Biathlon. Sukcesy tylko na lodzie

Czwartek, 1 stycznia 1970 01:00

Skoczkowie się kompromitują, Justyna Kowalczyk zajmuje odległe miejsca, biathlonistki indywidualnie kończą poza pierwszą dziesiątką. Tej zimy nie zawodzą na razie jedynie łyżwiarze szybcy, którzy masowo zajmują miejsca na podium w Pucharze Świata.

Jana Szymańskiego i Artura Wasia śmiało można nazwać królami grudnia. Ten pierwszy ponownie okazał się najszybszy na dystansie 1500 metrów w dodatku w świątyni łyżwiarstwa szybkiego w holenderskim Heerenveen. Z kolei król Artur dwukrotnie dystans sprinterski ukończył na drugim miejscu. Na razie nie do ugryzienia jest rewelacyjny młokos z Rosji Paweł Kuliżnikow. Z kolei nieobecność połowy medalowego składu z Soczi nie przeszkadza paniom w stawaniu na podium. W Berlinie były drugie, w Holandii trzecie. Oprócz obecnych także w srebrnym składzie z IO Luizy Złotkowskiej i Katarzyny Woźniak, w zespole pojawiła się Aleksandra Goss. Niedawno wygrała PŚ, tyle, że na wrotkach.

„Wygrać w paszczy lwa w Holandii ... Bezcenne” – napisał na FB Jan Szymański. – Wiedziałem, że jestem w stanie pojechać nawet pół sekund szybciej niż tydzień temu. Trafiłem dobrze, bo na Morrissona, który szybko rozpoczyna, ale potem słabnie. Na ostatniej prostej wykorzystałem jego prędkość i ostatkiem sił udało mi się dojechać do mety z najlepszym czasem.

„ Kolejny wieki wyścig. Drugie miejsce i najlepszy czas 34.87 – pisze na FB, Artur Waś. Na antenie Polsatu Sport dodawał: - To najszybszy czas na europejskich torach. Biegi nie były doskonałe, dlatego radość się duża. Jest jeszcze nad czym pracować. Lód był szybszy niż w piątek. Miałem cichy pan, żeby mały łuk pojechać najszybciej w życiu, ale nie poradziłem sobie z siłą odśrodkową. To odbiło się na wyniku, który mógł być lepszy. Rosjanin ma doskonale wytrenowaną pozycję, której u mnie jeszcze nie ma. Dzieli nas kilka miesięcy treningu. Ja i zapewne on nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

Nieźle zaprezentował się Konrad Niedźwiedzki na 1500 metrów, na – jak często się mówi- jego torze. Zajął szóste miejsce. – Zadowolony jestem z przejazdu – mówi dziennikarzowi Polsat Sport. – W zeszłym tygodniu miałem duże problemy. Miejsca podobne, ale styl jazdy beznadziejny. Dlatego musiałem zrobić kroczek w tył, uspokoić jazdę i to co jest w głowie. Już było zdecydowanie lepiej. Uciekło do podium 0.37 sek. Cztery starty i tyleż razy w dziesiątce. Trzymam poziom.

Stefan Leśniowski

źródło: SportowePodhale

Więcej na temat
komentarze
reklama
reklama