zadumy przebiega przez wiejskie cmentarzyki, przez cmentarze wojenne i wielkie narodowe nekropolie. Wieczory są dłuższe, zatem dobry jest to czas, by nie zapadać w letarg, ale refleksją o poprzednich listopadowych dniach wzbudzić w sobie żar optymizmu, śmiałość decyzji, wiarę w Świętych obcowanie. Refleksja nas losem każdego z nas, nad losem nieba i ziemi jest przecież pogłębioną myślą. A myślenie jest bronią i potęgą ludzi wolnych. Zapalmy lampkę pamięci na grobach bliskich i zapalmy znicz wolności, który podtrzymuje ducha narodowej siły.

Nie dajmy się owładnąć listopadowej nostalgii, egzystencjalnej rozpaczy o nieuchronnej śmierci, bo staniemy się niewolnikami już za życia.

Adam Kitkowski,
listopad 2014 Zakopane

zdj. Piotr Korczak
Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama