Łyżwiarstwo szybkie. Tego w historii jeszcze nie było!

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Nie Holendrzy, którzy uważają się za bogów w łyżwiarstwie szybkim, a Polacy byli głównymi aktorami Pucharu Świata w Berlinie. Jeszcze nigdy w historii polskich sportów zimowych nie przeżywaliśmy tak fantastycznych sukcesów w jeden weekend.

A przecież nasi łyżwiarze nie mają warunków w kraju, by solidnie trenować. Można rzec, że „ich” tor jest w Berlinie. Problemem jest zamrożenie toru w Zakopanem na początku grudnia.

- Po Pucharach Świata wracamy do szarej rzeczywistości. Często trenujemy w Berlinie, ale nigdzie nie możemy czuć się jak u siebie – mówi trener kobiecej kadry, Krzysztof Niedźwiedzki.

- Kadra seniorów ma w 100 % zapewnione optymalne warunki przygotowań do sezonu. Dramatem jest to, że z powodu braku odpowiedniego obiektu i późnego mrożenia torów nie mają gdzie trenować juniorzy. Ćwiczą jedynie 2,5 miesiąca, gdy tymczasem na świecie trenuje się przez osiem miesięcy. A to oznacza, że da się szybko wyszkolić następców dzisiejszych mistrzów – mówi prezes PZŁSz, Kazimierz Kowalczyk.

Sportowcy kolejny raz zrobili na złość tym, którzy ogrzewają się przy ich medalach, a nie potrafią załatwić prostych spraw. Już nie mówimy o krytym torze, ale ten sztuczny, by był gotowy do treningów. Miejmy nadzieję, że sukcesy łyżwiarzy skłonią ich do szybkiej reakcji.

Wysyp złota zaczął się w piątek. Artur Waś w sprincie utarł nosa „pomarańczowym”, a po nim drużyna panów. Dzień później nasze panie postanowiły, że nie będą gorsze. Wystartowały w teoretycznie słabszym składzie (wiadomo kontuzje) zajęły drugie miejsce. Niedziela też była radosna. Zaczął złotą serię Jan Szymański na 1500 metrów, a za moment po raz drugi sprint dla Wasia. Dwaj ostatni zostali królami Berlina!

Waś niespełna pięć miesięcy temu borykał się z poważnym urazem. Dlatego wspólnie z trenerem Jeremym Wotherspoonem postanowił opuścić zawody Pucharu Świata w Azji. Wrócił na Berlin i od razu pokazał, że jest jeszcze silniejszy niż przed kontuzją. Został pierwszym polskim sprinterem w historii, który wygrał zawody Pucharu Świata.
- Pokazał, że stać go, by być najlepszym na świecie – mówi trener Wiesław Kmiecik.

- Jestem w lekkim szoku! Tym bardziej, że do piątku pełne 500 metrów w tym sezonie przejechałem tylko raz. Wyniki są dla mnie potwierdzeniem, że z Jeremym idziemy we właściwym kierunku. Sezon dopiero się zaczyna, ale sukcesy podnoszą energię i radość – powiedział dwukrotny triumfator sprintu, który ma oryginalne marzenie. Chciałby wystąpić w igrzyskach olimpijskich jako… rozpychający boba. W wolnych chwilach komponuje muzykę i próbuje swych sił jako DJ.
Janek Szymański wie jak pokonać mistrza olimpijskiego. Triumfował w niedzielę na dystansie Zbigniewa Bródki. Dodajmy, że w wielkim stylu wygrał wyścig na 1500 metrów, stając po raz pierwszy w karierze na podium PŚ indywidualnie. I to od razu na jego najwyższym stopniu. Szymański został czwartym polskim zawodnikiem w historii – po Erwinie Ryś Ferens, Zbigniewie Bródce i Arturze Wasiu – który wygrał zawody PŚ.

- Liczyłem na dobry wynik, ale nie przypuszczałem, że mogę wygrać – powiedział były już reprezentant Porońca. Opuścił ten klub, bo… Nie wywiązywał się z zobowiązań – wyjaśnia. - Niesamowite jest wygrać Puchar Świata!!! Medale prawie jak na zawodach międzyszkolnych, ale jedne z najcenniejszych w mojej kolekcji – pisze na FB.

Dwa dni wcześniej Szymański też stał na najwyższym stopniu podium. Razem z Konradem Niedźwiedzkim i Zbigniewem Bródką wywalczył złoty medal w wyścigu drużynowym. Polacy pokonali wielkich Holendrów, przerywając ich wspaniałą serię jedenastu zwycięstw z rzędu w Pucharze Świata.

- Dzisiaj nie brązowa, a złota drużyna. Można wygrać Puchar Świata? Można! Pierwsze miejsce w biegu drużynowym w Berlinie! Dzięki Jasiowi i Zbyszkowi za walkę i świetną jazdę! To był najlepszy weekend w historii polskiego łyżwiarstwa szybkiego, jutro zaczynamy podbijać Holandię! – napisał na FB Konrad Niedźwiedzki.

Panie nie chciały być gorsze. Drugie miejsce naszej żeńskiej drużyny, która startowała przecież osłabiona brakiem Natalii Czerwonki i Katarzyny Bachledy Curuś, jest ogromny sukcesem. Ze srebrnej olimpijskiej drużyny została tylko Luiza Złotkowska, ale indywidualne wyniki poprawiają Katarzyna Woźniak i Aleksandra Goss.

- Jeśli dziewczyny biją rekordy życiowe, prezentują coraz wyższy poziom, to znaczy, że nasza praca przynosi efekty – cieszy się trener kadry kobiet, Krzysztof Niedźwiedzki.

- Euforii ciąg dalszy!!! Srebro Pucharu Świata dla Naszej Drużyny; fantastyczny bieg z Katarzyną Woźniak i Aleksandrą Goss!!

I ponownie jesteśmy najlepsze z „reszty świata”!! (tak, wygrały holenderki ) – pisze na FB Luiza Złotkowska.

Stefan Leśniowski

źródło: SportowePodhale

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama